Post miał być dzisiaj piękny, kolorowy, inspirujący i bogaty, ale... Roboty wkoło od groma. Zatrucie z wtorku na środę mnie dopadło i cała środa (taka piękna była!!) wyleciała mi z życiorysu :/ Ale skoro życie weryfikuje plany, to wpłynęło też na dzisiejszego posta. Bo pod ziemię przecież się nie zapadłam i kilka spraw się poturlało leciutko do przodu ;) Jednak z góry uprzedzam, że zdjęcia nie są najwyższych lotów, pokazują świat (i mój ogród) takim jakim jest, co estetycznie może urazić bardziej wrażliwe osoby. Żeby nie było, że nie ostrzegałam!
Jednak na początek kwitnąca mirabelka - estetycznie na plus :)
W tym roku ma zdecydowanie więcej kwiatów, więc trzymam tylko kciuki, by pogoda pozwoliła spokojnie działać zapylaczom ;) Pachnie obłędnie a rośnie zaraz przy ścieżce do domu, na trasie przelotowej do piwnicy i prawie pod oknem pokoju dziennego - sama radość.
A tuż u jej stóp widok zdecydowanie mniej uroczy ;)
Oczywiście tylko chwilowo, ponieważ wprawne oko dojrzy tutaj całkiem pokaźną ilość różnych tulipanów. Jeśli tylko zakwitną, to będzie bosko. Przy okazji widzicie jaki "cudowny" piach mam na działce zamiast ziemi...
Całkiem niedaleko powyższego obrazka jest mini rabatka (póki co mini), na której rośnie przesadzana przeze mnie krótko po naszej przeprowadzce piwonia.
Może w tym roku zakwitnie?
Po przeciwnej stronie placyku pseudotrawnikowego (trawnika u nas się nie uświadczy - nie jesteśmy fanami pielęgnacji tej formy zieleni) przekwitają już pierwsze botaniczne tulipany:
Jednak całkiem niedaleko nich takie oto radości dają właśnie czadu:
Do wyboru - do koloru jak widać :)
Krok dalej wychodzą już pierwsze szparagi!
Dzisiaj rano doliczyłam się trzeciej sztuki :)
I znów tuż obok piękne kwiatki:
Niestety fiołki nie chcą u mnie rozprzestrzeniać się :( Rosną właściwie tylko pod tym jednym krzakiem agrestu. Jest ich malutko, szkoda mi ich zrywać, więc padam na kolana, by upoić się ich zapachem :D
Za to dwa kroki dalej (u mnie jakoś wszystko tak krok za krokiem rośnie) chyba ładnie przyjęły się kłącza łubinów:
Mam nadzieję, że one zechcą się rozszaleć po tym fragmencie działki...
W pobliżu morela wsadzona pierwszej naszej jesieni i w tym roku doczekaliśmy się pierwszych kwiatków :)
Owoców jeszcze się nie spodziewam, ale i tak - jupi! :)
Teraz mały rzut oka na warzywnik - czyli moje aktualne oczko w głowie.
Druga kwatera gotowa. Nie pomalowana jeszcze, bo czasu nie starczyło. Tym razem w wypełnieniu jej pomógł mi M. i chwała mu za to, bo ja bym się zajechała chyba. Niestety z siewami już nie zdążyłam i ta przyjemność jutro przede mną :)
Jak widzicie zdjęcie jest bardzo robocze. Widać okoliczne chaszcze i standardowo piach. Po lewej pierwsza grządka (tam już groszek dziarsko wschodzi) i kompost liściowy. Tzn. miejsce na takowy. Póki co są tam resztki roślinne z zeszłego roku z tego zakątka. Dla przypomnienia - jest to konstrukcja pozostała po zakupie drewna kominkowego w LM. Muszę tylko zastąpić czymś tą przerwaną siatkę (a może wiecie gdzie można taką "opakowaniową" kupić?) i będzie świetne miejsce na liście :)
Ostatnie zdjęcie również "robocze" i spojrzenie na szybką konstrukcję M. dla Młodego:
Żeby dziecię aż tak niemiłosiernie się nie nudziło, to M. sklecił taką prostą huśtawkę - kilka desek, sznurek, a ile radości! Do tego trampolina wylazła z piwnicy i jakoś można przetrwać w ogrodzie ;) Za to na drugim planie widać mój ugór. Musicie uwierzyć mi na słowo, że rosną tam maliny (zdziczałe z lekka), truskawki (zdziczałe totalnie, ale owocują) i dwie sadzone przeze mnie brzozy w otoczeniu cebulowych. Plus kilka innych zjawisk roślinnych. Tak czy inaczej w zamyśle będzie tam zakątek pseudo leśny. Może trochę szkoda tego całkiem pokaźnego fragmentu działki, ale - jest tam lekki spadek terenu i do tego baaaaardzo piaszczysty. Wody w glebie tam nie uświadczysz... Jednak samosiejkom sosen tam się podoba, a natury trzeba słuchać - będzie leśnie :D
A teraz biegnę odpowiedzieć na komentarze pod poprzednim postem - jakoś nie wyrobiłam w tym tygodniu...