Pisałam w poprzednim poście, że bierzemy się (no... M. się bierze) za wymianę okna w pokoju. I rzeczywiście doszło to do skutku! A musicie wiedzieć, że ostatnio plany remontowe co chwile coś nam zmienia i wszystko się przesuwa w czasie. Ważne, że jednak ciągle do przodu :)
Tak więc okno. Nie wiem czemu, nie wiem jak, ale do tej pory było takie pod samym sufitem prawie, że na palce trzeba było się wspinać, żeby wyjrzeć cóż tam w ogrodzie się dzieje. Jedyne co było widać ze zwykłego poziomu, to czubki dwóch świerków srebrzystych przy frontowym ogrodzeniu. M. znów w sposób przemyślany zamontował swoją magiczną kotarkę i wziął się do pracy.
Wydaje mi się, że wyjątkowo szybko to okno poszło. Ale może dlatego, że ja tylko obserwatorem byłam, a całą robotą zajął się M. ;)
Młody natomiast z dużą dawką spokoju przyjął to całe zamieszanie i po prostu wyniósł się na dwór :)
Nawet łóżko miał wystawione na taras, jakby odczuł nagłą potrzebę odpoczynku ;)
Tak więc, dzieje się u nas, chociaż pomału. Przedwczoraj kolejne okno M. po pracy zrobił, a dzisiaj czyha na moje kuchenne. Bardzo się z tego cieszę! Wiem już, że na remont kuchni będę musiała jeszcze długo czekać (są sprawy ważniejsze - np. piec), więc jak już okno będzie, to ogarnę się tam tymczasowo chociaż. Bo warunków polowych mam już dość... Ale to pewnie w weekend jakoś, bo dzisiaj z Młodym jadę do rodzinnego domu, trochę naszych szpargałów pozabierać. W poniedziałek niby do przedszkola, ale jakaś choroba się przypałętała. Ja mam i tak gulę w gardle i poryczę się pewnie. Moje Maleństwo idzie w świat... Ale to już w następnym poście może pochlipię sobie ;)
28.08.2013
15.08.2013
Krok po kroczku "robi się"
I pomyśleć, że to już tydzień od kiedy wróciłam znad morza. Wiele dziewczyn z blogowego świata, który podglądam, nadal lub dopiero tam są i tak sobie tęsknie spoglądam na zdjęcia. Muszę się jednak pochwalić, że w przedostatni dzień Młody nauczył się co nieco sam chlapać w kole. Jednak dla takiego malca to nie lada wyzwanie poddać się wyporności ;) Było też gonienie latawca i wariowanie z mamą. Efekt taki, że od tygodnia katar się ciągnie ;)
Po przyjeździe do domu mogłam w końcu na żywo podziwiać efekty działalności M. w "czasie wolnym". Okno w łazience jak ta lala i chociaż ogromne w porównaniu z tym małym pomieszczeniem, to mi się bardzo podoba! Kibelek z widokiem jak się patrzy :)
Niestety bardzo ciężko zrobić tam fotkę, która chociaż trochę przybliżyłaby Wam skalę. Powiem tylko, że okno kończy się prawie w narożniku (przy tym większym skrzydle), a ja robiłam zdjęcie z progu drzwi ;) Od tego czasu zaszły już dalsze zmiany. Nowe wc jest tuż przy oknie, w miejscu gdzie na zdjęciach widać niebieską miskę. Jakoś uznałam, że żadne stylizacje nie mają racji bytu w tym bałaganie ;) więc widzicie dokładnie tak, jak to wyglądało. Natomiast tam gdzie widać umywalkę będzie prysznic. Póki co M. dokończy teraz wylewkę i niebawem pojawi się nowa podłoga. I skoro o niej mowa, to wszystko dobrze się skończyło! Okazało się, że czerwień objawiła mi się w oczach (gdy widziałam pocięty kamień) z racji pomieszczenia, w którym płytki oglądałam. W rzeczywistości są to bardzo delikatne pomarańcze, żółcie z domieszką szarości w wielu odmianach. Zresztą pokażę w następnym poście. Najważniejsze, że kryzys czerwoności minął!
