31.03.2014

Wyniki candy :)

Jak Wam udało się przestawić na zmieniony czas? Niedziela pewnie jeszcze jakoś, ale poniedziałek to już gorzej - tak jak u mnie? Całe szczęście, że słońce świeci i jakoś łatwiej przeboleć tą skradzioną godzinę snu ;)

Na osłodę dla jednej z Was wyniki losowania mojego pierwszego candy


Bardzo Ci gratuluję! Podeślij proszę adres na maila :)

A wszystkie Was zapraszam już niebawem na zabawę Podaj Dalej - skandynawskie gazetki.

Ściskam ciepło i pędzę do ogrodu!

21.03.2014

Do czego służy szydełko? + ogrodowy raport

Krótka historia z życia naszego wzięta. Do czego Waszym zdaniem służy szydełko? U nas dość często służy do wyjmowania małych klocków lego z dziur na śruby w łóżeczku Młodego. Jak się okazuje nie tylko w tym celu szydełko współpracuje z lego. Parę wieczorów temu Młody oglądając bajkę bawił się bezmyślnie jednym klocuszkiem (takim okrąglutkim), a ja mu herbatę w kuchni szykowałam. I nagle zawołanie, które zwatowiło mi nogi: "Mamo, utknął mi klocek w nosie i nie mogę oddychać!". Jak miło, że nie padłam z wrażenia na miejscu ;) Pędem na ratunek i: wydmuchiwanie nic nie dało. Patrzę do środka - cholerstwo tkwi już dość głęboko. Błyskawiczna wizja jechania do szpitala (godzina 20-ta, ja już myśląca o ciepłym łóżeczku) - o nie! Tylko czym wyciągać?! Pęseta nie sięgnie i nie złapie. Ta-dam! Chwyciłam latarkę i szydełko 3mm. Młodego tak zmroziła ta wizja, że ani drgnął. A ja wprawnym ruchem lekko półobrotowym do nosa i dawaj. Udało się! Jeszcze tylko szybko winko dopadłam, żeby nerwy ukoić ;) Tak więc - pielęgnujmy rękodzieło w domach naszych!

***

Jakby ktoś jeszcze nie zauważył, to wiosna pełną gębą. Przez różne przypadłości chorobowe i pogodowe z pracami ogrodniczymi nadal w tyle jestem, ale wczoraj udało mi się co-nieco nadgonić.

Przede wszystkim zebrałam się na odwagę, by przyciąć papierówkę. Czytałam już od stycznia jak się do tego zabrać, naoglądałam się dziesiątki schematów, ale obawa była. Jednak chęć ratowania drzewka wzięła górę. Przez wiele lat papierówka była przesłonięta wielgachnym krzaczorem jaśminowca. Niemal zero dostępu do słońca. Jabłonka radziła sobie jak umiała i wypuściła gałęzie w górę, ale ile można. Krzaczor już przed zimą został wycięty w pień a na wiosnę należało drzewko ciut odmłodzić. Póki co delikatnie, żeby szoku nie doznało. Jakoś poszło i jestem z siebie dumna :)

To mój zestaw młodego sadownika.

A to już omawiana papierówka:

 Wprawne oko zauważy, że jeszcze sporo trzeba przy niej zrobić, ale na ten rok cięcia jej wystarczy - naprawdę spora gałąź z góry poleciała.

W ciągu ostatnich dni rozochociły się moje krokusy wysadzane jesienią na wrzosowisku.

Liczę na to, że rozkręcać się będą w kolejnych latach.

W ta wielka piękność uchowała się na tej rabacie gdy ją zakładałam - piękna niespodzianka.


Odkryłam też w ogrodzie dwa miejsca z przylaszczkami (że to przylaszczki do dzięki Magdzie z Barw Ogrodu wiem teraz). Cudne fioletowe kwiatuszki (chociaż na zdjęciu niebieskie wyszły) - mam nadzieję, że będą się rozrastać.

Ciekawe, czy kiedykolwiek się tego śniegu styropianowego pozbędę z ogrodu...?

A na koniec muszę się Wam pochwalić, że końcu pierwsze nasionka posiane. Wczoraj z Młodym zagospodarowaliśmy inspekt, który Połówek sklecił mi ze starego okna. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa i ogromnie Ci Mężuniu dziękuję za niego :)
W sumie niezbyt dużą przestrzeń udało nam się podzielić tak, że są i marchewki, i rzodkiewki, i natka, i szczypiorek, i sałata, i szpinak, i koperek. Wszystko z myślą o podskubywaniu przez Młodego, a nie do szerszego wykorzystania ;)


Wykorzystaliśmy kolorowe patyczki z opisem gdzie co jest, żeby nawet Połówek się potem zorientował co to za roślinki ;)


Mam nadzieję, że dzisiaj też nam się uda coś ogrodowego popełnić, chociaż po wczorajszej walce z piłą mam zakwasy w rączkach ;)

Ściskam ciepło razem ze słońcem i przypominam spóźnialskim o candy :)

17.03.2014

Wiosna nareszcie!

Dziewczyny, jakiś skandal z tym moim pisaniem. Pomysły na posty są, zdjęcia też, a organizacja leży i kwiczy ;) Wstyd i hańba dla mnie normalnie... Koniec tego "rozbybłania"! Wiosna (kalendarzowa) lada dzień, więc daję sobie kopa w d...ę.

