Piękne słoneczko dzisiaj było. Na blogach czytam, że pierwszy śnieg? Moja mama też wczoraj w małej zamieci wracała do domu. A u mnie owszem - lekki mrozik, ale nic poza tym. Skoro jednak takie rzeczy dzieją się w kraju, to postanowiłam ostro podziałać dzisiaj w ogrodzie. Okryłam wrzosy, jeżynę bezkolcową, wyściółkowałam nową jabłonkę i morelę, spuściłam wodę z ogrodowego kranu. No i przy tej pracy przeszły chrzest bojowy moje nowe mitenki :) Pisałam Wam ostatnio, że chociaż rośliny rządzą, to jednak czas na szydełko wieczorami znajduję. M.in. powstała para taki "przydasi" jesienno-zimowych:
Udało mi się dzisiaj też wsadzić ostatnie roślinki. Długo biedaczki czekały, ale wytrwały ;) W cudowny sposób nastąpiło ich rozmnożenie, a potem dopadła mnie choroba i chwilowa niemoc z tym związana.
To cudowne rozmnożenie jest zasługą wspaniałej Ondraszy z bloga QUADRO - Zielona Pracownia. Miała ona małą sosenkę na wydaniu, którą chętnie adoptowałam. Ondrasza nie dość, że osobiście mi ją dostarczyła, to jeszcze dołączyła inne sadzonki i nasiona ze swojego ogrodu. Takie darowane roślinki są najcenniejsze, bo zawsze będą przypominać o osobie, od której przybyły. A tak wygląda sosenka już po przeprowadzce :)
Ale, ale - miałam Wam oszczędzić historii ogrodowych ;) Teraz będzie więc coś z totalnie innej beczki! Znaleziska wszelakie. Ostatnio mam do nich szczęście. A to mieszkanie babci..., a to stara piwnica..., a dzisiaj nawet mój garaż (ale to innym razem). Dzisiaj te piwniczne skarby. Szklane skarby konkretnie.
Po pierwsze słoje duże, dobre do wszystkiego. W jednym nalewka dojrzewa, w drugim słodkości wszelakie Młodego, w kolejnych...
Przepraszam za ten "lekki" pył u podstawy słoi, ale był to akurat dzień robienia bruzd w ścianie do rur od kaloryferów. Zresztą u nas rzadko kiedy nie ma tej warstewki pylastej ;) Na szczęście już coraz mniej i światełko w tunelu powoli przebija lekką poświatą.
Drugie szklane cudeńka, które Wam pokażę to właściwie reprezentanci tylko. Powędrują do nich naleweczki jak tylko znajdę chwilę spokojną na ich zlanie. Tylko wtedy nie będzie tak ładnie widać tych kolorków... No spójrzcie same:
I jedno ujęcie z lampą, żeby nikt nie miał wątpliwości :)
Różne skarby będą się jeszcze u mnie pojawiały. W sobotę np. oglądałam z mamą jeden stary dom w mojej miejscowości i nawet stamtąd coś zdobyłam. Ale aż serce się kroi ile tam jeszcze piękności jest! Trzymajcie kciuki za naszego Totka! Przy okazji Ystin - Ty byś tam musiała z wieeeelką przyczepą podjechać ;)
W kolejnym poście pokażę Wam jakie cudne prezenciki dostałam od jednej z naszych blogowych koleżanek. Dzisiaj już słońca nie starczyło na dobre zdjęcia ;)