Pogoda ostatnio popada ze skrajności w skrajność. Miałam dzisiaj wygrzewać się na rowerku wodnym, popijać piwko i generalnie się relaksować na zlocie motocyklowym w Łagowie (w zeszłym roku pisałam o tym tutaj, a dwa lata temu tutaj). Już na początku roku zaklepałam sobie wolne w pracy na ten czas. Mama została już "zamówiona" do opieki nad Młodym tak z początkiem kwietnia chyba... Jednak w wieku lat ponad 30-tu, spanie pod namiotem przy takich temperaturach nie powala atrakcyjnością. No i nie oszukujmy się - bez możliwości korzystania z jeziora, siedzenie na zlocie nudzi się tak mniej więcej po 24 godzinach. Ile można pić piwa i obłazić?
Siedzę więc dziś w domku i nadrabiam zaległości wszelakie. Czyli blogowe też ;) Dzisiaj kilka wspomnień ogrodowych. A niektóre zdjęcia nadal całkiem aktualne, więc wychodzę chyba na prostą!
Na dobry początek kwiecie wszelakie. Piękne róże, które rozszalały się w tym roku (dzięki łagodnej zimie zapewne). Szkoda tylko, że albo wykańczały ją nieustające opady albo upał. Jedno i drugie prowadziło do ekspresowego opadania płatków. Można sobie tylko wyobrazić co by się działo, gdyby pogoda tak nie szalała...
Pachnie nieziemsko. Przeprowadziła się tu z ogrodu pradziadków, więc strasznie się wkurzam jak M. przechodząc ją trąca ;)
Na przyszły rok przydałaby się jej już jakaś elegancka podpora...
Z jednej strony podsadzona jest lawendą wyhodowaną przeze mnie z nasionek kilka lat temu.
W tym roku udały mi się fuksje Tfu! Forsycje oczywiście ;) Uwielbiam ich zapach i mogłabym długie chwile spędzić pochylając się nad nimi.
Mix kolorów i radości :)
Zeszłoroczne nie dorastały im do pięt. No i w ogóle przepadły mi. Jak ostatnia sierota zostawiłam je w ziemi na zimę i tyle je widziałam. No ale trzeba się czasem uczyć na błędach...
Frezje rosną sobie wokół mojej jeżyny pachnącej kupionej w zeszłym roku w ogrodzie botanicznym.
Świetna roślinka z niej. I owoce takie śmieszne ma (jadalne). Jeśli pogoda pozwoli i się zawiążą, to na pewno Wam pokażę.
A propos jadalnych rzeczy, to ciągle coś tam podjadamy z ogródka. Pokusiłam się nawet o podebranie kilku buraczków jakiś czas temu. To było na etapie pierwszych strączków groszku ;)
Z powyższych smakołyków oraz pęczku włoszczyzny i kilku młodych ziemniaczków mieliśmy taką smakowitą zupkę :)
Te pasiaste kawałeczki to buraczki chioggia z zeszłorocznego Kąciku Badawczego (Na Ogrodowej). Również groszek z tamtego pakietu. Było pysznie!
A teraz uwaga - będzie drastycznie. Ogrodniczki na blogach narzekają na mszyce, ślimaki, a ja mam TO
W zeszłym roku zeżarły mi buraczki (dlatego w tym roku mam okryte). W tym roku najpierw dobrały się do rabarbaru, a potem polazły na mój szpinak nowozelandzki! Pisali o tych śmierdzielach w poprzednim numerze Gardeners' World. Że generalnie nieszkodliwe są, że żyją sobie w jeżynach. Ha! Pewnie kurna nie mieli za płotem takiego kłębowiska jeżyn jak ja mam! To sobie mieli pojedyncze sztuki tych tam ze zdjęcia. A u mnie są ich dziesiątki! Setki może nawet! I bądź tu człowieku mądry... Jeżyn się nie pozbędę bo a) jest to trochę rarytas i nie kupisz owoców tak od ręki; b) pozbyć się ich to walka z wiatrakami - wlazły mi już znowu na warzywnik. Wiem, że na przyszły rok oprócz buraczków muszę też okryć szpinak, a rabarbar muszę przenieść gdzieś dalej od płotu. Ale czy macie może pomysły jak jeszcze można walczyć z tym cholerstwem?? To pluskwiaki paskudne są, żeby nie było pomyłki. Śmierdzą po zgnieceniu niemożebnie...
