Każdy na te Targi pierwszy raz przychodzi ze swoim wyobrażeniem, jakie powinny być. Też tak miałam - wiosna w pełni, alejki pięknych stoisk z rewelacyjnymi produktami, pokazowe ogrody pełne inspiracji... LOL :D Potem człowiek już wie czego się spodziewać, na co się nastawić, co zupełnie olać. I z tą wiedzą podjąć decyzję czy się wybiera czy też nie.
Nie jestem wstanie opisać wydarzenia jako całości - znów by musiała być seria postów. Nie przekażę też wszystkich moich przemyśleń, bo ciągle pojawiają się nowe. Ten post to będzie zbiór haseł / stoisk i refleksji o nich oraz pewnie licznych dygresji.
To tyle tytułem wstępu. Jeszcze tylko dwie sprawy:
- Zdjęcia są do d... Kilkanaście tygodni bez aparatu w rękach zrobiło swoje.
- Nie zawsze będzie miło ;)
Dwie wielkie hale Gardenii, jedna kiermaszu, jedna Special Days i Sport Invest gdzieś tam przytulony. Rośliny, maszyny, narzędzia, nasiona, donice i różne cuda wianki. Nie wszystko przykuło moją uwagę, bo nie wszystko mnie "kręci".
EkoWyspa
Temat wałkowany przeze mnie w pracy, mój świr prywatny. Czułam się zafascynowana. Kontaktowa przedstawicielka na stoisku, kompetentna. Podobało mi się. Ich całą ofertę możecie zobaczyć TUTAJ. Przyznaję bez bicia - mam nadzieję, że ściągnę ich do mojej miejscowości na kiermasz w maju. Byli chętni - zobaczymy.
Być może nie wszystkim się spodoba. Pewnie wiele osób wolałoby drewno. Do mnie trafiły i wizualnie i jakością i trwałością. Przekrój domków od sikorek, przez nietoperze do jeży. Tak więc chciałabym, chciałabym i chciałabym. Wszystko co po drodze również :)
A na powyższym zdjęciu widzicie Agę z Wolniej, tu i teraz przy blogerskiej "pracy" ;)
Woodson
Ich produkty nie są dla mnie nowością. Świeca ogrodowa czy szwedzki ogień, które mają w ofercie, przewalają się na Pinterest z lewa na prawo. Ba! Ich produkty można było kupić w zeszłym roku nawet w Biedrze. Czyli co? Produkt dla "Grażyn" i stoisko tym bardziej?
Trudno. W takim razie jestem gardeniową "Grażyną". Przedstawiciel na stoisku ujął mnie jednak zaangażowaniem, uśmiechem i tak - przekupstwem. Po informacji, że ma do czynienia z blogowym światem wcisnął "świecę ogrodową" z prośbą o obfocenie przy użyciu. Tanio się sprzedałam? Może, ale kto mi zabroni :D Zresztą nie ja jedna, Aga też się dała wciągnąć ;) Serdecznie pozdrawiam Pana ze stoiska Woodson :)
Zapylacze
Dla mnie hit tych targów. Dwa niepozorne stoiska, a tyle radości dla mojego eko-serca! Pierwsza nawinęła się Pszczelinka i ich plastry hodowlane dla murarek. Genialne! Zwłaszcza dla kogoś, kto zimowe popołudnia spędzał na dłubaniu kokonów z rurek trzcinowych ;)
Jedyny minus to cena. A właściwie nie tyle ona, co rozmiar najmniejszego zestawu do kupienia. Nie każdy ma przecież od razu cały sad do zapylenia! Co z nami, którzy czujemy eko, ale mamy zwykłe ogródki? Tak czy inaczej jeśli moje murarki nie opuszczą mnie w tym roku (jak to miało miejsce ostatnio), to na kolejny sezon zafunduję im takie luksusy:
Zdjęcie ze strony producenta.
