Moim okiem, czyli ogrodnika amatora, laika przy przy tych pro i z branży. Co innego kręci profesjonalistę, a co innego mnie. Pro często widzi drugie dno, bo on/ona WIE. A ja nie i zazwyczaj całkiem dobrze mi z tą moją ignorancją ;)
W zeszłym roku z pełną premedytacją olałam Gardenię, bo byłam uprzedzona po tej sprzed dwóch lat. Teraz już wiem, że nie należy się wybierać w ostatni dzień, otwarty dla publiczności. Wtedy przez hale targowe przetaczają się tłumy, a część stoisk jest już albo rozsprzedana albo zlikwidowana. Przypuszczam, że gdyby nie motywacja w postaci 3 Spotkania Blogerów Ogrodniczych i odwiedzin miłego gościa, to również w tym roku bym się nie wybrała. Ależ byłby to wielki błąd! Trzeba było się wybrać, tym bardziej, że dostałam wejściówki od mojej ciotki - dzięki jeszcze raz!
Niestety w tym momencie pojawia się wielki "Ups...", ponieważ większość
zdjęć wyszła mi nieostra. W natłoku emocji zapomniałam przestawić aparat
na automat, a mając właściwie tylko jedną rękę wolną i ledwo
spoglądając w wizjerek (bo przecież nie da się chłonąć wszystkiego przez
małe okienko) wyszło jak wyszło. Wybaczcie :) I po przydługim wstępie - lecimy...
Spotkanie Blogerów było pierwszym w jakim uczestniczyłam. Szczególnie "czaiłam się" na 3 wystąpienia przewidziane na ten dzień. Pierwszym z nich był mini wykład Magdy z Barw Ogrodu pt.: "Bloger w gąszczu współczesnych roślin" - bardzo ciekawy i otworzył mi oczy na kilka spraw.
Kolejna była prezentacja chłopaków z Fundacji Łąka na temat "Miejskie łąki kwietne". Trochę bardziej było to przedstawienie ich działalności niż zgłębianie tematu (i pojawiły się już w blogosferze różne opinie z tym związane), ale - chłopaki są młode i mają jeszcze czas się wyrobić. Ja podziwiam ich zapał, to że się "chce" i wierzę, że reszta przyjdzie z czasem (Poza tym dzięki nim pojawi się niebawem łąka i u mnie, ale to temat na osobny wpis.). Po nich kilka słów od siebie dodał również Łukasz Łuczaj i to mnie bardzo ucieszyło (znawca łąk) - jego książka "Dzika kuchnia", to jedna z pozycji na które się czaję już jakiś czas ;)
Ostatnim ze wspomnianych wystąpień było to Marty Tysoweckiej z Green Web o SEO (czyli optymalizacji wpisów i blogów pod wyszukiwarki internetowe). Dużo praktycznych informacji, niektóre już mi znane, inne mniej - zrozumiałam, zanotowałam, jestem mądrzejsza ;)
Na spotkaniu nie wysiedziałyśmy do końca, bo przecież jeszcze całe targi były do zobaczenia, a czas dramatycznie się kurczył. W tym miejscu wyjaśniam, że MY, to: moja skromna osoba ;) , Ata z bloga Niezapominatka i mój miły gość, czyli Aga z Wolniej, tu i teraz. Taką właśnie trójcą rzuciłyśmy się wir stoisk.
Najpierw szybki powrót do przeszłości:
Bombki, bombeczki, choineczki, przeplatające się z kurczaczkami, serduszkami i wszelkimi innymi pierdołkami. Cały rok pod jednym dachem. Nic dziwnego, że głupoty typu selfie w głowie :D
No ale nie po to na Gardenię się idzie! Trzeba było zerknąć na konkursowe ogródki i wybrać swojego faworyta. Te typowo nowoczesne lub zbyt ugrzecznione są zupełnie nie w moim stylu, więc nawet się nie pofatygowałam, żeby sięgnąć po aparat (znajdziecie je u Agi na blogu). Spodobał nam się ten z poniższego zdjęcia:
Szczerze powiem, że jako całość aż tak do mnie nie przemówiła ta aranżacja, ale: świetne fotele z derenia, ognisko szwedzkie, nienachalne ptaszki na bukszpanie i bardzo miła pani opiekująca się stoiskiem (i autorka zdjęcia).
