31.05.2013

Druga odsłona

   Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj kilka nowych fotek z naszego ślubu.  W końcu ten blog to ma być dokumentacja naszego życia i powstawania domku, więc nie muszę sobie żałować ;)
Nie chcieliśmy żadnej stylizowanej sesji, dlatego też nie było w pełni profesjonalnych fotografów. Miało być naturalnie, na luzie i już :)

Jak już pisałam, do kościoła prowadziła nas eskorta motocyklowa (tutaj akurat już podjeżdżamy i ekipa trochę się rozciągnęła) - my jedziemy w tym niebieskim aucie.


Ja oczywiście do ostatniej chwili biegałam i zajmowałam się tym czym nie powinnam ;)


Z obstawą męską - po podpisaniu dokumentów udajemy się już do kościoła


Ponieważ nie chcieliśmy, żeby wszystko odbyło się standardowo, a trafiliśmy na bardzo fajnego organistę to... Kiedy M. ze świadkami wchodził, to na organach zagrane zostało Boso zespołu Zakopower. Natomiast kiedy mnie ojciec prowadził do ołtarza, to również bardzo niestandardowo, szliśmy do Whiter Shade Of Pale zespołu Procol Harum :) Nie muszę chyba nawet pisać, że goście byli bardzo zaskoczeni, a atmosfera nie była już taka sztywna.

A tutaj właściwie już bez możliwości odwrotu ;)


Oczywiście mimo wymiany mojej obrączki na większą i tak były problemy z wciśnięciem jej na palec ;)


A tu już możemy uciekać! Na wyjście z kościoła, zamiast tradycyjnego marszu, organista zagrał nam Final Countdown zespołu Europe :) Tym już rozłożyliśmy wszystkich na łopatki ;)


I jeszcze dwa ujęcia z pozowania na motocyklu kolegi



I podziękowania dla naszej obstawy


Więcej nie będę Was już męczyć. Wracam do mojego chorowania (zatoki nadal nie odpuszczają!).

25.05.2013

Dzieła zebrane

   Jednak kolejny pourodzinowy dzień wcale nie jest lepszy. Leżę w łóżku i po prostu zdycham. Nos zatkany aż do mózgu, ruszam dziobem jak ryba, żeby jakiś oddech złapać. O wyglądzie moim i najbliższej mi okolicy lepiej nie wspominać...

Korzystając jednak z tego przymusowego uziemienia, zrobiłam wstępny porządek ze zdjęciami. Tym sposobem mam Wam do pokazania kilka moich wytworów na zamówienie. Jakość zdjęć nie jest rewelacyjna, ale tak się złożyło, że wszystkie robione na szybko, prawie w ostatniej chwili.

Na początek dwie czapeczki, które wybyły do jednej z naszych blogowych koleżanek (zdjęcia jeszcze przed ostatecznym zamocowaniem ozdób - stąd te nitki plątające się).



Kolejne dwie czapeczki dla znajomej ze szpitala, poznanej w trakcie moich dyżurów u Helenki.



Dla tej samej znajomej zrobiłam również moje pierwsze opaski :)



Ostatnia opaska powstała w trakcie Majówki i tę mogę Wam zaprezentować na nowej właścicielce :)

Pozdrawiam Was cieplutko wbrew tej paskudnej pogodzie.

P.S. Dostaliśmy kolejną porcję zdjęć ślubnych i mam nadzieję, że wybaczycie, że Was kilkoma uraczę w kolejnym poście ;)

24.05.2013

Co za początek!

   Początek nowego roku życia mam bardzo nieciekawy (tak, tak - dzisiaj mam urodziny)... Zaczęło się jeszcze wczoraj późnym wieczorem wiadomością, że świeżo upieczony teść trafił do szpitala (na szczęście dojdzie do siebie). Zaraz po północy monitor zrobił mi super prezent i się spalił! Najpierw zaczął się roztaczać niepokojący smrodek, a potem elegancki dymek. Mogłam więc urządzić sobie super wycieczkę do piwnicy, po starego, lampowego klamota. Całe szczęście, że jeszcze się uchował. Ledwo uporałam się z tym fantastycznym zadaniem, to Młody zaczął się kaszlem zanosić. Dzisiaj od rana byliśmy zatem u naszej pani doktor. Na szczęście osłuchowo i w gardle ok...

A plany miałam takie przyjemne... Wczoraj wieczorem miał powstać post w odpowiedzi na dwie zabawy do których zostałam zaproszona. Dzisiaj chciałam zrobić zakupy na pysznego grilla (nawet wbrew pogodzie). Liczyłam też na przyjemny wieczór z moim ślubnym. Życie jak widać ma jednak swoje plany. Mam nadzieję, że to tylko złe dobrego początki i mimo wszystko ten kolejny rok będzie bardzo udany!