Kolejne stoisko w temacie odnalazłam dwie hale dalej - firma Koppert, oferująca naturalne środki ochrony roślin i zapylacze - trzmiele! W swojej pracy staram się wbić do głowy dzieciom, jak pożyteczne są te stworzonka, więc ta malutka skrzyneczka (a właściwie jej zawartość) przy stoisku natychmiast mnie przyciągnęła :)
Wiecie, że trzmiele to geniusze w zapylaniu pomidorów w tunelach foliowych i szklarniach? :)
Green Farm
Kto z zielonych świrów nie chciałby takiego cuda u siebie w domu? Kto by nie chciał własnej zielonej sałaty w środku zimy? Albo buraka liściowego? (Ja osobiście mniam, mniam.)
Niestety cena dla mnie zaporowa, ale jakość i jej możliwości, to zupełnie inna klasa niż podobny produkt, który obecnie można znaleźć w IKEA :) Przesympatyczna pani na stoisku Green Farm wysunęła bardzo atrakcyjną propozycję współpracy, gdy dowiedziała się o naszym (moim i Agi) blogowaniu. Niestety nie oszukujmy się - mój zasięg jest zbyt mały, by firmie się opłacało, a ja nie będę ich naciągać. Pozachwycam się, a pani serdecznie dziękuję za oświecenie, że liście szarłatu są jadalne i spokojnie można je w mix sałat do obiadu wrzucić :)
Teraz będzie gorzej...
Wokas
Firma zajmująca się pieczarkarstwem, ale jednocześnie posiadająca ciekawy asortyment dla ogrodnictwa - ziemie, nawozy z humusem, oborniki... Do tego stoisko całkiem schludne.
Po zieloności i nudzie większości opakowań w sklepach ogrodniczych w końcu coś świeżego. Spójne opakowania dla wszystkich produktów. Już je widziałam w swojej "piwnicy ogrodnika". Normalnie byłam gotowa na zakup całej linii produktów, zrobienia pięknej wystawki u siebie i na założenie profilu na Insta, by móc świat katować swoim zachwytem!
Iiii... Czar prysł totalnie. Podszedł do nas pan. No to my och i ach jakie fajne. Pan zadowolony. Jest miło. Zaczęłyśmy zadawać pytania i to był błąd! Pan wiedział NIC. Pan się tym akurat nie zajmuje. Tym zajmuje się kolega. Aż mu chciałam krzyknąć w twarz: "To idź qwa po tego kolegę!!". Po co go w ogóle na te targi wzięli?? Oczywiście żaden z wszechwiedzących kolegów tyłka nie ruszył. Nie to nie. Ja też firmie Wokas mówię NIE i nawet nie podlinkuję Wam, bo nie ma po co :P
W ramach oddechu, dla tych co nigdy nie byli, rzut oka z lotu ptaka na fragment hali z materiałem szkółkarskim.
Na tej hali znalazłam zarówno "och" jak i "ble". Wystrój samych stoisk pomijam milczeniem. W większości zimozielone smutki. Każda "Grażyna" ma u siebie w domu podpędzone krokusy, hiacynty, żonkile, a oni nam serwują smutne iglaki. Serio? Znowu?! Nie można było tego osłodzić kolorowymi kwiatkami chociaż? I jeszcze te wszechobecne, gołe donice plastikowe. Masakra. Pół biedy jak stały w kupie, bo jakoś nikły. Najgorsze takie pojedyncze sztuki ustawione jak się akurat komuś trafiło. O matko...
Clematis cartmanii "Avalanche"
Mój świr powojnikowy rozwija się powoli, ale kręcą mnie. Ten akurat ma śliczne listki. Mogłabym mieć.
Przylaszczki.
Czekam aż moje zakwitną, więc te natychmiast przyciągnęły mój wzrok. Fajnie wyeksponowane w drewnianym stole. Mogłabym mieć. Jako całość :)
Wiąz.
Łaaadny. Koronkowa robota normalnie. Ale jak Wam powiem, że zdjęcie na FB wrzuciłam z podpisem "Koszmar z ulicy Wiązów", to chyba zrozumiecie. Co to qwa za zielone lizaki pod spodem? Cały efekt poszedł się... Co to za jakaś mania przycinania? Sądząc jednak po ilości tych cudów w tej hali - to się podoba. Nadal. Dla mnie to była ciekawostka z 10 lat temu. Teraz mam już odruch wymiotny.