Brr... Żeby nie kończyć takim paskudztwem, to dla odmiany piękny zapach lawendy zaklęty w obrazku ;)
Ale tak serio, serio - jak ktoś ma sposób na pluskwiaki, to ozłocę!
Pozdrawiam Was ja - zdesperowana
P.S. Jeśli ktoś przegapił, to daję znać, że poprzedni post był 3 dni temu. Szaleństwo w moim przypadku ;)
Jadalne rzeczy (jak to fajnie napisałaś) wyglądają pysznie szczególnie już po ugotowaniu ale kwiatki to są po prostu zachwycające. zrobiłąs takie naturalne zdjęcią, ze prawie pachną... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Ania
Zupka naprawdę rewelacja była. To chyba te własne warzywa czynią cuda :D Cieszę się, że zdjęcia się podobają, tym bardziej, że aparat ostatnio nie chce współpracować.
UsuńMasz pieknie:) Oblizałam się na zupę, zadrżałam ze zgrozy na widok szkodników, powąchałam lawendę przez ekran. U nas tez leje i zimno, piekę dzisiaj ciasto z wiśniami i co tam nam:)
OdpowiedzUsuńPolecam taką lekką warzywną zupkę. Chociaż Ty akurat dobrze o tym wiesz :) Szkodników natomiast nie polecam i naprawdę nie narzekajcie na mszyce czy ślimaki - bo z nimi da się chociaż walczyć. U nas dzisiaj słonko wyjrzało, ale bez upału, więc jest idealnie. Ciasta z wiśniami zazdroszczę. U nas na drzewkach tylko tyle, żeby skubnąć czasem.
UsuńPiękne kwiatowe klimaty na twojej działce. Te kolory są najlepsze na taki fatalny dzień deszczowy jak dzisiaj. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj słoneczko, więc może do Ciebie też trafi :)
UsuńFuksje w ogródku mi się marzą:) Buraczki też już gotowałam:) Na pluskwiaki nie znam sposobu, nie mam ich w ogrodzie. Za to mszyc plaga! Słoneczka życzę i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie martw się mszycami - z nimi jeszcze jakoś da się walczyć ;) Fuksje pewnie będę co roku zwiększać w ich liczebności, bo pachną cudownie!
UsuńMoja znajoma próbowała kiedyś wyhodować frezje w donicy ...rezultaty był marne , a tu proszę można ;)
OdpowiedzUsuńCo do pluskwiaków, to widywałam pojedyncze egzemplarze...czym to unieszkodliwić nie wiem...mimo szczerych chęci nie pomogę .
p.s. A propos poprzedniego posta...ZOO przełożyłam na sierpień ;)
Mi w zeszłym roku frezje wyszły marnie, a w tym roku dostały dodatek super ziemi i wszystkie po kolei mi kwitną :) Paskudztwa ostatnio jakby trochę mniej u mnie (tfu, tfu), ale już tak mnie wnerwiły, że najchętniej miotaczem ognia bym je potraktowała ;)
UsuńCiekawe jakie wrażenia z zoo będziecie mieć :)
Też mamy te same skurczybyki na rabarbarze !!!! :)
OdpowiedzUsuńŁozicku! Nie jestem sama :D
UsuńRoza z lawenda to swietna para. Wszedzie czytam ze lawenda odstrasza od niej szkodniki, ale u mnie jakos tego efektu nie widac. Jezyna pachnaca bardzo piekna i bardzo jestem ciekawa tych owockow.
OdpowiedzUsuńNatomiast te twoje fuksje, to mi na frezje wygladaja ;) U mnie poki co na frezjach ani sladu paczkow. Drugi rok z kolei sukcesow nie widac. Nie mam pojecia co robie nie tak. A to jedne z moich ukochanych kwiatow, podobnie zreszta jak fuksje :)
U mnie pluskwiakow w tym w tym roku pojawilo sie niewiele, ale to pewnie dlatego, ze warzywnik ogolnie nie zwala z nog, wiec moze stwierdzily, ze nie ma tu co jesc. Czytalam ten numer Gardeners' World i tez mnie zdziwilo, ze niby nieszkodliwe. U mnie w zeszlym roku sialy spustoszenie, wiec cos mi sie tu nie zgadza. Moze oni maja jakies inne gatunki.cJedyny sposob jaki na razie na nie znalazlam to zbieranie, jeden po drugim, jak stonke.
