Na urlopie planowałam słońce. I gdzie ono jest ja się pytam? Dzisiaj przerobiliśmy wszystkie zjawiska pogodowe poza śniegiem. Było ostre słońce, wichura, ciemność jak w d..., wiosenny deszczyk, szkwał, grad... W ogrodzie udało mi się tylko koperkiem sypnąć na mojej pierwszej grządce wzniesionej. Ta na szczęście powstała tydzień temu. Potem to już standardowo plan się u nas posypał. Młody pochodził CAŁE dwa dni do przedszkola i przytargał nowego wirusa. Ja natomiast doznałam kontuzji pewnej części ciała i dwa dni miałam z d... (dosłownie).
Wracając jednak do grządki, to mały di-aj-łaj, bo wiem, że kilka ciekawych kobiet czeka.
Montaż był już ostatnio. Pisałam też, że obsmarowałam zabezpieczającym cósiem z zewnątrz. Po ustawieniu w wybranym miejscu obłożyłam wewnętrzne boki folią tunelową nabytą drogą kupna i przyciętą na paski trochę szersze niż wysokość grządki.
W ruch poszły małe gwoździki i młotek.
Następne małą łopatką wykopałam rów wzdłuż krawędzi, żeby opuścić końcówkę foli poniżej poziomu desek.
Potem przekopałam z grubsza ziemię wewnątrz grządki (była już raz przekopana w zeszłym roku, ale tak sobie musiała czekać).
Na dno wrzuciłam trochę zgrabionych liści, obcięte badyle maści wszelakiej. Potem nastąpił najgorszy etap, czyli noszenie kompostu z pryzmy po przeciwnej stronie ogrodu.
Mam nadzieję, że przy następnych grządkach namówię na to noszenie męża, bo ja myślałam, że ducha wyzionę. Ale jak się baba uprze...
Badziewie wszelakie i kompost wypełnił kwaterę do ciut ponad połowy wysokości. Na to przyszła warstwa zakupionej ziemi ogrodowej (z torfem i obornikiem). Wrzucanie tego to już był pikuś w porównaniu z kompostem ;)
Na koniec najprzyjemniejsza robota czyli sianie bobu, groszku, szpinaku i wsadzenie bobu podpędzonego w domu.
Tutki od papieru toaletowego sprawdziły się idealnie i w takiej formie powędrowało to-to do ziemi.
Kołderka na dobranoc i można było paść na pysk ;)
No, to o grządce byłoby na tyle póki co. W innej części ogrodu posadziłam dymkę, udało mi się wsadzić część zakupionych krzewów, przystrzygłam wrzosy, wsadziłam cebulki frezji, popieliłam i uprawiałam ogólny obchodzizm i patrzaizm :D
W domu kolejna część siewów dzisiaj za mną. Pierwsze już popikowane. Chilli będę miała tyle, że chyba na handel się gdzieś ustawię ;) Oczywiście nie ma już miejsca na palety i doniczki - czekam kiedy M. wybuchnie...
Co jeszcze u mnie? Serwetka do koszyczka ciągle się dzierga i nie wiem czy do Świąt wyrobię. Tym bardziej, że zmiana czasu tak mnie rozbiła, że zamiast wstawać teoretyczną godzinę później, wstaję dwie. Oczywiście wieczorem kładę się standardowo i tutaj zmiana czasu nie obowiązuje ;)
Przeczytałam też ostatnio pewną książkę, ale o niej zrobię krótki wpisik w najbliższych dniach.
Na koniec w ramach ogłoszeń parafialnych informuję, że zapisałam się (z matką moją) na Warsztaty Serowarskie i Chlebowe organizowane przez Akademię Siedliska pod Lipami - odbędą się w Folwarku Wąsowo na koniec maja (pierwszy termin jest już w połowie kwietnia). Może znajdą się inne chętne z Wielkopolski? Żeby nie było, że taka ogarnięta jestem, to o warsztatach dowiedziałam się na FB dzięki Magdzie z Zielonej Pracowni :) Więcej informacji tutaj.
To tak z grubsza tyle na dziś. Chaotycznie, bo bez planu pisałam ;) Święta za pasem a u mnie w domu armageddon - jak zawsze będzie szał na ostatnia chwilę.
U nas też armageddon na chacie przed świąteczny :) Nikt nie sprząta poza mną,a ja tylko w przerwach w których grad zacina i wieje sąrzniście ;) Myślałam,że tego naszego foliaka dziś zdmuchnie ;) Bobu Ci zazdraszczam kurcze !
OdpowiedzUsuńJa w przerwach gradowych wzięłam się za dalsze siewy na rozsady. Tak więc armageddon leży i kwiczy ;) Jeszcze do środy ma tak wiać ponoć więc uważajcie na swojego foliaka.