Po zieloności i nudzie większości opakowań w sklepach ogrodniczych w końcu coś świeżego. Spójne opakowania dla wszystkich produktów. Już je widziałam w swojej "piwnicy ogrodnika". Normalnie byłam gotowa na zakup całej linii produktów, zrobienia pięknej wystawki u siebie i na założenie profilu na Insta, by móc świat katować swoim zachwytem!
Iiii... Czar prysł totalnie. Podszedł do nas pan. No to my och i ach jakie fajne. Pan zadowolony. Jest miło. Zaczęłyśmy zadawać pytania i to był błąd! Pan wiedział NIC. Pan się tym akurat nie zajmuje. Tym zajmuje się kolega. Aż mu chciałam krzyknąć w twarz: "To idź qwa po tego kolegę!!". Po co go w ogóle na te targi wzięli?? Oczywiście żaden z wszechwiedzących kolegów tyłka nie ruszył. Nie to nie. Ja też firmie Wokas mówię NIE i nawet nie podlinkuję Wam, bo nie ma po co :P
W ramach oddechu, dla tych co nigdy nie byli, rzut oka z lotu ptaka na fragment hali z materiałem szkółkarskim.
Na tej hali znalazłam zarówno "och" jak i "ble". Wystrój samych stoisk pomijam milczeniem. W większości zimozielone smutki. Każda "Grażyna" ma u siebie w domu podpędzone krokusy, hiacynty, żonkile, a oni nam serwują smutne iglaki. Serio? Znowu?! Nie można było tego osłodzić kolorowymi kwiatkami chociaż? I jeszcze te wszechobecne, gołe donice plastikowe. Masakra. Pół biedy jak stały w kupie, bo jakoś nikły. Najgorsze takie pojedyncze sztuki ustawione jak się akurat komuś trafiło. O matko...
Rośliny, które wpadły mi w oko (i dlaczego).
Clematis cartmanii "Avalanche"
Mój świr powojnikowy rozwija się powoli, ale kręcą mnie. Ten akurat ma śliczne listki. Mogłabym mieć.
Przylaszczki.
Czekam aż moje zakwitną, więc te natychmiast przyciągnęły mój wzrok. Fajnie wyeksponowane w drewnianym stole. Mogłabym mieć. Jako całość :)
Wiąz.
Łaaadny. Koronkowa robota normalnie. Ale jak Wam powiem, że zdjęcie na FB wrzuciłam z podpisem "Koszmar z ulicy Wiązów", to chyba zrozumiecie. Co to qwa za zielone lizaki pod spodem? Cały efekt poszedł się... Co to za jakaś mania przycinania? Sądząc jednak po ilości tych cudów w tej hali - to się podoba. Nadal. Dla mnie to była ciekawostka z 10 lat temu. Teraz mam już odruch wymiotny.
Z powyższych egzemplarzy tylko ten na pierwszym planie jest dla mnie do przyjęcia.
Oczar.
Najczęściej fotografowany na targach. Dlaczego u mnie też? Bo... wstyd się przyznać... to pierwszy jakiego widziałam na żywo :D Pierwszy jakiego wąchałam!
Pięknie pachnie. Tak miodowo. Chyba w końcu się skuszę na zakup do swojego ogrodu :)
Na Targach cała jedna hala była przeznaczona na kiermasz. Poniżej fota z końca pierwszego dnia, jak ledwo połowa się rozstawiła.
Nieszczęsna hala 4, na którą niektórzy kręcili noskiem :D Dlaczego? Bo pachnie końmi. Sorry - Cavaliada. Ja osobiście bardzo lubię ten aromacik. Ale łatwo zauważyć, kto nigdy nawozu końskiego w ogrodzie nie używał ;) Oczywiście organizacja stoisk też nie pasowała. Ale w końcu to kiermasz a nie centrum ogrodnicze z najwyższej półki. Jak zawsze wielu nie potrafi czytać ze zrozumieniem :D
Jak widzicie na fotce w czwartek cisza i spokój. W piątek było już kolorowo i gwarno. W sobotę (dzień dla publiczności) koszmarek tłumów, a i ceny na niektórych stoiskach magicznie urosły... Oczywiście ja kasy znowu trochę zostawiłam, a Aga miała mnie pilnować! Wzbogaciłam się o ciemiernika cuchnącego i purpurowego, epimedium czerwone (to akurat "zły wpływ" Megi ;) ), serduszkę, miodunkę, kolejnego clematisa i cebule camasii (trochę na nie późno, ale jak je dorwałam, to nie mogłam się powstrzymać).
