18.04.2015

Wiosna w stanie roboczym

Post miał być dzisiaj piękny, kolorowy, inspirujący i bogaty, ale... Roboty wkoło od groma. Zatrucie z wtorku na środę mnie dopadło i cała środa (taka piękna była!!) wyleciała mi z życiorysu :/ Ale skoro życie weryfikuje plany, to wpłynęło też na dzisiejszego posta. Bo pod ziemię przecież się nie zapadłam i kilka spraw się poturlało leciutko do przodu ;) Jednak z góry uprzedzam, że zdjęcia nie są najwyższych lotów, pokazują świat (i mój ogród) takim jakim jest, co estetycznie może urazić bardziej wrażliwe osoby. Żeby nie było, że nie ostrzegałam!

Jednak na początek kwitnąca mirabelka - estetycznie na plus :)

W tym roku ma zdecydowanie więcej kwiatów, więc trzymam tylko kciuki, by pogoda pozwoliła spokojnie działać zapylaczom ;) Pachnie obłędnie a rośnie zaraz przy ścieżce do domu, na trasie przelotowej do piwnicy i prawie pod oknem pokoju dziennego - sama radość.

A tuż u jej stóp widok zdecydowanie mniej uroczy ;)

Oczywiście tylko chwilowo, ponieważ wprawne oko dojrzy tutaj całkiem pokaźną ilość różnych tulipanów. Jeśli tylko zakwitną, to będzie bosko. Przy okazji widzicie jaki "cudowny" piach mam na działce zamiast ziemi...

Całkiem niedaleko powyższego obrazka jest mini rabatka (póki co mini), na której rośnie przesadzana przeze mnie krótko po naszej przeprowadzce piwonia.

Może w tym roku zakwitnie?

Po przeciwnej stronie placyku pseudotrawnikowego (trawnika u nas się nie uświadczy - nie jesteśmy fanami pielęgnacji tej formy zieleni) przekwitają już pierwsze botaniczne tulipany:


Jednak całkiem niedaleko nich takie oto radości dają właśnie czadu:

Do wyboru - do koloru jak widać :)

Krok dalej wychodzą już pierwsze szparagi!

Dzisiaj rano doliczyłam się trzeciej sztuki :)

I znów tuż obok piękne kwiatki:

Niestety fiołki nie chcą u mnie rozprzestrzeniać się :( Rosną właściwie tylko pod tym jednym krzakiem agrestu. Jest ich malutko, szkoda mi ich zrywać, więc padam na kolana, by upoić się ich zapachem :D

Za to dwa kroki dalej (u mnie jakoś wszystko tak krok za krokiem rośnie) chyba ładnie przyjęły się kłącza łubinów:

Mam nadzieję, że one zechcą się rozszaleć po tym fragmencie działki...

W pobliżu morela wsadzona pierwszej naszej jesieni i w tym roku doczekaliśmy się pierwszych kwiatków :)

Owoców jeszcze się nie spodziewam, ale i tak - jupi! :)

Teraz mały rzut oka na warzywnik - czyli moje aktualne oczko w głowie.

Druga kwatera gotowa. Nie pomalowana jeszcze, bo czasu nie starczyło. Tym razem w wypełnieniu jej pomógł mi M. i chwała mu za to, bo ja bym się zajechała chyba. Niestety z siewami już nie zdążyłam i ta przyjemność jutro przede mną :)
Jak widzicie zdjęcie jest bardzo robocze. Widać okoliczne chaszcze i standardowo piach. Po lewej pierwsza grządka (tam już groszek dziarsko wschodzi) i kompost liściowy. Tzn. miejsce na takowy. Póki co są tam resztki roślinne z zeszłego roku z tego zakątka. Dla przypomnienia - jest to konstrukcja pozostała po zakupie drewna kominkowego w LM. Muszę tylko zastąpić czymś tą przerwaną siatkę (a może wiecie gdzie można taką "opakowaniową" kupić?) i będzie świetne miejsce na liście :)

Ostatnie zdjęcie również "robocze" i spojrzenie na szybką konstrukcję M. dla Młodego:

Żeby dziecię aż tak niemiłosiernie się nie nudziło, to M. sklecił taką prostą huśtawkę - kilka desek, sznurek, a ile radości! Do tego trampolina wylazła z piwnicy i jakoś można przetrwać w ogrodzie ;) Za to na drugim planie widać mój ugór. Musicie uwierzyć mi na słowo, że rosną tam maliny (zdziczałe z lekka), truskawki (zdziczałe totalnie, ale owocują) i dwie sadzone przeze mnie brzozy w otoczeniu cebulowych. Plus kilka innych zjawisk roślinnych. Tak czy inaczej w zamyśle będzie tam zakątek pseudo leśny. Może trochę szkoda tego całkiem pokaźnego fragmentu działki, ale - jest tam lekki spadek terenu i do tego baaaaardzo piaszczysty. Wody w glebie tam nie uświadczysz... Jednak samosiejkom sosen tam się podoba, a natury trzeba słuchać - będzie leśnie :D

A teraz biegnę odpowiedzieć na komentarze pod poprzednim postem - jakoś nie wyrobiłam w tym tygodniu...