Moim faworytem był natomiast ten ogródek:
Jesienny, z kosodrzewiną, kojarzący mi się z górami (pewnie tym mnie zdobył). Niestety miał też paskudnego, wielkiego, włochatego pająka nie wiadomo po co, ale przymknęłam na niego oko. Tym bardziej, że zawisło (oko znaczy się) na tej kortenowej harfie wodnej :)
Było jeszcze takie coś:
Ciężko powiedzieć "co autor miał na myśli", ale brałabym fotel, kamloty i gałęzie jako podpórki do groszku pachnącego ;)
Potem już ruszyłyśmy na "normalne" stoiska targowe. Chociaż zaczęło się dość dramatycznie ;)
Dzieciom pewnie by się podobało ;) Na szczęście tylko jedno takie stoisko moje oczy uświadczyły.
Dwie wariatki i pełnia szczęścia :)
Tyle możliwości!
A druga, taka sama część stoiska, z warzywami i owocami... Inne firmy też oczywiście były, ale tu mieli najwięcej.
Jednak to zupełnie coś innego skradło nasze serce :D
I działa bez prądu! Do tego bardzo miły pan z Fero Kowalstwo Artystyczne, który przeprowadził dla nas wielokrotną prezentację (można zobaczyć u Agi - tutaj).
Były również elementy wyposażenia placów zabaw dla dzieci, co prezentuję ja - lekko już przeczołgana ;)
Oczywiście rośliny na Gardenii też są! Zanim jednak udałyśmy się do hali dla nich przeznaczonej, to wydałyśmy zasoby naszych portfeli na kiermaszu. Tutaj przeżyłam bardzo, bardzo miłe zaskoczenie, bo w porównaniu do tego sprzed dwóch lat to jak niebo i ziemia. Dla zobrazowania sytuacji: dwa lata temu kupiłam mydelniczkę z Bolesławca (bądź co bądź bardzo ładną), a w tym nie wiedziałam na które roślinki wydać kaskę. Na szczęście nie można było płacić kartą. Poza tym niosłabym już chyba tylko w zębach ;) (bo w ręce aparat, na ramieniu torebka i torba z prezentami z SBO - o nich kiedy indziej). Nabyłam drogą kupna (jak to M. mówi) pięknego ciemiernika i bulwy cyklamenów zimujących na dworze. Ale gdyby portfel więcej mieścił i był koło mnie dobry tragarz... ;)
A co mi z roślin wpadło w oko na Gardenii?
Piękna ściana, chyba z campanuli (?)
W utrzymaniu to już na pewno nie taka fajna, ale jako ozdoba stoiska przyciągała oko.
Piękne, pachnące rozmaryny :)
Śliczna wiśnia nippońska.
Wiem, że nie tylko mi wpadła w oko. Pewnie dlatego, że już tak tęsknimy do kwitnących drzewek w swoich ogrodach :)
I na sam koniec królestwo żurawki.
Obmyślam ostatnio namiętnie pewną rabatę w moim ogrodzie i żurawki stanowić tam mają ważny element. Całe szczęście rośliny ze stoiska były już sprzedane. Inaczej pewnie bym chciała brać już, teraz, zaraz, od razu ;)
Przyznam Wam się, że po całym dniu na targach byłyśmy wyczerpane, wymemłane i ogólnie zdechnięte. Trzymała nas przy życiu tylko wizja miłego spotkania z blogującymi kobietkami (i nie tylko) na kolacyjce. Miałam ogromną przyjemność spędzić wieczór z Magdą z Pracowni w Dolinie, Kretowatą z Wiejskoczarodziejsko (super, że dałaś radę!), przemiłą Gają z Ogród i ja, Magdą z Barwy Ogrodu i jej przesympatycznego męża, Megi z Drugiej strony ogrodu oraz jej rozsiewającego wokół siebie spokój męża :) i koleżanki Ani (genialne imię ;) ), a także lekko nieśmiałego (chyba) czytacza blogerów ogrodnicznych - Artura. Plus oczywiście Aga i Ata :) Wesoło, ciekawie i pysznie!