Ogród pokazowy
Porażka stulecia...
To nie jest żart. To ma być edukacja o ogrodach barokowych. Ja nadal nie żartuję. Samo wykonanie woła o pomstę do nieba. W ostatni dzień to-to się po prostu rozsypywało. I czy naprawdę tych doniczek nie można było ukryć w tym żwirku?! OMG! Był jeszcze labirynt i inne obowiązkowe punkty takich ogrodów. Oszczędzam Wam tych widoków.
Cała heca była też ze znalezieniem tego. Dzień wcześniej na FB widziałam drewnianą konstrukcję, która była tworzona na tym stoisku (lewy górny narożnik zdjęcia). Spodziewałam się czegoś efektownego. Dobrze, że pamiętałam tę konstrukcję, bo inaczej w ogóle stoiska bym nie znalazła. Czy ja jestem jakaś inna sądząc, że powinien to być centralny punkt tych targów? Chociaż... może nie w tym wydaniu :D :P Upchnęli to na końcu jednej z ostatnich hal. Bez drogowskazów, bez niczego. Tam też były budowane ogródki konkursowe. Aga spoglądała na mnie jak na wariatkę, jak się upierałam, że gdzieś przecież muszą być :D
SBO - Spotkanie Blogerów Ogrodniczych
Zapowiadało się dobrze, tematy "brzmiały" dobrze, sponsorzy byli dobrzy...
Szykowałam się na wykład Tomka Ciesielskiego o fotografowaniu ogrodów i roślin. Niestety akurat przypomnieli sobie o mnie w pracy (wzięłam urlop!), a zaraz potem mój mąż miał naglący problem z cyklu "W co ma się ubrać Młody?". Kręciłam się z telefonem w te i wew te, nic z wykładu nie wyniosłam. Przepraszam Tomku :)
Wystąpienie miała również Magda z Barw Ogrodu. Magdę lubię czytać i słuchać zawsze i o wszystkim. Nawet jakby prezentowała nową ofertę Biedronki, to na pewno robiłaby to z pasją i radością w oczach :) Dzięki Madziu - natchnęłaś mnie do zmian.
Ostatniego pana pominę milczeniem. Koleś nawalił na całej linii i generalnie wstyd na całą wieś. Jeżeli ktoś mógł być na spotkaniu tylko w sobotę, to szczerze współczuję. Ten dzień ratowały ponoć warsztaty od rana, ale my się wysypiałyśmy ;)
Zaszczycili nas również sponsorzy. Po pierwsze PNOS Ożarów Mazowiecki. Zaprosili swojego gościa, który miał mówić o "Tradycji i doświadczeniu w ziołolecznictwie Zakonu braci Bonifratów". Brzmi nieźle, prawda? O ziołach i ziołolecznictwie dowiedzieliśmy się zero. Może nawet mniej. Bo "porywająca" historia powstania zakonu wręcz mnie odmóżdżyła. Szkoda. Stracona okazja sponsora. Mógł nas zainteresować swoimi produktami, zaprezentować linie produktów. Jak na prelekcję sponsora byłoby do przyjęcia przecież. A tak - klapa. Mam jednak nadzieję, że zostaną z nami i poprawią się na następny raz ;)
Przeciwnym biegunem była moim zdaniem prelekcja Pawła Marcinkowskiego z Plantpolu. Mówił o ich ofercie. Mówił z pasją. Było widać, że to go kręci. I tym samym zakręcił nas. Przeprowadził wśród blogerów szybką ankietę, zaproponował współpracę przy testowaniu roślin. I super! Takim sponsorem można się chwalić :) Napaliłam się na rozplenicę Vertigo, hibiskus bylinowy Summerific i begonię Dark Elegance z ich oferty ;)
Samo spotkanie nie miałoby szans gdyby nie Wojtek Wardecki z w-ogrodzie.com. Osobiście bardzo Wojtka lubię i szczerze mam gdzieś "co on z tego ma" (jak to słyszałam w rozmowach kuluarowych). No niech ma jak na to pracuje! Należy mu się. Chłopak jest pełen pozytywnej energii i mimo całego naszego blogerskiego maruderstwa i "widzimisię", chce mu się to organizować. Tak więc Wojtuś - wielkie dzięki :)
Tańczy, śpiewa, recytuje ;)
W piąteczek po dniu targowym mieliśmy znów swoje kameralne spotkanie kolacyjne w przytulnej knajpce. Skład podobny do zeszłego roku. Jak dobrze było się wyluzować w tak sympatycznym towarzystwie podobnie zakręconych ludzi :) Uściski!
