Ręce opadają - wiem. Nic nie piszę nawet na usprawiedliwienie, bo to już nudne się stało... Powiem tylko, że dostałam mobilizującego "kopa" od Niezapominatki i aż wstyd będzie jak czegoś nie zmienię ;) Także tego... Zdjęć robiłam sporo, foldery zrobiły się cztery i pojawiło się pytanie - "delete" i zapomnieć, czy jednak powspominać? Żal mi się zrobiło i dlatego będą retrospekcje w najbliższym czasie :)
Na dobry początek piękne i pyszne wspomnienie - czereśnie!
Czy ja już zachwycałam się tą czereśnią na blogu? Chyba nie... A więc! Rośnie sobie lichutko lat wiele. Owoców ni hu-hu. Już ją właściwie w myślach na śmierć skazałam. Noooo, ale w tym roku - pyszotka! Garści nawet kilka się udało zebrać :) I nie że wszystko Młody wciągnął (jak np. truskawki, na które jeszcze się nie załapałam). Czereśnie dane mi było spróbować, a ja czereśnie uwielbiam :D Jupi! - radość ogrodowa.
Teraz kolej na orliki.
Na dobry początek piękne i pyszne wspomnienie - czereśnie!
Czy ja już zachwycałam się tą czereśnią na blogu? Chyba nie... A więc! Rośnie sobie lichutko lat wiele. Owoców ni hu-hu. Już ją właściwie w myślach na śmierć skazałam. Noooo, ale w tym roku - pyszotka! Garści nawet kilka się udało zebrać :) I nie że wszystko Młody wciągnął (jak np. truskawki, na które jeszcze się nie załapałam). Czereśnie dane mi było spróbować, a ja czereśnie uwielbiam :D Jupi! - radość ogrodowa.
Teraz kolej na orliki.
Te pierwsze nie są oczywiście ani granatowe, ani fioletowe. One na żywca to taka ciemna fuksja były. I teraz pytanie za sto punktów - czy nasiona z nich dadzą potem rośliny z takim samym kolorem kwiatów? Aga.Felice sobie zamówiła nasionka różowych (jeśli dobrze pamiętam) i będę zbierać (jessssu - pierwszy raz w życiu :D ), więc jak ktoś jeszcze chce to rączka do góry. A do Agi - ja sobie zamawiam te Twoje kanadyjskie na wymiankę! (- jeśli nie doczytałaś tego w komentarzu u siebie)
Zapowiadałam okazanie prezentu od mojej mamy. Przeciągało się to w czasie, bo chciałam fajowe zdjęcia porobić. Ale do tej pory się nie udało. No ciągle coś! Tak więc póki co brzydka focia byle jaka. A jak się uda, to pikną zrobię, z ogniem i takie tam. No właśnie - bo to kominek meksykański jest :)
Póki co kolor taki tam sobie. Ale jak się dobrze przepali, to się przebarwi. Już lekko zaczął i będzie ładna terakota chyba :) Grzeje milutko w chłodne wieczory, a ten model ma na dodatek funkcję grilla. Jeśli lubicie posiadówki ze znajomymi (w samotności zresztą też) to polecam :)
Następny punkt - czosnek Krzysztofa.
Cosik słabo z nim. W zeszłym roku miałam dwa kwiatostany. Jedna cebula chyba umarła? Ten też jakoś ledwo przędzie. Niby roślina stepowa, a jednak kiepsko. Ktoś ma jakieś pomysły i rady? Cebul przybyszowych ponoć mało wytwarza, więc nie liczę na nie. Może zebrać nasiona i cierpliwie czekać?
W kwestii nasion to przypominam się z moimi makami wschodnimi. Makówki już się zawiązały - jeszcze tylko mocy ustawowej muszą nabrać. Jak ktoś jest chętny to z radością wyślę nasionka.
Powoli dojrzewają porzeczki.
Ale naprawdę powoli. Dobrze zaczęły jak jeszcze słońce świeciło. Niestety u nas już od dłuższego czasu zimno, szaro i mokro. Młody już nie może się doczekać i jego cierpliwość jest wystawiona na ciężkie próby (ja tak czekam na żółta porzeczkę...).
