Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj kilka nowych fotek z naszego ślubu. W końcu ten blog to ma być dokumentacja naszego życia i powstawania domku, więc nie muszę sobie żałować ;)
Nie chcieliśmy żadnej stylizowanej sesji, dlatego też nie było w pełni profesjonalnych fotografów. Miało być naturalnie, na luzie i już :)
Jak już pisałam, do kościoła prowadziła nas eskorta motocyklowa (tutaj akurat już podjeżdżamy i ekipa trochę się rozciągnęła) - my jedziemy w tym niebieskim aucie.
Ja oczywiście do ostatniej chwili biegałam i zajmowałam się tym czym nie powinnam ;)
Ponieważ nie chcieliśmy, żeby wszystko odbyło się standardowo, a trafiliśmy na bardzo fajnego organistę to... Kiedy M. ze świadkami wchodził, to na organach zagrane zostało Boso zespołu Zakopower. Natomiast kiedy mnie ojciec prowadził do ołtarza, to również bardzo niestandardowo, szliśmy do Whiter Shade Of Pale zespołu Procol Harum :) Nie muszę chyba nawet pisać, że goście byli bardzo zaskoczeni, a atmosfera nie była już taka sztywna.
A tutaj właściwie już bez możliwości odwrotu ;)
Oczywiście mimo wymiany mojej obrączki na większą i tak były problemy z wciśnięciem jej na palec ;)
A tu już możemy uciekać! Na wyjście z kościoła, zamiast tradycyjnego marszu, organista zagrał nam Final Countdown zespołu Europe :) Tym już rozłożyliśmy wszystkich na łopatki ;)
I jeszcze dwa ujęcia z pozowania na motocyklu kolegi
I podziękowania dla naszej obstawy
Więcej nie będę Was już męczyć. Wracam do mojego chorowania (zatoki nadal nie odpuszczają!).