Wpadłyśmy jeszcze z Agą na after party blogerskie, ale moje powieki tańczyły już na zapałkach, a w domu czekał z lekka marudny i zakatarzony Młody. Szkoda, bo z kilkoma osobami chciałam sobie na spokojnie pogadać. Może za rok się uda?
Chciałam jeszcze pogdybać nad ogródkami konkursowymi, ale chyba dość? Moim zdaniem gorsze niż w zeszłym roku. Zresztą przewijają się na wszystkich pozostałych relacjach. Mój faworyt zajął 3 miejsce i tyle Wam powiem.
Chciałam jeszcze tylko oświadczyć, że pod wpływem wystąpienia Magdy, w ogrodowej części bloga planuję pewne zmiany w tym roku ;) Mam nadzieję, że nie będzie to dla Was zbyt duży szok :D
Aniu, serdecznie Ci dziękuję za ciepłe słowa i urocze zdjęcie. Nawet nie wiesz jak trudno jest być prelegentem dla tak różnorodnej grupy jaką my jesteśmy!
OdpowiedzUsuńTrochę się martwiłam, że się obrazisz za tą Biedronkę, ale widzę (i cieszę się), że wiesz o co mi chodziło. Uściski!
UsuńJasne, że ogródki gorsze niż rok temu. Sztuczne ptaki i grzyby jako coś, co ma być w pokazowych ogrodach? Dokąd zmierzają ich projektanci, co chcą "pokazać"? Beznadzieja. W ogóle G. gorsza niż rok temu. Może Grażyn i Januszów w społeczeństwie więcej?
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w opiniach, w 100%, choć mało napisałaś o kiczu, za mało.
Pozdrawiam.
Na kicz to ja oczy zamykałam. Nawet nie chciało mi się po aparat sięgać, żeby obfocić. Po prostu leciałam dalej. Czy Grażyn i Januszów więcej? Raczej tyle samo. Moim zdaniem to zły wpływ "z góry" i myślenie, że jest ich więcej ;)
UsuńJa swoje założenia gardeniowe wypełniłam, bonusowo wpadła mi camassia więc opłaciło mi się :)
Przeczytałam od deski do deski i poczułam się praaaawie jakbym tam była! ;)
OdpowiedzUsuńAga z "Wolniej, tu i teraz" liczyła na więcej jadu, ale ciśnienie ze mnie zeszło po tych kilku dniach :D ;) Może trochę szkoda, ale moje myśli już wokół rozsad się kręcą :)
UsuńWitaj, niestety Gardenia jak zawsze trąci trochę prowincją i brakiem wyobraźni. Ogrom targów troszkę przytłacza. Te przejścia między halami... No i brak informacji typu co? gdzie? kiedy? i którędy?. Zieleń to życie, choć znacznie mniejsza, jest o wiele lepiej zorganizowana. Najważniejsze dla mnie było spotkanie starych i nowych znajomych :-) I to się udało :-) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńW tym roku przynajmniej były pootwierane przejścia łącznikami. W zeszłym roku trzeba było wyjść na zewnątrz, by przejść do dalszych hal! Brak informacji tragiczny. Program wydarzeń pojawił się bardzo późno. Jeśli ktoś nie znał wcześniej rozkładu, to rzeczywiście mógł mieć problem z dotarciem na czas na różne wykłady itp. Ten brak organizacji dotyka mnie wręcz osobiście - w końcu jesteśmy w Poznaniu! ;) Gdyby nie spotkania ze znajomymi, to nie chciałoby mi się fatygować, nawet gdy mam tak blisko :D
UsuńRok temu chodziłam łącznikami. Musiały być otwarte.