A dla Was i dla mnie troszkę też - konwalijka. Jedna z tych, które czekały na bukiecik ślubny :)


21.05.2013

Wielki dzień

   Dziewczyny, przetrwałam! Ale jednak trochę na funkcji automatycznej - tak jak przewidywałam. Wszystkie przygotowania od rana, cała ceremonia i później przyjęcie jakby dotyczyły innej osoby. Jakoś nie docierało do mnie, że to jednak NASZ ślub :) Ubrana już w kieckę latałam jeszcze po domu brata i szykowałam ciuchy i inne rzeczy dla Młodego, a bratowa tylko na mnie krzyczała, że chyba oszalałam ;) 

Oczywiście wymarzone fale nie wyszły. Przeprowadzałam wcześniej 3 próby z różnymi utrwalaczami i wszystko wychodziło super. A akurat na ten dzień włosy zastrajkowały. Przypomniały sobie, że są sztywne jak druty... Ale nie licząc tego niedociągnięcia uznaję, że całokształt wyglądu był zadowalający ;)

Dzisiaj tylko trzy zdjęcia. Jak już wszystkie do nas spłyną, to na pewno coś dla Was wybiorę jeszcze. Niestety ja na zdjęciach wychodzę po prostu źle. Zawsze jest głupia mina, albo zamknięte oczy. Naprawdę ciężko coś wybrać!




Ten motocykl niestety akurat nie jest nasz. Ale kolega podstawił go na mała sesję ;) W ogóle nasi znajomi motocykliści super się spisali! W tajemnicy przed nami została przygotowana eskorta naszego auta! Nic się nie spodziewaliśmy, a tu nagle kilkadziesiąt metrów od domu brata (gdzie się szykowaliśmy) otoczyły nas motocykle! Szok i wielka radość :) Zostaliśmy elegancko przeprowadzeni przez kawał Poznania, a po ceremonii jeszcze do restauracji, w której było przyjęcie. Wrażenia wspaniałe i uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy. Mam nadzieję, że na innych zdjęciach będzie dokumentacja tego.

Na dzisiaj to tyle. W następnym poście zdam jeszcze małą relację słowną z przebiegu ceremonii (my również zaskoczyliśmy czymś naszych gości). A póki co nadrabiam zaległości u Was z prawie całego tygodnia - ile tego się nazbierało!

P.S. Witam nowe obserwatorki. Bardzo mnie cieszy, że chcecie tu zaglądać. Już jutro odpowiem u siebie na Wasze miłe komentarze :)

13.05.2013

Ostatnie dni

   No i stało się. Nadszedł ostatni tydzień. Ostatni tydzień mojego panieńskiego życia. Już w najbliższą sobotę "klamka zapadnie" ;)


Tylko nie wiem czy ze mną jest coś nie tak? Czy ja jestem jakaś inna? Wszystkie znajome, koleżanki pytają mnie jak tam nerwy, jaki poziom stresu. A ja nic! Może ja mam jakieś zaburzenia? :D Wszystko załatwione, nawet obrączka zdąży dojechać z wymiany rozmiaru, spódnica skrócona fachowo, odprasowana. Parę drobiazgów do zrobienia i ta-dam! I nawet wszystko w bardzo przyzwoitej, wręcz śmiesznie niskiej (jak na standardy ślubne) cenie.

No dobra... Jest jedna sprawa, która mnie martwi i lekko stresuje (póki co lekko)... Bycie w centrum uwagi. Jakaś blokada mi się włącza na samą myśl, że wszyscy będą patrzeć na mnie. Nie oszukujmy się - Pan Młody jest tylko dodatkiem ;) Oczywiście mój M. to jak ryba w wodzie! Uwielbia być w centrum uwagi, uwielbia występować, być na scenie. Ale ja?! Mały referat wygłaszany na zajęciach na studiach o zawał potrafił mnie prawie przyprawić. A tutaj powaga świątyni, oczy wlepione we mnie jak człapię przez kościół i potem ten mikrofon. No nie. No po prostu no nie! Przetrwam chyba tylko w trybie automatycznym.

Tak czy inaczej - moje drogie Czytające! Może któraś będzie miała po drodze do Poznania? Jeśli tak, to zapraszam na godzinę 15tą na ulicę Kościelną :) To by dopiero była super niespodzianka!


No a zaproszenia, to właśnie jedna z rzeczy, które zajmowały mnie już od jakiegoś czasu wieczorami (o czym wspominałam w poprzednim poście). Te tłoczenia widoczne wyraźniej na drugim zdjęciu wykończyły mnie trochę. Oczywiście z efektu nie jestem zadowolona w 100% i gdybym dziś zaczynała, zaproszenia byłyby całkiem inne :D Na szczęście adresaci komplementowali, a to najważniejsze! No i ja, mimo wszystko, miałam sporo frajdy w ich tworzeniu ;)

Dziękuję Wam kobietki, za wszystkie miłe słowa w komentarzach. To rzeczywiście dopinguje!

