Już się zapowiadało, że wiosna do nas zmierza dużymi krokami, a tu taka zmyła ;) Nie wiem jak u Was, ale u nas co drugi dzień mrozik nad ranem. I tak na zmianę - dzień słoneczny ze wspomnianym mrozikiem albo cieplej za to pochmurnie i z opadami. Ja siedzę uwięziona w domu, opiekując się Młodym na zwolnieniu. W pracy to mnie chyba przeklną, tym bardziej, że w przyszłym tygodniu biorę dni wolne na Gardenię i przyjazd pewnego miłego gościa ;) Mówi się trudno - są rzecz ważne i ważniejsze :D Zresztą przebiśniegi już kwitną, więc mam tylko ogród w głowie ;)
W kwestii Młodego to nic poważnego. Na szczęście nie złapał nic grypowego, co szaleje po kraju. Jedna z jego standardowych infekcji, ale wyprowadzona już przez pulmonologa na prostą. Może w końcu pod taką opieką uda się okiełznać to jego chorowanie... :)
Niby ten czas "wolny" pobytu w domu mogłabym wykorzystać na siewy, ale postanowiłam twardo poczekać do końca Gardenii. Bo jak siewy, to od razu cały dom zastawiony pojemniczkami, doniczkami. Mój gość na pewno nie miałby nic przeciwko, ale... jaszcze by coś podprowadził? :D
Na szczęście poza przebiśniegami inne roślinki tez się budzą i odciągają moje myśli od nasionek :) Poniżej narcyzy przy schodkach do domu:
I te na pseudo trawniku ;)
Tulipany im starsze tym szybciej "wychodzą".
Orliki wypuściły już młode listki.
Krokusy jeszcze bardzo nieśmiało, ale to dobrze.
Na porzeczkach pierwsze młode pączki.
Wsadzony w zeszłym roku powojnik (kupiony po taniości w Biedronce) też wraca do życia. (A miał ciężko, bo w trakcie ubiegłorocznej wichury nadszarpnęło go, gdy wyrwało pergolę po któej się wspinał.)
Bardzo dobrze mają się też jagody kamczackie. W zeszłym roku coś słabo było, ale chyba pomogła im mączka rogowa z Lidla (powoli trzeba się szykować na jej upolowanie w tym roku!).
Pierwiosnki też już się szykują do nowego sezonu.
A w warzywniku można skubać roszponkę z późnojesiennego siewu :)
Myślałam, że w dzisiejszym poście pokażę Wam zdjęcie z nasionami, podobne do tego z zeszłego roku (tutaj), ale... Hmm, no cóż... Obawiam się, że jest tego jeszcze więcej niż ostatnio :D Do obowiązkowego zestawu warzyw doszło jeszcze kilka nowości, a do tego spory wybór kwiatów jednorocznych i bylin. Nie wiem jak się obrobię, ale jakoś będzie trzeba ;)
Optymistycznie zakładam, że z warzywami pójdzie sprawnie, jako że mam (powiedzmy) doświadczenie z zeszłego roku. Moje podniesione grządki się sprawdziły i w tym roku nastąpi tylko zmiana poletek (mój płodozmian można podejrzeć tutaj). Tylko jak to wszystko tam "wcisnąć"? ;)
Z racji ogłupiającej liczby nasion i planowanych siewów pojawią się osobne posty w tym temacie. Wstępnie zasiewy podzieliłam na trzy nadchodzące miesiące i na bieżąco będę zdradzać co się pojawi w tym sezonie u mnie. Może kogoś to zachęci i zainspiruje na przyszły rok? Dzisiaj polecę Wam tylko jedną zieleninę, bez które mój warzywnik już się nie obejdzie. I jeśli macie tylko kawałek miejsca albo większą donicę to polecam z całego serca - szpinak nowozelandzki. Rośnie jak głupi, krzewi się masakrycznie, pełznie na koniec świata. W zeszłym roku miałam cztery rośliny, w tym roku wiem, że dwie to maksimum. Młode listki można wcinać na surowo, starsze podduszam na patelni. Jak Wam gdzieś wpadną nasiona w oko, to bierzcie bez zastanowienia ;)
A za tydzień o tej porze będę na Gardenii - jupi! Teraz pędzę do wielkich porządków, żeby mój gość nie dostał zawału jak przyjedzie ;)
Z racji ogłupiającej liczby nasion i planowanych siewów pojawią się osobne posty w tym temacie. Wstępnie zasiewy podzieliłam na trzy nadchodzące miesiące i na bieżąco będę zdradzać co się pojawi w tym sezonie u mnie. Może kogoś to zachęci i zainspiruje na przyszły rok? Dzisiaj polecę Wam tylko jedną zieleninę, bez które mój warzywnik już się nie obejdzie. I jeśli macie tylko kawałek miejsca albo większą donicę to polecam z całego serca - szpinak nowozelandzki. Rośnie jak głupi, krzewi się masakrycznie, pełznie na koniec świata. W zeszłym roku miałam cztery rośliny, w tym roku wiem, że dwie to maksimum. Młode listki można wcinać na surowo, starsze podduszam na patelni. Jak Wam gdzieś wpadną nasiona w oko, to bierzcie bez zastanowienia ;)
A za tydzień o tej porze będę na Gardenii - jupi! Teraz pędzę do wielkich porządków, żeby mój gość nie dostał zawału jak przyjedzie ;)
Ania
Pomimo, że u mnie pod balkonem też już przebiśniegi to ja jednak uparcie twierdzę, że nic to nie znaczy bo przecież dopiero luty, wszystko się może zdarzyć a nis (nadzieja) mi podpowiada, że prawdziwa zima jeszcze przed nami, no przynajmniej u nas-dzisiaj właśnie puęknie śnieży cały dzień. U Ciebie na ogrodach to rzeczywiście po krótkich oględzinach sytuacji raczej bardziej ku wiośnie...ale rozumiem, że to akurat cieszy?? Któż też tam do Ciebie przyjeżdża??