Usuńbędziesz zadowolona z takich wzniesionych grządek, bo świetnie się je pieli i tak ładnie wyglądają. Zazdroszczę kompostu, mój z niewiadomych powodów nie przerobił się przez cały zimowy sezon :( mam niby obornik, ale chyba jest jednak za świeży, boje się że coś spali. Po chilli to ja się zgłoszę, jak mi własne nie wykiełkują, a jest to bardzo możliwe, bo z nasionek z własnego zbioru siałam , a im raczej nie ufam ;)
OdpowiedzUsuńSpokojnie - przyjeżdżam dzisiaj z nasionami swoimi, a tam chilli Cyklon jeszcze zostało chyba :) No i jak podrosną siewki Cayennne to też Ci kilka przywiozę :) A mój kompost to taki wieloletni, pozostały jeszcze po ogrodowaniu babci (tylko strasznie dużo w nim śmieci...). Ja do swojego kupiłam akcelerator w Lidlu - jestem ciekawa jak to zadziała. Obornik masz świetny, ale rzeczywiście skonsultuj jego przydatność (chyba z Kasią najlepiej).
UsuńSuper sadzonki [ u mnie jeszcze za zimno na takie sadzenie] a zamiast nosić taczką , taczką nie wysilasz kręgosłupu i mnie się męczysz zastanawiam się tylko po co kupujesz ziemię jeśli masz kompost, ja przesiałam jesienią i mam super ziemię do donic i pod folię , trzymam kciuki za plony pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńU nas pogoda na szczęście łaskawa była. Co do kompostu, to taczką nie da rady, bo droga do kompostu to labirynt i tor przeszkód w jednym - taczka nie przejedzie. A ziemię musiałam kupić, bo a) kompostu mimo sporej górki i tak by nie starczyło na wypełnienie grządek i b) ziemię kupiłam z mieszanką oborniku i torfu, więc to zbawienie dla mojego piaszczystego ogrodu :) Na szczęście w kolejnych latach kompost powinien wystarczać, jeśli tylko nauczę moją rodzinę co powinno tam trafiać a co nie ;)
UsuńTy dzielnie walczyłaś z kompostem, a mnie przyszło kliniec rozwozić na ścieżki. Taki już los zawziętej kobiety :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko i życzę Wesołych Świąt !!!
No bo jak nie my - kobiety, to kto? Trudno wymagać od mężów, żeby każdą naszą wizję spełniali za nas :D
UsuńGrządeczki pierwsza klasa. Po twoim poście pomysł z folią od środka wydaje mi się tak oczywisty i pożądany, że nie wiem czemu na to nie wpadłam. Dumna z ciebie jestem, będzie pięknie! Pomysł na bób w tutkach odgapiłam, ale przez 2 tygodnie nic mi w nich nie wzeszło :( Okazało się, że chyba im za sucho, przeniosłam wczoraj do zwykłych plastikowych doniczek i czekam dalej.
OdpowiedzUsuńA nasionka wysłałam w sobotę priorytetem, więc mam nadzieję, że jutro już do ciebie dotrą.
Ale ja z tą folią to też wpadłam w środku nocy na pomysł i to takie oczywiste dla mnie nie było :D Po prostu kombinowałam jak to zrobić, żeby drewno jak najdłużej przetrwało :) Bobu w tutkach niestety trzeba bardzo pilnować by nie wysechł, bo tekturka szybko wchłania wilgoć. Ja codziennie nawet dwa razy zraszałam ze spryskiwacza. Jednak następuje w końcu punkt nasycenia kartoniku i potem już jest lepiej ;) Moje przesyłka jutro do Ciebie poleci, więc też powinna przed Świętami dotrzeć :)
UsuńZawsze, ale to zawsze Aniu, smieje mi się gęba jak jestem u Ciebie.. Jestem ciekawa plonów i postepów w pracy. Pokazuj jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńO! I to jest mega mobilizujący komentarz! Postaram się pisać jak najczęściej. Nie powinno być problemu z tematami, bo przecież zaraz wszystko wybuchnie (zielenią oczywiście) w ogrodzie :)
UsuńPokazuj jak roślinki zaczną rosnąć, w razie nadmiaru chili ustawiam się jako pierwsza kupująca.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę pokazywać, bo to przecież radość pełna jak wszystko z ziemi wychodzi (no, może poza chwastami...). Chilli mam już 24 siewki Cayenne, a jeszcze czeka mnie przynajmniej 12 wschodów odmiany Cyklon. Jeśli nic im się nie stanie i wydadzą plon, to matematyka jest nieubłagana :D
Usuńwarsztaty serowarskie :D czad! Gratuluję sadzonek: mają korzonki prześlicznej urody :)
OdpowiedzUsuńZapowiadają domową mozarellę, oscypek - sama radość :) Bób się udał elegancko!