10.05.2013

Z majowym poślizgiem

   Czas ostatnio dosłownie ucieka mi między palcami. A właściwie to chyba przesypuje się wraz z ziemią, bo w ogrodzie spędzam prawie dni całe. Nie wiem jak się rozdwoić - dom coraz bardziej zarasta, trzeba obmyślać usadzenie gości przy stole, zrobić winietki, ułożyć playlistę... O praniu nawet nie wspominam - oboje z Młodym ciągniemy na resztkach ;)

Ale jak tu nie pędzić z samego rana do ogrodu, gdy tam tyle się dzieje! Zwłaszcza w temacie chwastowym ;) Pielimy, użyźniamy, siejemy i nagle pora na sen nie wiadomo skąd nadchodzi. A przy okazji podziwiamy jak porzeczka sobie radzi w tym roku. Młody co chwilę pyta "Czy jutro już będą?" :)


Ja aż tak za porzeczkami nie przepadam, ale chciałabym w tym roku chociaż jeden słoiczek galaretki zrobić. Jakiś taki kaprys. Może dlatego, że marzy mi się moja piwniczka wypełniona smakołykami. Taka uporządkowana, kolorowa - wiecie o co chodzi ;)

A wśród zatrważającej ilości chwastów pod winoroślami uchował się jeden maleńki półdziki bratek. Taki jakiś dzielny mi się wydał, że przebił się w tym "tłumie", że aż zasłużył na udokumentowanie!


Natomiast w innym miejscu rozbawił mnie całkowity miszmasz i wykorzystanie przestrzeni. Zresztą spójrzcie same.


Winorośl, tulipany, szafirki i natka. I widzę, że nawet jeden mniszek się uchował ;) Tak wygląda właśnie fragment przy stoliku, gdzie piję poranną kawę.

A na koniec ogólne ujęcie na ogród z tego samego punktu - to akurat końcówka Majówki była.


To tutaj właśnie spędzam swój czas. Wzdłuż winorośli posialiśmy z Młodym różne kwiatki. Zatrwian wrębny już wykiełkował, a był siany w poniedziałek! Za to przedogródek popada w "ruinę". Nie mam serca do niego.
Niestety w kadr nie załapał się tutaj mój zagonek ziołowy. Jak go już do końca uporządkuję, to na pewno się pochwalę :) 

Bramkę dzielnie wykorzystywał Młody, który bardzo wczuł się w trening przeprowadzony przez mojego brata :)


Oczywiście ogród to nie jedyne moje miejsce gdzie działają moje ręce. Wieczorami też się dzieje. Ale to już temat na kolejne posty :)

1.05.2013

Chwalcie łąki umajone!

   No i nadszedł - mój maj ukochany! Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, po cichutku do nas zawędrował. A ten będzie wyjątkowy. Nie dość że Dzień Matki, że moje urodziny (trzydzieste... ekhm, ekhm... któreś), że najwspanialsze z kwiatów - konwalie, że pachnący za oknem bez, to jeszcze ślub tup, tup już za kilkanaście dni :)
   Ale to wszystko jeszcze przede mną. Tej nocy mam jednak nieodpartą pokusę ogrodowego podsumowania kwietnia. Czy tylko mi się tak wydaje, czy ze względu na długą zimę wiosna miała w tym roku tempo ekspresowe? Chyba jeszcze nigdy nie obserwowałam takich zmian w moim ogrodowym światku! Najpierw były oczywiście krokusy


   Zaraz po nich wystrzeliły cebulice i zawilce



   Nawet się nie obejrzałam, a w każdym kącie kwitły fiołki wonne (uuuwielbiam) i niedobitki hiacyntów


   A potem mogły nastąpić oczywiście tylko pierwiosnki


   W tym roku udało mi się nareszcie przeprowadzić akcję ratunkowa dla "dzieci", które wyrosły na trawniku poza rabatą. Nie dość, że uratowane, to jeszcze mam śliczne sadzonki do mojego przyszłego ogrodu!


Takich donic powstało więcej ;)
   Teraz wszędzie królują już tulipany


   A na bzach już coraz większe pąki! W trakcie mojej ostatniej nieobecności weekendowej zakwitła morela i jest szansa, że w tym roku nie przemrozi jej już kwiatków. Kwitną też ukochane porzeczki Młodego :) I ziół też coraz więcej. Dzieje się tyle, że najzwyczajniej w świecie nie ogarniam! Żeby tak można było się rozdwoić...
   Majówka miała być u mnie ogrodowo-remontowa. Jednak jutro brat z rodziną na kilka dni zjeżdża, więc wszelkie zaległości tylko się pogłębią!