Październik boski w tym roku, ale już chyba każda z Was o tym u siebie pisała ;) Co prawda od paru dni jakoś tak szaro się zrobiło. Jednak ja żyję od weekendu do weekendu, a te wynagradzają cały tydzień ostatnio. Moje pierwiosnki postanowiły z tej okazji znów zakwitnąć :)
Śliczne takie, no i mam pewność, że się przyjęły po przesadzeniu - punkt na liście ogrodowej odhaczony ;)
Niemalże w kąciku kwitną jeszcze ostatnie bratki. Te malutkie, ulubione moje. I jeśli mnie oko początkującego ogrodnika nie myli, to porozsiewały się w okolicy - kolejny punkt na plus :)
Udało mi się też złapać ostatni piękny zachód słońca (po tym dniu już szaro się zrobiło). Słońce idealnie się wpasowało między konary wierzby, tuż przed zniknięciem za wzniesieniami moreny WPNu :)
Ale miało być o małych dziełach. Oczywiście kwiaty takimi dziełami są, ale nie moimi przecież. A ja popełniłam rabatę. Nieforemną, ogrodzoną tymczasowo (potłuczone dachówki, stare cegły i większy konar też się tam znalazł). Rabata kwasolubnych. Jakoś tak mnie ciągnie w ten kwas ;) To większe "cóś" to jeżyna pachnąca (akurat nie "kwasowa) i pojawiła się tam wcześniej - po wyprawie do ogrodu botanicznego w czerwcu. Moja mama jednak odwiedziła ostatnio Leroya M. i tam wyprzedaż była. Po 2zł sztuka. Przytargała mi dwie żurawiny, dwie azalie, 5 golterii i jeszcze 3 żurawki (one w innym miejscu wylądowały). Tyle radości za 24zł!
Dodatkowo pomiędzy tym wszystkim wylądowało 20 cebulek krokusów - powinno być bosko :).
Zdjęcia pstrykałam jeszcze brudnymi łapskami ledwo ostatnią roślinę wsadziłam. Jak widzicie za worami jest wrzosowisko. A tam gdzie leżą wory i stoi trampolina (Młody mi "czynnie" towarzyszył w pracach) z czasem powstanie ścieżka od domu do furtki. Tak więc powoli się dzieje i kształtuje ten mój chaos ;)
Ten ślimak zasłania element, który nie koniecznie musi być na zdjęciu. Mały wspomagacz prac ;)
I rzut oka na wrzosowisko powstałe w zeszłym roku. Niestety kilka wrzosów wypadło, część musiałam bardzo poobcinać zostawiając tylko te żywe fragmenty. Tak więc pojawiły się nowe. Może one dadzą radę :) Oczywiście nie szczędziłam im kwaśnej ziemi ;)
I jeszcze jeden rzut oka, bo chciałam Wam pokazać jak ładnie orliki się tu wysiały i wyrosły. One coś tak lubię na tej korze... W domu rodzinnym też podobną miejscówkę sobie wybrały...
Tak czy inaczej - wrzosowisko zrobiło się rabatą całoroczną :) Na wiosnę pojawiają się krokusy, potem zakwitną orliki, a jesienią wrzosy. Jest więc prawie idealnie ;)
A nad tym zakątkiem jak widzicie czuwa latarenka solarna (Biedronka). Wieczorem wygląda bardzo nastrojowo. Tylko już chłód daje się we znaki baterii i traci na jasności ;)
Niestety na ogarnięcie warzywnika (tej jego lepszej części) nie zostało już wiele czasu i dojechałam póki co tylko do połowy :D
W ziemi zostały ostatnie marchewki Młodego. Natka jeszcze ładnie się zieleni i wciąż korzystamy. Szparagi trzeba by już przyciąć do ziemi. Oby słońce znów w weekend było...
Na koniec chciałam Wam jeszcze pokazać mój prezent Gwiazdkowy, bo jeszcze nie miałam okazji. Jednak dopiero ostatnio zaczęłam go używać :D Ja wiem, że wiele z Was podobne prezenty dostaje. Jest to przecież jak najbardziej kobiecy prezent, prawda? ;)
Zdziałałam sobie w końcu półkę na książki do takiej jednej wnęki :) Jeszcze kilka drobiazgów i będzie to pierwszy fragment naszego domku, który będę mogła pokazać bez wstydu! Najważniejsze, że moje ulubione książki w końcu są ze mną, pod ręką, na widoku - bardzo kojące to dla moich nerwów ;)
Ściskam Was cieplutko, ustawiam publikację tego posta i uciekam.
P.S. Komentujcie ile wlezie, bo to daje wielkiego kopa energetycznego - zresztą same to wiecie :)