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka dni temu podejrzewałam, że zima wróci, ale wszelkie prognozy zdają się temu przeczyć. Raczej typowe przedwiośnie się szykuje, którego już dawno nie było. Ale mieszkając w górach to na pewno bym śnieg zaklinała. Za tydzień rozpoczynam jednak najpóźniej trzeba zacząć siewy, a to pewny znak, że wiosna za pasem :)
UsuńA przyjeżdża do mnie taka jedna łobuzerka zielono zakręcona ;) Na pewno się pokażemy razem :D
bardzo optymistycznie :-) ciekawe, dlaczego ja moich orlików nie widzę? będę na G w czwartek i piątek, twój telefon mam. Może i gościa obaczę?
OdpowiedzUsuńJa też Twój mam, więc jest szansa się ujrzeć :) Może na spotkaniu blogerów? Gościa też wówczas ujrzysz na pewno.
UsuńDopiero co napisałam posta o tym jak to wiosennie i zielono jest, a dziś u nas też spadł śnieg. To od was coś musiało przywiać. Cebulkowe wyglądają podobnie, ale pączków to u nas takich nie ma.
OdpowiedzUsuńNasionka... zmora. Ileż trzeba silnej woli, żeby setki torebek ze sklepu nie wynieść. Ostatnio w markecie chyba z pół godziny kontemplowałam nasionkowe regaliki i udało mi się wyjść z zaledwie 7 paczuszkami. Sukces! No nie mów, że byś się rozsadą nie podzieliła ;) I tak za dużo wysiejesz. Mogę się założyć :P
A na sprzątanie szkoda weekendu...
No doooobra - pewnie, że bym się podzieliła rozsadą (już teraz się martwię co zrobię z nadwyżką!) Zresztą jak coś Ci wpadnie w oko z moich nasionek to też mogę :) Do marketu na szczęście poszłam przygotowana z listą, ale przepadłam zamawiając brakujące nasionka w necie. Oczywiście dużo więcej wpadło do zamówienia ;)
UsuńU nas pogoda powoli się prostuje i mam nadzieję, że nie nawali na Gardenię.
A posprzątać muszę. Cudów się nie spodziewaj, ale tak z grubsza chociaż. Dom aktualnie po chorowaniu Młodego wygląda jak apteka ;)
Wiosna to za dużo, u mnie przedwiośnie- słońce, deszcz, śnieg i tak na okrągło, a roślinki tez próbują sił, ale to jeszcze nie pora[ u nas ]sprzątam tylko w soboty [ generalka] jak to mwią raz w tygodniu obowiązkowo ha ha, pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńTak, przedwiośnie. W sumie dawno nie było. Ostatnimi czasy pseudo-zima od razu przeskakiwała w pełną wiosnę. Szkoda tylko, że nie mogę się w jakiś suchy dzień wstrzelić, by owocowe poprzycinać...
UsuńU nas ze sprzątaniem to jest problem - w weekendy M. ma wolne i wtedy naszym ciągłym remontem się zajmuje. A w tygodniu po pracy czasu zostaje niewiele. Dlatego niestety nam się tak gromadzi i gromadzi, aż stan krytyczny czasem osiąga ;) Na szczęście jak łazienka będzie skończona, to będzie można zrobić przerwę do lata i w końcu normalnie pomieszkać :D
dużo się dzieje w Twoim ogródku, aż wyszłam zerknąć co w moim kiełkuje, szczerze mówiąc w ogóle o tym nie myślałam.
OdpowiedzUsuńPączki są Aniu !!
oczu nie mogłam oderwać, aż serce się raduje :):)
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze kilka roślinek zupełnie nie rozpoznaję, taka to ze mnie ogrodniczka :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie z nadzieją, że mrozów już nie będzie.