A na koniec tego wpisu miseczka jeżyn dla Was. Straszny busz tu z nimi mam, ale ambitnie planuję je z czasem doprowadzić do ładu. Na następne zbieranie muszę się jednak lepiej przygotować, bo powiem Wam, że wyprawa w japonkach to nie był dobry plan :D Myślałam, że jestem sprytna wciągając długie grubsze portki i taką bluzę. Niestety zupełnie nie pomyślałam o obuwiu. A jak już weszłam w te krzaczory, to bez sensu było się wycofywać i drugi raz te męki przechodzić. Tak więc jutro glany! ;)
Bardzo się cieszę, że kilka nowych dziewczyn zawitało u mnie. Sama podglądam Wasze piękne domki / mieszkania i czuję się zaszczycona, że zechciałyście u mnie zostać na dłużej. Dopinguje to zarówno do blogowania, jak i inwencji twórczej w działaniu. Postaram się więc bywać tu częściej, ale z drugiej strony nie mam serca zadręczać Was zdjęciami remontowymi :)
P.S. Z ostatniej chwili - jest szansa, że jutro wymienimy okno w pokoju dziennym, a to już będzie coś! Widok z łóżka (tak, tak, pokój dzienny ma wiele funkcji) prosto na ogród :)
5.08.2013
Małe szczęścia
Wczoraj miałam wyjątkowe szczęście i to przynajmniej potrójne. Najpierw zwijając się z plaży znalazłam w piasku resoraka z ulubionej bajki Młodego. Jakiś biedny dzieciak zgubił, ale za to mój się cieszył, jakby dostał nowiutki prezent ze sklepu. Idąc w kierunku zejścia trafiłam jeszcze na zasypaną foremkę do babek z piasku w kształcie kogucika - znowu radość Młodego. A gdy odpaliłam później bloga, to niespodzianka dla mnie - wygrałam candy u Eweliny :) Piękną broszkę! Niby to wszystko małe rzeczy, ale jakie pozytywne!
Nasze plażingowanie powoli dobiega końca. Pogoda w tym roku wyjątkowo nam dopisała i wykorzystujemy dni na piachu na maksa.
Uskuteczniamy również wszelakie zbieractwo - Młody muszelki i ładne kamyczki, moja mama płaskie kamienie na podstawki pod świece, a ja czarne kamyki i patyki wymoczone w morzu. Z tymi czarnymi kamyczkami to jeszcze kilka lat mi zejdzie zanim zrealizuję pomysł z mojej głowy ;)
Słońce wiadomo - nad morzem bardzo pożądane, ale ja wolę gdy chmur jest więcej i skutecznie zniechęcają innych wczasowiczów. Jest spokojniej i można w końcu odetchnąć głębiej.
I chociaż dobrze nam tu z Młodym z moją mamą, to tęsknimy już za M. i naszym "placem budowy". A mi się już chce porannej kawki na naszym tarasie, gdzie siadam na wygodnym fotelu w przyjemnym cieniu.
Taki właśnie widok mam, gdy zadzieram głowę do góry. Gdy zawieje lekki wiaterek, to listki cudnie szumią. Gorzej jest z nimi na jesień ;) I z kwiatkami wczesnym latem... Zamiatanie tarasu przynajmniej dwa razy dziennie :)
Tak poza tym to w domu czeka mnie wyzwanie. Łazienka. Nie mam pojęcia jaki kolor ma być na ścianach, jakie płytki. Łazienka jest naprawdę mała, za to z dużym oknem, ale od wschodu i to osłonięte drzewami. Na podłodze będziemy mieć kamienne płytki w matowych czerwieniach (tak mniej więcej). Płytki upolował mój ojciec, a że to kamień, to darowanemu koniowi się nie zagląda... Tylko nijak nie wiem jak to zgrać kolorystycznie. W ostatniej Werandzie Country spodobała mi się taka łazieneczka (zwłaszcza ta półeczka).
Ale jak to zgrać z tymi płytkami na podłogę...?
Pozdrawiam Was cieplutko (i przesyłam wiaterek spragnionym wytchnienia od upałów). Witam również nową obserwatorkę - Agea, zaraz lecę do Ciebie podglądać :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)