UsuńAle z tym słabym oznakowaniem i słabą organizacją masz rację, traci się sporo czasu na bieganie i szukanie tego, co interesujące. Ja np. nie trafiłam na stoisko, gdzie były trzmiele czy budki lęgowe.
Z tymi łącznikami, to chyba nie wszystkie. Może część? W dniu kiedy ja byłam, w jednym miejscu wisiał wręcz "elegancki" łańcuch na jednych drzwiach. I mam na to świadków :D Chyba, że już tak źle ze mną jest...? ;)
UsuńBudki lęgowe były prawie na samym początku hali 3. A trzmiele w 5-tce, ale rzeczywiście nie rzucały się w oczy (niestety). Z Agą miałyśmy system zwiedzania stoisk, ale wydaje mi się, że i tak sporo nam umknęło.
Aniu z pewnością będzie okazja do nadrobienia. Temat zawsze będzie aktualny . Dziękuję za zaintersowanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że taka okazja się trafi. Na pewno będę wypatrywać warsztatów gdzieś w okolicy :)
UsuńRelacja napisana po mistrzowsku! Osobiście nie lubię tego typu wszelakich targów, ale przeczytałam z zainteresowaniem, a to zasługa Twojego "opisu z pazurkiem" :)
OdpowiedzUsuńO plastrach dla murarek sama marzę :)
Gdyby nie spotkanie ze znajomymi i poznanie nowych osób oraz kiermasz (tak, lubię kiermasz w tej paskudnej hali nr 4), to bym się nie wybrała. Ale przynajmniej odkryłam te genialne plastry - nie miałam o nich pojęcia wcześniej! Są tak proste w obsłudze, że naprawdę warte każdej złotóweczki :)
UsuńCiekawe, że zwróciłaś uwagę na owady. Nikt tego nie pokazywał! I te świece też mnie zainteresowały.
OdpowiedzUsuńNatomiast zawsze bez zrozumienia podchodzę do produktów typu green farm. Dla mnie to gadżet dla hipsterów. Ile nawozów trzeba. Nie przepadam za hydroponiką. Jakby sałaty miały rosnąć w wodzi to by rosły. Może wasabi by w tym wyrosło (mikroskopijne wasabi).
Zapylacze to mój kolejny świr, który się rozwija. Nie mogłam przejść obojętnie. A green farm, to oczywiście gadżet. Nie wyobrażam sobie w tym hodowli na stałe. Warzywnik, to warzywnik ;) Ale możliwość zerwania sobie świeżych listków z własnej uprawy w kuchni, gdy za oknem zima hula, jest kusząca. Zwłaszcza teraz, gdy stoimy u progu nowalijek i już nas nosi :D
UsuńWiesz, że nie widziałam ogródka pokazowego? Tzn. teraz, po zobaczeniu go na innych blogach kojarzę, tyle, ze jakoś tak zatarł mi się jako centralny punkt imprezy ;) I w ogóle patrząc na Twoje zdjęcia to mam wrażenie, że na innych targach byłam, tylu rzeczy nie widziałam...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, Magda jest dla mnie tak samo cudowna i bardzo trafnie ja opisałaś w tym jednym zdaniu :)
Zazdroszczę Ci, że ogródek pokazowy wyparłaś z pamięci. Wielka szkoda, że tak to wypadło. Można przecież tyle pięknych rzeczy stworzyć - nawet o tej porze roku!
