30.05.2014

Krótko o ogrodzie i prośba do Was

Trochę się podciągam w pisaniu (tylko dwa tygodnie przerwy), a to już coś. U mnie standardowo Młody znów chory :D Tydzień do przedszkola pochodził, w sobotę mieli wielką Majówkę, szalał jak dziki i mamy tego efekty. Ręce opadają...
Cóż poza tym? Wkroczyłam w wiek "chrystusowy" jak to mówią mi dookoła, a nadal mi się wydaje, że 24 mam. No może 26 w porywach ;) A tu już 1/3 wieku za mną! Jednak nie czuję się na tyle i nie mam zamiaru się czuć, więc jakby nie było tematu.
Zmiany to właściwie tylko w ogrodzie zachodzą. Wszystko rośnie na potęgę, przydałoby się więcej ziemi pod warzywnik, czasu brak - czyli standard.
Małe zmiany zaszył "pod folią" (No dobra - naście lat temu w tym miejscu był tunel foliowy, ale nazwa została). Moja mama nie mogła się pohamować na targu i dzięki temu pojawiły się selery, pory i kalarepki. To raczej na drugim planie, a z przodu resztki szpinaku, rzodkiewka, roszponka Młodego i koperek.
W tle oczywiście mój niezawodny busz ogrodowy. Chociaż muszę się pochwalić, że we wtorek minimalnie odkopałam rosnące tam m.in. maliny i wyrwałam góry nawłoci i topinamburu.

Kolejnym zakupem mamy były sadzonki pomidorów i papryki. Kilka odmian - zobaczymy co z tego wyjdzie. Wymyśliłam sobie, że fajnie im będzie przy zachodniej ścianie domu, w zacisznym kąciku, gdzie ostre południowe słońce nie parzy, ale potem do samego zachodu jest doświetlone ładnie.

Jak widzicie rów od kanalizy nadal nie do końca zakopany... Mamy przez to skarpę pomidorowo-paprykową ;)
A pomiędzy sadzonkami z Młodym posialiśmy różne odmiany bazylii i jakieś inne ziółka jeszcze.

Oczywiście z oznaczeniem patyczkowym :)

Natomiast w miejscu "właściwego" warzywnika pięknie sobie rośnie groszek wraz z sałatą.

W tle bób, dymka i małe buraczki (musicie uwierzyć mi na słowo).

Poniższy widoczek bardzo mnie cieszy ile razy spojrzę. Uprawa współrzędna jak się patrzy! Co jak co, ale sałata pięknie mi rośnie :)

Nie wiem czy dobrze to widać, ale zainwestowałam w obrzeże trawnikowe, żeby te moje grządki jakoś wydzielić. Nie mam sił na skopanie całego tego fragmentu, a jakoś trzeba było je wydzielić, bo trawsko wchodziło korzeniami.

A ten wolny paseczek też jest zagospodarowany, chociaż słabo to widać.

Wprowadził się tam fenkuł. Trzyma się dzielnie chociaż lekko przystopował z rozwojem :/

Oczywiście od czasu zrobienia tych zdjęć więcej rzeczy podrosło, wyrosło itp. Jagoda kamczacka dojrzała np. Mam nadzieję, że w niedzielę nadgonię z robieniem zdjęć, to się będę dalej chwalić i inne zaległości nadrobię.

A dzisiaj na koniec wielka prośba do Was. Wspominałam już o tym wcześniej - w końcu pracuję. Jest to taki punkt informacji ekologiczno-turystycznej przy urzędzie miejskim. Jestem urzędasem jakby nie patrzeć ;) Sprawa wygląda następująco: starając się o posadę musiałam przedstawić moją koncepcję funkcjonowania punktu. M.in. wymyśliłam sobie blog. Ostatnio udało mi się go w końcu założyć. Zanim jednak fama się rozejdzie po naszej miejscowości, zanim ktoś tu zacznie regularnie zaglądać, to przydałoby mi się trochę ponabijać statystyki. Jakoś najlepiej do przełożonych przemawiają ;) Więc jak byście były takie kochane i czasem zajrzały tam, to bym była baaaaaardzo wdzięczna. Nic nie trzeba komentować jak się nie chce. Nic nie trzeba obserwować tym bardziej. Tylko czasem otworzyć stronkę. Adresik brzmi: centrumekoinfo.blogspot.com
Wiem, że mnie wspomożecie więc już z góry buziaki do Was ślę :)