11.04.2015

Po urlopie. Po Świętach. Po zimie?

Nie powiem, żeby pogoda mnie rozpieszczała na urlopie. Chciałam tak przyjemnie spędzić go sobie w ogrodzie, "ryjąc" w ziemi i odwalić kawał dobrej roboty. A tu klops. Zima postanowiła uraczyć nas pięknymi płatkami śniegu. Dobrze, że siewy w domu można było poczynić, chociaż wiele z tego co powschodziło wyciągnęło się strasznie w poszukiwaniu słońca. Teraz powinno już chyba być lepiej? Jutro ruszam do dalszego boju ogrodowego i nawet M. zadeklarował pomoc całodzienną! Chyba już nie mógł patrzeć na moją smutną minę na twarzy przyklejonej do szyby i się ulitował nad sierotą ;)

Oczywiście jak urlopik się skończył to pogoda piękna się zrobiła ;) Ale ja tam nie narzekam, bo dzięki paskudnej pogodzie spędziłam uroczych kilka dobrych godzin u Niezapominatki we wtorek przedświąteczny. Bo wiadomo - jakby słońce było, to w ogrodzie byśmy siedziały (każda w swoim oczywiście). A tak powymieniałyśmy się nasionami, dostałam kłącza dalii i kanny, objadłam się pysznym ciastem ;) Jednak z Atką nie jest lekko... Chciałam być twarda i nie brać żadnych nasion roślin nie zaplanowanych przeze mnie na ten rok. Ha! Podsuwa mi pod nos np. nasiona kapusty białej. Ja twardo - "Nie, dzięki.". Ona - "Jak to nie? Nie lubisz takiej młodej kapustki?". A ja sobie tylko myślę - "No k... jak nie jak tak. Uwielbiam!". Ona - "Cukinię chcesz?". Ja - "Nie, mam nasiona.". Ona - "Ale ja mam taką okrągłą, zobacz.". Ona - "Rzodkiew?". Ja - "Nie-e.". Ona - "Ale to na poplon można!". I biorę następną torebeczkę i odsypuję. Bo poplonowe to u nas mają duże wzięcie :D Stół wyglądał trochę jak byśmy działki narkotyków szykowały ;) Ciekawe tylko gdzie ja to teraz wszystko mam upchnąć w ogrodzie?! Tym bardziej, że przesyłeczka od Agi.Felice przyszła z kolejną porcją następnego dnia!

Myślałam, że przed Świętami zdążę wpaść na bloga z życzeniami dla Was. Że chociaż minimalnie dom mi się uda ustroić. Taaa... Myślenie jest nieprzyszłościowe jednak ;) Ale co tam - pokażę jak nasz stół tego roku wyglądał. Ku swojej pamięci chociaż.


Świetnym pomysłem okazały się podkładki pod ciasto zastosowane jako podkładki pod talerze. Pomysł podpatrzyłam na którymś blogu? Albo w jakiejś gazecie? Teraz już nie pamiętam... Polecam ten patent, zwłaszcza jak jest nowy obrus i zwłaszcza jak są małe dzieci oraz zwłaszcza jeśli jest barszcz podawany ;) Na następny dzień wystarczyło tylko zmienić podkładki i znów było świeżo i czysto :D

Na kolejnym zdjęciu nie zwracamy uwagi na stan ściany oraz niedopasowanie bulionówek / kubków na stole. Okazało się, że to nowy podpunkt na liście prezentów dla mnie na przyszłość :D


I mały zoom na wazę z mojego zestawu porcelany dolomitowej. Poluję na więcej elementów na allegro co jakiś czas, ale nic nie ma :( Chociaż może nic więcej nie zrobili w tym wzorze ponad to co mam? Są teraz z podobnym wzorem, ale bardziej delikatnym. Śliczne, ale jednak nie do końca pasujące.


A dobra, jeszcze święconka tegoroczna z moim barankiem / świnką / krówką ;)


Ponieważ zima powstrzymała rośliny przed zakwitnięciem "na czas", to kupiłam kilka w doniczkach. Koszyk na szczęście bardzo duży tego roku i wszystko pomieścił ;) Jakby ktoś się zastanawiał, to te kryształki małe to sól jest.


I tym wiosennym akcentem żegnam się dziś z Wami. Mam nadzieję, że przez mój weekend (czyli niedziela i poniedziałek) upoluję trochę mojej wiosny ogrodowej dla Was. I recenzję książki napiszę. I zdjęcie wygranej jakiś czas temu misy pokażę - ciągle jest w użyciu na full, więc ciężko pokazać ją w pełnej krasie.