Póki jeszcze ciepełko dawało, to zdążyłam wysadzić pomidorki koktajlowe. Niestety z racji pogody jakoś im niespieszno do dalszego wzrostu.
Na pocieszenie mam na szczęście moje buraczki :)
Rozsadę robiłam w domu, a potem powędrowały na grządkę wzniesioną nr 3. W zeszłym roku wszystkie zostały zeżarte przez pluskwy wredne (o nich jeszcze będzie w innym poście). Dlatego w tym roku poszłam na sposób i w Lidlu kupiłam taki mały tunelik foliowy. Robale za głupie są, więc nie przechodziły. Do tego buraczkom cieplutko i zacisznie było :) Teraz folia została zmieniona na firankę z Ikea (takie dwie duże za 15zł dają) - sprawdza się idealnie. Druga dla kapustnych jest ;) Wszystko jeszcze pokażę z czasem.
Na innych grządkach też dobrze się dzieje. Taki groszek na przykład :)
Duuuuużo strąków zawiązał. Niedawno mieliśmy z Młodym wyżerkę. Nie hoduję go na mrożonki czy inne przetwory. Ma po prostu być taki do podżerania. Świeży w sklepie drogi, a z własnej uprawy kosztuje tyle co torebka nasion i czas na wysianie i potem podparcie. Nawet pielić nie trzeba za mocno, bo wyrasta szybciej niż chwasty ;) Angielskie strąki też były i wskoczyły do zupki razu pewnego. Angielskie strąki to z nasion z Kącika Eksperymentalnego z portalu Na Ogrodowej (zresztą jedne buraczki też...). Na zakończenie sezonu mam zamiar wysmażyć posta właśnie o tych eksperymentalnych uprawach. W zeszłym roku wszystko poszło do d... Przezornie jednak część nasion zachowałam i w tym roku była powtórka u mnie :)
Obok groszku rośnie sobie bób.
Zgodnie z radami Kasi Bellingham, bób wysiewam bardzo wcześnie na rozsadę w domu. Chyba jako pierwszy wręcz był w tym roku siany. Używam do tego tutek od papieru toaletowego. Na początku trzeba bardzo dbać o podlewanie (ja często pryskałam z rozpylacza - nawet kilka razy dziennie). Jak już tektura się nasyci, to jest łatwiej. Później siewki wsadzałam do ziemi z tą tekturą. Podrośnięte siewki zdążą zmężnieć zanim pojawią się mszyce, które lubią najbardziej te młode pędy. U mnie w tym roku paskudy weszły dosłownie na jedną sadzonkę - czubek urwałam i tyle się widziałyśmy (na bobie, bo gdzie indziej to i owszem...). Niektóre z Was może pamiętają, że w zeszłym roku jakimiś spektakularnymi plonami się nie chwaliłam. No ale w zeszłym roku to ja nie miałam wzniesionych grządek z wypasioną ziemią :D Kolejny raz wielkie dzięki dla mojego M., który uległ mym namowom ;) A bób już zmężniał od czasu robienia tego zdjęcia. W weekend chyba wskoczy do garnka i będzie na zakąskę do piwka :D.
I cóż... Na dzisiaj to tyle. Następne zdjęcia czekają już zgrane z aparatu w folderach. Nie wiem kiedy wyjdę na prostą, bo póki co zapowiadają się same wspominki. Ale przynajmniej w miarę regularnie będzie :D Na szczęście u Was jestem na bieżąco, chociaż na komentowanie czasu brakowało - przepraszam.
P.S. Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie prawdziwe lato? Normalnie nie przepadam za upałami, ale już mam dość...
I cóż... Na dzisiaj to tyle. Następne zdjęcia czekają już zgrane z aparatu w folderach. Nie wiem kiedy wyjdę na prostą, bo póki co zapowiadają się same wspominki. Ale przynajmniej w miarę regularnie będzie :D Na szczęście u Was jestem na bieżąco, chociaż na komentowanie czasu brakowało - przepraszam.
P.S. Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie prawdziwe lato? Normalnie nie przepadam za upałami, ale już mam dość...
P.S. 2 Wiem, że już trochę późno, ale... ile się uszczykuje z czubka kosmosów, żeby się rozkrzewiły ładnie?? :D