Lawendę z tego powodu wsadziłam koło róży. Ale czy jakieś efekty widać, to nie wiem... U mnie w tym roku mało mszyc, więc ciężko powiedzieć czy na róży to zasługa lawendy akurat ;) Najważniejsze, że ładnie razem wyglądają i obie pachną ślicznie :)
UsuńJeżynowe owocki pokażę - mam nadzieję, że mimo tej pogody jakieś się pojawią. Śmieszne spodki są. Fuksje oczywiście miały być frezjami (i potem są w następnym akapicie) - poprawki wprowadziłam. Chociaż fuksje też bym chciała :D Frezje jakimś cudem mi wyrosły, ale nie wiem jak to zrobiłam, więc nic nie doradzę.
A do zbierania tego paskudztwa jakoś nie mogę się przełamać. Fuuuuj! Ślimaki mnie tak nie odrzucają jak to to. A jak już pozbierałaś to co dalej z nimi robiłaś? Ja myślę, że do Gardeners' trzeba by wysłać fotki, jak mogą wyglądać uprawy po najeździe tego paskudztwa! Bo w tym akurat się pomylili ;)
Co dalej tu już ci mailem napiszę... :)
UsuńHa, ha - podejrzewałam, że jakaś tego typu akcja co napisałaś ;) Odpukać póki co mnie opuściły (przynajmniej większość)...
UsuńJakie zmiany kochana ! Ślicznie! Na komputerze jeszcze lepiej niż na telefonie. Super!
OdpowiedzUsuńFajnie wyglądają Twoje plony. Zdrowiutkie. ZA buraka paskowanego zabieram się jutro, ciekawe co z niego będzie, w Twojej zupce wygląda apetycznie. Mniam :)
Róży baardzo zazdroszczę, taka duża i kwiaty takie ogromniaste!
Pozdrawiam i czekam na tłumaczenie podręcznika ;)
Ja ostatnio po powrocie od Ciebie zajrzałam pod zasłonkę na burakach - wow! Na gwałtu rety muszę się wziąć za konsumpcję liściowego :) A ta róża jest chyba niezniszczalna. Kiedyś moja babcia miała dużo różnych, ale szlag je trafił. A ta trwa w naszej rodzinie od pokoleń już :)
UsuńNaprawdę szaleństwo, bo aż z tego "natłoku" minęłam ten post ;)) Pluskwiak ohydny, nie wiem co z nim trzeba robić. U mnie jeszcze (puk, stuk) go mnie nie ma. Masz piękne kwiaty, że frezje można w ogrodzie hodować, to nie wiedziałam. A lawendę przesadzę do róży - bo pięknie razem wyglądają - no skoro to im na zdrowie wychodzi, to muszę tak mieć :)) Serdeczności :))
OdpowiedzUsuńStaram się ogarnąć blogowo, więc jest szansa na więcej postów :) Ja się nawet nie zastanawiałam czy frezje można tak po prostu i jakoś się udały ;) Lawendę z różą polecam i to nawet nie ze względu na domniemana ochronę, ale po prostu ładna z nich para ;)
UsuńU mnie takie pluskwiaki są zielone, nie wiem, czy to te same. Nie widzę jakichś wielkich szkód.
OdpowiedzUsuńA groszku cukrowego do domu nigdy nie doniosę, wszystko zjadam po drodze. Fakt, nie ma tego dużo...
Ja też lubię się chwalić swoim ogrodem. Jeśli odpowiednio dba się o rośliny to aż miło patrzeć jak kwitną. A własne warzywa w ogrodzie to dodatkowy zdrowy bonus. Wszystkie nasiona można zamawiać online na https://florexpol.eu/, nawet nie trzeba wychodzić z domu aby mieć piękny ogród jak się okazuje.
OdpowiedzUsuń