UsuńZ tym wrażaniem, że inne targi, to mam dokładnie to samo. Chyba każdy z nas był na innych! :D Cud, że udało nam się spotkać w tej salce ;)
Hmmmm... ciekawe przemyślenia:) Ja raczej unikam tego typu imprez właśnie dlatego, że brak na nie pomysłów.. Fajnych pomysłów:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńOj tak, szału nie było. Chociaż małe ciekawostki można było znaleźć - jak te plastry hodowlane. Najważniejsze, to spotkanie ze znajomymi i poznanie nowych :)
UsuńJa również byłam na Gardenii i mam podobne przemyślenia o czym pisałam już na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, że to Twoja pierwsza Gardenia była. Jak na taką wyprawę, to raczej zawód? Tym bardziej, że za pierwszym razem człowiek jest oszołomiony tym przechodzeniem między halami, gdzie co jest, no i zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością ;)
UsuńZ racji tego że nie mogłam się pojawić chętnie czytam takie relację z wydarzenia. Wiadomo są plusy i minusy jak wszystkiego. Ja jedynie żałuje że. Z Krakowa do Poznania mam kawałek ☺ Pozdrawiam ciepło www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTrasa między Krakowem a Poznaniem, to nie jest żadna wymówka ;) Aga z bloga "Wolniej, tu i teraz", o której piszę w poście, jest właśnie z Krakowa. I to już jej druga wizyta na Gardenii była :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
z przyjemnością przeczytałam relację:) dla mnie zdecydowanie na targi za daleko (podobnie jak Czytelniczka powyżej), może kiedyś się złoży jakoś szczęśliwie przypadkowo, ale póki co pozostaje mi czytanie takich opowieści, jak Twoja :) Zaintrygowałaś mnie firmami, które podlinkowałaś:)
OdpowiedzUsuńZawsze można to połączyć w wypadem weekendowym do Poznania po prostu. Jest co zwiedzać :) A na Targi wpaść tylko przy okazji ;)
UsuńDziękuję za relację:) Ale i tak żałuję, że nie zobaczyłam tego na własne oczy:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Warto chociaż raz się wybrać, żeby wiedzieć o co chodzi. Ale póki poziom się nie podniesie, to dla samych targów co roku bym się nie fatygowała... ;)
UsuńAnka, a florystyczne ,,dzieła sztuki,, gdzie?
OdpowiedzUsuńA tak na serio, kilka lat wcześniej bywałam rokrocznie i zazwyczaj przemykałam po innych stoiskach- miałam swoją robotę do odwalenia. widać że targi zmieniają się...ale czy na lepsze
?
Domek dla jeża będę kiedyś miała ...tak jak ogród oczywiście ;)
Przyznaję się bez bicia - w hali 6, gdzie było Special Days i część florystyczna, miałam już tak wymieszane w d...ie, że nie miałam siły oglądać. Kiedy Aga z "Wolniej, tu i teraz" robiła zdjęcia, ja siedziałam jak warzywko na krzesełku :D Kilka ujęć znajdziesz na FB bloga Agi oraz w poście Magdy: http://barwyogrodu.blogspot.com/2017/03/wiosenna-florystyka-gardenia-2017.html
UsuńPewnie gdyby było coś powalającego, to bym podziwiała... ;)
No u Ciebie domek dla jeża to obowiązkowo :D Nawet bez tego ogrodu ;)
Jak to się stało, że nie dodałam tu jeszcze swoich trzech groszy komentarza? Tylko co tu pisać, oprócz tego, że mogłabym się podpisać pod każdym twoim zdaniem. Czas chyba najwyższy, żeby te nasze gardeniowe spacery pokazać z mojej perspektywy. Bo pamiętaj, że mam twoją podobiznę pod oczarem ;)
OdpowiedzUsuńTy jesteś jednak bardziej wyrozumiała. Ja z wiekiem coraz mniej ;) Czekam na pościk, jak już natchnienie na Ciebie spłynie.
UsuńDzięki za relację! Nie mogłam być i widzę, że żałować powinnam raczej spotkań z ogrodnikami, a nie samych targów. Rok temu byłam rozczarowana. Domek dla jeża muszę mieć.
OdpowiedzUsuńSame targi jak wiadomo nie powalają. Coś tam można wychwycić, ale należy uważnie się rozglądać. Natomiast spotkania jak zawsze miłe i dla nich warto :)
Usuń