To było tydzień temu. A już jutro rozpoczynam sezon ogrodowy pełną gębą. Do tego teoretycznie siew na rozsadę 18 roślinek (!) - a to dopiero początek. Będzie się działo.
Dzisiaj więc już Was ściskam i zbieram siły na jutro :)
Ania
"Oczywiście rośliny na Gardenii też są" - potwierdzam, były! Ja właśnie byłam w sobotę i wrażenia mam kiepskie, jak wiesz. Nie tylko dlatego, że to dzień dla wszystkich. Jakoś mi ta Gardenia ogólnie nie przypasiła. Najsympatyczniej wspominam nasze spotkanie, które, mam nadzieję, za rok powtórzymy.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Gdyby nie SBO od rana i wspólne zwiedzanie z dziewczynami, to też pewnie miałabym gorsze opinie. Towarzystwo dużo zmienia, co okazało się też wieczorem. Mam nadzieję, że za rok też się uda spotkać - ja jestem na tak :)
UsuńHa, jakie to fajne, że każdy z nas widział wszystko troszkę inaczej. Cudne, radosne zdjęcia! Serdeczności i do zobaczenia :-)
OdpowiedzUsuńNawet zupełnie inaczej. Gdy patrzę na inne relacje, to zastanawiam się momentami, czy na tych samych targach byłam! Zdjęcia radosne, bo dzień i wieczór w świetnym towarzystwie. Do zobaczenia być może w Kórniku? Daj znać jeśli się wybierać będziesz!
UsuńO! mnie też dajcie cynka;)
UsuńSię wie. Ogłoszenie parafialne się zrobi ;)
UsuńTych spotkań blogerów powinno być więcej, i trochę inne, może bardziej "towarzyskie"? Nagle się dowiaduję że są takie fajne i ładne dziewczyny, też zajęte domem i rodziną... i ja nawet z nimi nie porozmawiałam :/ dobrze, że chociaż Agnieszkę znam. Od teraz przysposabiam moją wieś na zlot blogero-czarownic. Ps. Jestem tu pierwszy raz? Czy jakoś zmieniałaś design bloga że go nie widziałam wcześniej? Pozdrawiam -P.
OdpowiedzUsuńJedno i drugie :) Blog niedawno odświeżyłam, ale chyba nie zaglądałaś, a jeśli to dawno i na chwilę ;) Nasze spotkanie "po" było bardzo towarzyskie. Następnym razem musisz dołączyć. Wieś przysposabiaj.
UsuńA co do fajnych dziewczyn - w nich jest prawdziwa, zielona siła ;)
Proszę proszę jakie się tu ciekawe inicjatywy rodzą... Zlot zielonych czarownic brzmi ciekawie ;) Właśnie takich blogowych spotkań nam trzeba, gdzie można szczerze, bez szpanu pogadać sobie o tym naszym blogowaniu i o tym co każda z nas po prostu kocha. Ania, fajnie mi się te wspomnienia czytało i straaaaaasznie mi się już za wami tęskni.
UsuńPiszę się na każde takie spotkanie :) A Ty nie tęsknij tylko organizuj Lubego i przyjeżdżajcie. Zrobimy nalot na Atę ;) W końcu szklarenkę ma mieć, to trzeba skontrolować! No i pyszne naleweczki robi ;)
UsuńZielone Czarownice:) Koniecznie za rok też na spokojnie musimy przy kolacji posiedzieć, bo Spotkanie przy piwie (to drugie) nie sprzyjało rozmowom, trzeba było gardło nadwyrężyć i to mocno:) I potwierdzam, Gardenia w dni dla profesjonalistów 100 razy bardziej strawna niż w sobotę... dajcie znać jak Atka szklarnię postawi, będziemy robić inspekcję:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że damy znać! Trzeba sprawdzić, czy dobrze skręcona itp. ;) Dodatkowo Ata pewnie coś pysznego upiecze... :D
UsuńPogardeniowa kolacyjka musi być koniecznie! Taka już mała tradycja się z tego zrobi ;)
Ale Wam fajnie :) Takie spotkanka muszą być extra.
