To nie tak miało być! Znowu, normalnie znowu! Ktoś tam w górze nie pozwala mi się nudzić. Tylko że ja na nadmiar nudy nie narzekam! Tyle planów, tyle rzeczy do zrobienia, że naprawdę - nie pamiętam kiedy się ostatnio nudziłam. Jednak ktoś tam u góry (Dziadziulku kochany - to nie jest śmieszne...) uznał, że dodatkowa atrakcja mi się przyda.
W czym rzecz? Otóż w poniedziałek wybieram się na mały zabieg do szpitala. Nie licząc porodu, to mój pierwszy pobyt w szpitalu, więc nie powiem - stresuję się tym lekko. Nie samym zabiegiem, ale właśnie pobytem (ja nie jestem normalna ;) ). Oczywiście w tym celu ułożyłam sobie świetny plan (Magda - znowu plan który nie wyszedł!) - w weekend chciałam się przygotować, spakować itp. itd. Mhm, tak, tak, rób sobie Aniu plany...
Moja mama (Tak! To jej wina!) przyciągnęła samo zło ;) Bo tak niewinnie mnie przedwczoraj poprosiła, żebym przygotowała spis lekarstw Młodego z dawkowaniem - tak ewentualnie, jakby coś jak mnie nie będzie. I co?! Ha! Godzina chyba nawet nie minęła, jak zobaczyłam szklisty wzrok Młodego. I ja już wiedziałam... Znowu fantastyczne 40 stopni po nocach. Jednak tym razem M. stanął na wysokości zadania i czuwał razem ze mną. Spałam może godzinę i to jak złożyć wszystkie minuty razem :/ Wczoraj urlop na żądanie i pielęgnacja chorego. Było też rzyganko - żeby dodać pikanterii. Lekka poprawa dziś, ale ja już jestem rozbita.
M. niedawno wyczytał, że kieliszek czerwonego wina wieczorem, to dla organizmu jak godzina na siłowni.*
No więc moje Drogie - idę teraz na siłownię, bo mam dość!
* niestety działa tylko w przypadku jednego kieliszka...