UsuńNa warsztatach serowarskich byłam u nich w zeszłym roku;) Skąd wzięłaś u nas taka pogodę? leje i grad pada co chwilę - dobrze, że jeszcze niczego nie posiałam i nie posadziłam;)
OdpowiedzUsuńI fajne te warsztaty? Ta pogoda to zeszły tydzień, jak jeszcze wiosna dmuchało. Teraz to śnieg z deszczem i wichura łeb urywająca. Ubaw po pachy!
UsuńNo właśnie ...jak się baba uprze...Zarzekam się że rzucę tą moją robotę w cholerę , a jak przychodzi co do czego wstaję bladym światem i podobnie padam wieczorem na pysk, jak pies Pluto.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to po dzisiejszym przemieleniu bukszpanu, powinnam zakasać rękawy w domu...ale najpierw kawa bo ze zmęczenia ledwo stoję ;)))
Wyobraź sobie że u nas wczoraj doświadczyłabyś śniegu.
Ja wczoraj doświadczyłam śniegu i to pełną gębą - dosłownie!. Sypało prosto w twarz, w poziomie, ogromnymi, posklejanymi płatkami!
UsuńZazdroszczę zapału w ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńZapał ciągle jest. Szkoda tylko, że pogoda się nie zgrała ze mną ;)
UsuńAle szalejesz Aniu w tym ogrodzie!!!! Pełna podziwu jestem... pamiętam poczatki tago zielonego skwerku... zrobiłaś w nim milowy krok!
OdpowiedzUsuńBo ja tak kawałek za kawałeczkim. Nie wiem czy kiedyś całość ogarnę :D Ale dobrze, że chociaż takie pojedyncze skrawki cieszą :)
UsuńHA:)) W pełni popieram te ogrodowe wyczyny i bardzo Ci ich zazdroszczę:) Pozytywnie:)) U nas na razie listopad się zrobił i prace ogrodowe wstrzymane.. Ale będą - mam wiaderko obornika, ziemię, torf i zamówiłam gotowe skrzynki drewniane:)) Co prawda będzie dekoracyjnie niż użytkowo, ale i to cieszy:) Tylko niech już wreszcie będzie ciepło.. Dobrego tygodnia Aniu!
OdpowiedzUsuńU nas to chyba grudzień. Pogoda znowu święta pomyliła. Kolejny rok już... Tak więc przeniosłam się z robotami do domu i sieję co tylko można teraz!
UsuńPatrzę i podziwiam Twoją pasję do ogrodu!!!! bravo! ;) buźka
OdpowiedzUsuńDzięki :) Słowa otuchy przy tej pogodzie :D
UsuńSuper jest ta podniesiona grządka. Ale się napracowałaś. Widzę, że tak jak ja zrobisz dla ogrodu wiele.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pogoda pokrzyżowała plany, a było już tak cieplutko. Żeby nie tęsknić za ogrodem ja też zajęłam się różnymi pracami m.innymi pisankami takimi tradycyjnymi co to już niewiele osób robi. Zapraszam na blog. Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się Świąt, by były ciepłe , zdrowe i wesołe. Pozdrawiam serdecznie:):)
Oj w tym roku mam dużo zapału. Szkoda tylko, że czasu tak mało i jeszcze pogoda sie niefortunnie wtrąciła! Wpadam już z odwiedzinami :)
UsuńJasnych świąt w brzezinie, podziwiam te ogrodnicze zapały, grządki, byle do przodu:)
OdpowiedzUsuńDzięki Kalino. Święta były jasne i w sercu i za oknem (albo ostre słońce albo biel śniegu). Zapał niech trwa i siły niech będą!
UsuńAniu Twoja pasja ogrodowa motywuje mnie do działania., wchodzę i kopię w drugi dzień świąt-obiecuję -
OdpowiedzUsuńSerdeczne życzenia zdrowia oraz wszelkiej pomyślności. Wesołego Alleluja !
Ja niestety w oba dni świąteczne przyjmowałam gości, więc o kopaniu nie było szans. Chociaż bardzo chciałam i pewnie mniej bym się zmęczyła :D :D Dziękuję za życzenia.
UsuńPrawdziwy szał w twoim ogródku, wiernie trzymam kciuki. Dziękuję za wsparcie, jakie ostatnio od ciebie otrzymałam, bardzo doceniam.
OdpowiedzUsuńTrzymanie kciuków jest wskazane i potrzebnie. A ze wsparciem rozumie się samo przez się przecież. Buziaki.
Usuń