16.05.2014

Post chaotyczny i bez polotu

Znowu taka wyrwa czasowa mi się zrobiła. Słabo, słabo... W pracy już jako tako się ogarnęłam, ale żeby nie było za prosto, to Młody znowu choruje. Ten to sobie zawsze taki moment wybierze, że ręce opadają. Ciężko wziąć zwolnienie zaraz na samym początku pracy, więc Połówek pełni dyżur. A ja wiszę na telefonie ;) Nerwy szarpie też odprowadzanie do przedszkola (zanim zachorował)... Do tej pory po obiedzie zwijałam go do domu, teraz czas się wydłużył znacznie i chłopiątko nie jest zadowolone. No a teraz ta przerwa znowu go rozstroi! Ech.

W pracy staram się wysmażyć bloga. Nie mam weny coś, bo głowę w domu zostawiam. Ale za to możecie się domyślić jaka będzie moja prośba, jak już blog ruszy. Ktoś mi musi na początku statystyki ponabijać :D Bo chociaż na swoim aż tak bardzo nie zwracam na to uwagi, to wiecie jak to jest w pracy - liczą się wyniki. Ale to jeszcze chwileczka...

Po pracy ciężko coś zrobić ostatnio. Majówka wychłodziła wszystko, ale zielsko daje radę. Z tymże u nas ostatnio pada i nie ma kiedy rzucić się w ten busz. Na szczęście wszystkie siewy przetrwały te mrozy, bo te najbardziej wystawione pookrywałam włókniną. Cieszą mnie te moje roślinki strasznie, ale jak już spojrzę lekko w bok na to ile pracy czeka, to załamka normalnie. Potrzebuję siebie normalnie w trzech osobach (trójca święta niemalże). Jedna do pracy, druga do ogrodu a trzecia w domu z Młodym. Ostatnio nie mam nawet kiedy pisać komentarzy u Was. Ciągle tylko gonię zaległości. Czytam Was wszystkie, chociaż z opóźnieniem. Podziwiam te wszystkie, które i praca i dzieci i dom wysprzątany i jeszcze ogród ogarnięty. Jak? No jak Wy to robicie?! Bardzo liczę na to, że już słońce wypełznie na dobre a z nim Młody do ogrodu i coś w końcu porobię. Bo jak on w domu a ja na zewnątrz, to co chwilę tylko wali pięścią w okno. Mamo to, mamo tamo i taka robota z d... za przeproszeniem.

Na przyjemności (czyt. szydełko) ostatnio czasu brak. Robię jeden mały upominek, ale dosłownie kilka machnięć ręką dziennie. Ale będzie. Miałam Wam zdjęcia ostatnich dokonań zrobić i nic. Nie ma kiedy. Muszę puścić dalej w świat gazetki. Nie ma kiedy.

Dzisiaj tylko zdjęcia zaległe. Naprawdę obiecuję, że się poprawię...

Tak kwitła moja papierówka, którą staram się do życia przywrócić :)

W inspekcie aż miło popatrzeć - jedyny fragment ogrodu, który na bieżąco odchwaszczam :D

Jagody kamczackie mimo swych niewielkich rozmiarów zawiązały owoce - super roślinka; polecam każdemu!

Tak wyglądały nasze pierwsze zbiory ogrodowe w sezonie :)

To tyle na dziś. Niebawem kolejny rok życia mi się zacznie, a z nim mam nadzieję lepsza organizacja zostanie mi zesłana :)) Tak, wiem - sama w to nie wierzę...