OdpowiedzUsuńSą super. Szkoda tylko, że tak rzadko :)
UsuńNo...
UsuńPamiętaj Krecie, że Aty mąż sobie sprawił rzeczny środek lokomocji i teraz wycieczki w dół i górę rzeki trzeba tylko zaplanować ;)
UsuńAle fajnie! Do mnie w dół, pod prąd! Ale co tam dla silnego menszczyzny... No chyba, że zmotoryzowana ta amfibia;)
UsuńDo Ciebie pod prąd, do mnie z prądem... Na szczęście chyba zmotoryzowana ;) Taaaakie prywatne imprezki można zrobić :D
UsuńO! A i marinę podobno już mamy;)
UsuńNooo... To teraz już tylko jakiś kapok trzeba kupić ;)
UsuńFajna sprawa takie spotkania, widać że dobrze się bawiłaś, no w końcu to Twój żywioł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-D.
Bawiłam się bardzo dobrze! Targi jak targi, ale to spotkanie z kobitkami, z którymi jest tyyyyle wspólnych tematów - to dopiero radocha!
Usuńśliczne, osobiste zdjęcia z uśmiechniętymi dziewczynkami :-)
OdpowiedzUsuńPola ma ogród w dobrym miejscu na takie spotkania, wszyscy będą mieli po równo daleko ;-)
"rozsiewającego spokój"... zostało przeczytane na głos i równie głośno obśmiane (przez mnie :-))
Tak, Ania to imię genialne. Mam jedną w domku.
Megi, jeśli Ty się śmiałaś z "rozsiewającego spokój", to wyobraź sobie jaki rechot wyrwał się z mej piersi na hasło "dziewczynki" :D
UsuńWyobraziłam sobie twoją radochę w trakcie grzebania w nasionkach:) Nieocenione!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego z okazji dnia kobiet:)
W nasionach to tylko sprawdzałam czy wszystko mam co trzeba ;) Za to na kiermaszu wśród bulw i cebul, to dopiero była radość!
UsuńNawzajem wszystkiego naj :)
Ale Wam fajnie:) Niektóre pomysły aranżacyjne - osobliwe:)) A DOBRE TOWARZYSTWO to podstawa spotkań:)) Reszta to tylko dekoracje:))Sezon ogródkowy zaczęłam wczoraj, już czas:)) I jaka radość:))Dobrego Dnia Kobiet!
OdpowiedzUsuńJa w ogrodzie też wczoraj zaczęłam, bo w końcu pogoda zgrała się z moim dniem wolnym :D Dzisiaj czuję, że jednak mam jakieś mięśnie po zimie zachowane ;) Radość też mam z tego ogromną i w końcu krew żywiej krąży!
UsuńJuz jakiś czas do Ciebie nie zaglądałam, widzę, że to był błąd, Twój blog zyskał nowy świeży wygląd, też muszę zrobić coś ze swoim, u Ciebie juz pachnie wiosną.
OdpowiedzUsuńZazdroszę Ci spotkań z innymi blogerkami, ja mam "jedynie" spotkania wirtualne.
ucałowania, papa
Cieszę się, że znowu zawitałaś :) Blog zmieniałam stopniowo, bo na całkowity "remont" zawsze czasu brak ;) Na szczęście póki co jestem zadowolona i już tylko kilka drobnostek zostało.
UsuńA spotkanie może kiedyś uda się takie zorganizować, żebyś też mogła przybyć? :)
Musiało być fantastycznie ! Fajna rzecz takie targi, nie mówiąc już o spotkaniu z dziewczynami ;) Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńNa targi raz do roku można zebrać siły ;)Ale takie spotkania z innymi blogerkami stanowczo powinny być częściej, bo ładują pozytywną energią i dają chęci do działania :)
Usuńmiło Cię znowu zobaczyć Aniu, radosna jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńWidać towarzystwo było doborowe, a to rzecz bardzo ważna o ile nie najważniejsza.
Pozdrawiam i życzę Radosnego Świętowania !!
Pełnych miłości i rodzinnego ciepła Świąt ! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńRadosnych Świąt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie-D.
Bardzo wesołych Świąt Ci życzę, Ania :)
OdpowiedzUsuń