Ja pewnie też bym wiele przegapiła, gdyby nie długa droga od domu do furtki ;) A co do roślinek, to nie ważne czy się je rozpoznaje, tylko czy oczy cieszą (albo nos chociaż) :)
UsuńKurcze... a jak się żyje jak ja czyli w bloku a dworu zażywa się tylko w drodze między klatka a parkingiem, omijają taki smaczki jakie pokazujesz...
OdpowiedzUsuńNa pewno w mieście tych znaków od wiosny aż tak nie widać, ale jeszcze trochę i dotrze ona wszędzie przecież :)
UsuńDziś rano wysypywałam sikorką słonecznik i podobnie dojrzałam pierwsze pączki na balkonowym winobluszczu. Wiosna czai się za rogiem ;)
OdpowiedzUsuńp.s. Po ostatnich infekcjach obmyślam plan jakby tu rodzinę wzmocnić. Do Gardenii mam sentyment ogromny...jeden z pokazów...mistrzostwa i takie tam ;)
A ja o Tobie oczywiście myślałam zerkając jednym okiem na część florystów :)
UsuńCo do wzmocnienia to mi już pomysły się kończą. Na mnie działa czerwone wino, ale Młodemu przecież nie zaaplikuję :D
U mnie bzy mają już zielone pąki, wiosna bliżej niż dalej, nawet jak na Wielkanoc spadnie śnieg...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko-D.
U mnie bzy tak samo, ale to akurat średnio mnie cieszy - pełno odrostów z korzeni wszędzie a sił brak, żeby z tym walczyć. Co do śniegu na Wielkanoc, to patrząc w dzisiejsze prognozy długoterminowe jest bardzo możliwe...
Usuńu nas w ciągu dnia pogoda potrafi się zmienić i ze słonecznego popołudnia mamy śnieżne zawieruchy. Ot, pogoda. W tym roku krokusy nie wzeszły, nie wiem, dlaczego, ale tulipany też są już na powierzchni.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
lena
Też mieliśmy to szaleństwo pogodowe. Zmiana dosłownie co 5 minut! A krokusowe cebule może coś Ci zeżarło??
UsuńAle masz byczą raszponkę!!! Przykryłaś ją na zimę agrowłókniną? Zdjęcia przepiękne, skąd wygrzebałaś taką czcionkę na napisy na fotkach? Śliczna jest? Gość taki kochany, na pewno nic nie podprowadził, jedynie może zasiał kaszelek ;) ;P
OdpowiedzUsuńRoszponkę wysiałam jesienią późną i tak sobie została. Niczym nie przykryłam, ale ta grządka akurat w miarę osłonięta. Śnieg jednak przykrył jak był. I tak sobie żyje nadal - wytrwała bestia z tej roszponki ;) Czcionkę znalazłam na 1001freeefonts.com
UsuńGość na szczęście mi choróbska nie sprzedał, a Młody szybko się ogarnął, więc zostało wybaczone :)
w górach zdecydowanie dłużej poczekamy na wiosnę, co chwilę pada lub sypie ... zima nie odpuszcza, niestety
OdpowiedzUsuńU nas też jeszcze zima daj znać o sobie. Przez najbliższy tydzień chwila wiosny, a potem znów ma posypać i pomrozić. W marcu jak w garncu ;)
Usuńprzede mną wyjazd za tydzień...aby się nie rozchorować po porządkach w ogrodzie wstrzymuję się ....ale resztkami sił-cudna wiosenka w twym ogrodzie:))
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój ból. Ale zima ma jeszcze wrócić ponoć przed Niedzielą Palmową. Więc ze spokojem w ogrodzie :)
UsuńJa już wytrzymać nie mogę i bez względu na konsekwencje zaczęłam działać w ogrodzie. Może jakoś to będzie :) Muszę jakimś sposobem męża przekonać do rabat wzniesionych, może lepiej jest podeprzeć się Twoim doświadczeniem :)))
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że szpinak nowozelandzki ma zupełnie inny smak. Może jednak dam mu drugą szansę, czasem pierwsze wejrzenie zawodzi :)
U mnie dzisiaj pogoda całkiem, całkiem, więc zaraz startuję z sekatorem :) Rabaty wzniesione polecam - bez przekopywania, mniej chwastów, jedynie podlewania trzeba pilnować (ale też bez przesady).
UsuńNowozelandzki rzeczywiście różni się smakiem. Najlepsze są młodziutkie listki. A zrywanie sprzyja krzewieniu, więc nie ma co się "szczypać" ;) My jemy sporo szpinaku, a taki nowozelandzki zabiera mniej miejsca niż tradycyjny w ilości dla nas wystarczającej. Zwykły wcinamy na surowo w sałatach, a nowozelandzki duszony np. z makaronem.