W ostatnie dni (nie licząc "cudnego" weekendu) pogoda dała czadu i było po prostu super. Pracy w ogrodzie tyyyle i jeszcze trochę. No mnóstwo po prostu. Jednak ile razy wyszłam z zamiarem zrobienia czegoś konkretnego, to odkrywałam "coś" czym musiałam się zająć najpierw. Te cosie to głównie roślinki, które pojawiły się w najmniej spodziewanych miejscach. Krótki przegląd:

Odkryliśmy z Młodym cały rząd tulipanów i krokusów. Zaraz obok jesienią wsadzaliśmy jagodę kamczacką i cudem nie zdewastowaliśmy tych cebul! Przy okazji - kamczacka ładnie nam się przyjęła i trzymamy za nią kciuki ;)


Okazało się również, że wokół orzecha włoskiego, gdzie barwinek rośnie jak szalony (a nie kwitnie ni w ząb) również ukryło się wiele cebulowych. Fragment ten jest na liście "miejsc do ogarnięcia". Barwinek będzie musiał się wyprowadzić, bo później i tak nie można wśród listków odnaleźć opadłych orzechów.


W miejscach oczyszczonych jeszcze jesienią również pojawiły się zwiastuny wiosny. Chociaż niektóre dopiero co się wprowadziły do ogrodu - jak te zdobyczne przebiśniegi.

Nie są z dzikiego stanowiska - nie popełniłam przestępstwa :) Można wręcz powiedzieć, że prawnie mi się należą, ale o tym chyba cały post będzie.

Krokusy na wrzosowisku zaczynają kwitnąć (ale czekam na wszystkie by Wam pokazać), tulipanki wychodzą z ziemi, puszcza listki wiciokrzew, floksy też się gramolą ;)


Niestety delikatne roślinki nie mają szans w starciu z moim "ślepym" i "sklerotycznym" mężem (kocham go, ale wiecie...). Zaczęłam więc budować "barykady antymężowskie" z patyków, które mi się nawiną pod rękę. Żaden cud architektury, ale działają ;)


Kiedy ja zajmowałam się ogrodowymi odkryciami - jak np. tymi ciemiernikami, które przetrwały nad "rowem kanalizacyjnym" (niezakopany jeszcze fragmencik)


to moi panowie zajmowali się typowo męskimi sprawami i roślinki mieli gdzieś (Młody nie do końca na szczęście)


Niestety największe wyzwanie, czyli warzywnik, nadal przede mną. Ja wiem, że to ostatni dzwonek, a nawet lekko po, ale nie tracę nadziei. Obecnie wygląda to tak:

Po prawej miejsce, gdzie rosły krzaczory (widać je po lewej jak cały podjazd nam zajmują) - tutaj będzie główna ścieżka w warzywniku, bo karczować sił nie mam. Zobaczyć też możecie inspekcik, który Połówek sklecił mi ze starego okna i kompostownik, za którego bazę posłużyła paleta od drewna kominkowego.

Musze się wziąć za ten fragment (jakiś mini pług by się przydał), bo siać trzeba! Tym bardziej, że dotarły w końcu nasionka z Zielonego Kącika Badawczego :)


Tak więc trzymajcie kciuki, bo pogoda obecnie nie służy, ale kilka rozsad sobie chociaż przygotuję. Wiem, że niektóre z Was mocno mnie wyprzedzają, ale lepiej późno niż wcale ;)

Ściskam cieplutko, nadal zapraszam na moje candy i dziękuję tym, które już się zapisały - bardzo, bardzo się cieszę. I witam nowe obserwatorki, które trafiły do mnie w ostatnim czasie. Zapraszam do komentowania!

4.03.2014

Candy time!

Moje Drogie Czytające!

Jak już wspomniałam w poprzednim poście - minął roczek mojego blogowania. Rok, w którym dzieliłam się z Wami moimi dokonaniami rękodzielniczymi, postępami remontowymi, planami ogródkowymi, a czasem życiowym biadoleniem. Wszystko cierpliwie znosiłyście, podnosiłyście swymi słowami na duchu, doceniałyście i chwaliłyście. Cieszę się, że odkryłam ten świat blogowy i Was - kochane duszyczki. Zawsze można liczyć na Wasze rady i dobre serce. Nie będę wymieniać żadnej z imienia, bo boję się iż którąś nieumyślnie bym pominęła. Wy dobrze wiecie o kim mówię :)

Mam nadzieję, że kolejny roczek będzie równie wspaniały. Mam również nadzieję, że uda mi się częściej pisać i rozwijać pod Waszym czujnym okiem ;)

A dziś moje pierwsze małe candy dla Was. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Do wylosowania czekają takie prezenciki:


Powoli zbliża się sezon grillowy i pojawi się więcej sałatek, a do nich potrzebna jest oliwa lub ocet. A żeby je ładnie wyeksponować mam dla Was dwie buteleczki - mniejszą z rączką i dzióbkiem (do zdjęcia pozuje identyczna moja, którą mam w kuchni) oraz druga - zakręcana, lekko niebieskawa. Do tego motylki, bo przecież wiosna tuż tuż, oraz króliczek robiony przeze mnie, bo Wielkanoc się zbliża. Króliczek jest miętowo-niebieski, mięciutki i na pewno ucieszy małe lub całkiem duże dziecko :)


Mam nadzieję, że podobają Wam się te przydasie. Jeśli tak, to zostawcie komentarz z wyrażoną chęcią udziału w losowaniu i zamieśćcie podlinkowany benerek na swoim blogu. Jeśli znajdą się jakieś anonimki, to podajcie maila (żeby nie było wątpliwości przy losowaniu). Nowe osoby zachęcam do obserwowania, ale nie jest to warunek konieczny. Zapisy potrwają do 29 marca, a losowanie 30-go na osłodzenie zmiany czasu :) Banerek poniżej.


Zapraszam serdecznie :)