W zeszły weekend zawitała do nas wiosna! Ze słońcem, z ciepełkiem wiosennym... Było bosko! U Was też?
Dzisiaj mam kilka spraw do przekazania / pokazania i nawet sobie zrobiłam plan posta :D żeby o niczym nie zapomnieć (co zdarza mi się całkiem często).
Po pierwsze, to moje fioletowe krokusy jednak zechciały się pokazać - oczywiście dziewczyny w komentarzach pod ostatnim postem miały rację. Całkiem sporo jasnofioletowych wyszło (te wyżej to inne niż te niżej ;) )
Białych też jest kilka kępek
Ciemnofioletowe na samym końcu postanowiły się ujawnić
Cieszą oczy kolorkami na tym szaroburym tle
A ileż bzyczącego życia na nich w tym słoneczku było! Sama radość. W drodze na kompostownik spotkałam też poniższego obywatela (jak dobrze, że blogerka ma zawsze aparat w kieszeni!)
Tak jak zapowiadałam ostatnio, w niedzielę wzięliśmy się (no głównie M. się wziął) za składanie moich wymarzonych wzniesionych grządek. Dla tych zainteresowanych powtórzę, że zakupiliśmy w tym celu deski ze świeżej sosny.
Idealnie byłoby mieć tutaj dąb (wow) albo chociaż modrzew, którego nie trzeba ponoć zabezpieczać. Jednak mój portfel nie uwzględniał w ogóle tych opcji. Poza deskami na grządki mamy tutaj jeszcze ponad 50 sztuk metrowej długości na dwukomorowy kompostownik. W sumie niecałe pół kubika drewna nam wyszło. Grządki będą 4, nie do końca ortodoksyjnych wymiarów. Ich wielkość dostosowałam do istniejącego zagospodarowania terenu powstającego warzywnika. Co i jak możecie znaleźć w pierwszym numerze Gardener's World którym się inspirowałam (i którym przekonywałam mojego M.) oraz oczywiście u Kasi i Andrew Bellingham :)
Konstrukcja grządek jest prosta jak budowa cepa i można to zrobić na kilka różnych sposobów zapewne. U nas było tak:
Powyżej w trakcie pracy oczywiście, poniżej efekt końcowy. Jednak M. postanowił w międzyczasie wykorzystać swoją konstrukcję jeszcze jako miejsce posiedzenia, w trakcie pierwszego w tym roku grilla ;)
Kolejnego dnia wzięłam się za zabezpieczanie powierzchni. Nie bardzo mi się to uśmiechało ze względu na ilość różnych substancji chemicznych wykorzystywanych we wszystkich impregnatach, ale też chcę, żeby grządki trochę wytrzymały... Analizując to głęboko podjęłam decyzję, by impregnować tylko od strony zewnętrznej. Od wewnątrz grządka po bokach będzie dookoła wyłożona folią tunelową. Jak to się sprawdzi - powiem Wam na koniec sezonu ;)
Dwie grządki są już złożone, dwie kolejne mogą jeszcze chwilę poczekać. W najbliższy weekend (jeśli pogoda pozwoli) czeka mnie napełnienie ich zalegającym w wielkim kopcu kompostem.
W czasie kiedy M. składał grządki do kupy ja oczyściłam teren dawnego tunelu foliowego, gdzie obecnie na jednej części rosną szparagi. Druga strona jest przeznaczona pod te najwcześniejsze wysiewy do gruntu. Przenosi się tam również mój inspekt z okna sklecony w zeszłym roku. Przesadziłam też ząbki czosnku wkopane w zeszłym roku między truskawki. Wypuściły już zieleninkę i mam nadzieję, że po tej przeprowadzce coś tam z siebie utworzą jak trzeba ;)
Po skończonej pracy oczywiście zasłużona "siłownia" ;)
Wracam do mojej listy, bo znowu gdzieś bokiem poszło mi pisanie posta ;)
Wiem, że kilka z Was boleje nad brakiem ogródka i tym, że nie może uprawiać swoich warzywek. Oczywiście nic bardziej mylnego! Nie dość, że powstają specjalne odmiany do uprawy w pojemnikach, to wiele tych "zwykłych" też się do tego nadaje. Jeśli ktoś dorwał drugi nr Gardener's World po polsku, to jest tam całkiem sporo o takich uprawach, co się nadaje i jak.
Przy okazji, to ja nie reklamuję tej gazety i nic nie dostaję za to - po prostu bardzo mi się podoba :D
Jeżeli chodzi o moje wysiewy domowe, to póki co wszystko idzie bardzo dobrze. Najlepiej sobie radzi sałata, ale to było do przewidzenia. Jednak dzisiaj rano dojrzałam też pierwsze dwa kiełki bobu w tutkach po papierze. I tutaj mała dygresja - sprawdzają się świetnie póki co, ale trzeba pamiętać o podlewaniu (ja używam spryskiwacza do wody), bo kartonik szybko przejmuje wilgoć i wysycha.
Przedwczoraj wykiełkowały też papryczki chili, te kupione z mini szklarenką w Lidlu. Bardzo mi się podoba podłoże, które tam jest. Równiutkie, gładziutkie, bez grudek - wygląda jak z obrazka ta uprawa ;) Jakby ktoś wiedział o całym takim wielkim worze do kupienia to ja chcę. Bo do pozostałych siewów mam takie zwykłe do siewów z LM. Nie pamiętam producenta...
Przed poprzednim weekendem, jak mnie tak ogrodowo nosiło, to zamówiłam sobie jeszcze małe co-nieco przez internet ze szkółki. Drugi raz zamawiam już w Szkółkach Konieczko, poleconych mi przez Magdę. Mają duży wybór, bardzo przyzwoite ceny moim zdaniem, no i pięknie zabezpieczone przyjeżdżają do domu kurierem. Kupiłam same pyszności :D - aronię, dwie róże pomarszczone, pigwowca, czarną porzeczkę i świdośliwę.
Pracy przede mną co niemiara, kolejne siewy czekają, mama jakieś kłącza do wkopania jeszcze kupiła (nie pamiętam już co). Żeby jakoś to wszystko ogarnąć, to od 21go udaję się na urlop aż do końca Świąt. Cieszę się na niego bardziej, niż gdyby to miał być wyjazd w tropiki ;)
A na koniec ogłoszenie parafialne ;) Czy są chętne kobiety z Poznania, okolic i nie tylko na spotkanie "w realu"? Tzn. wiem że są, ale jak tam u nas z czasem? Ja mogę każdego dnia poza 21ym, bo czeka nas rodzinna uroczystość. No i wiadomo, że trzeba by szybciej niż później, bo im dzień dłuższy, a słupek rtęci wyżej, tym bardziej niektóre z nas będą nieosiągalne :D Zbieram podpisy na listę, najlepiej ze wskazaniem terminu kiedy pasuje.
Pędzę odpisać na Wasze ostatnie komentarze. Ściskam.
Aniu, nawet nie masz pojecia jaką ogromną frajdę sprawia mi czytanie Twoich postów. Jest tyle energii, a wszystkie problemy są oczywiście, przez Ciebie do przeskoczenia. Pozdrawiam i czekam na etap końcowy warzywnika.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że tak piszesz - że przez moją chaotyczną pisaninę przebija energia :D Dzisiaj z nią trochę gorzej, ale nic dziwnego gdy taka szarość za oknem ;) Ja też czekam na etap końcowy ;)
UsuńWow! Ja w sumie miałam w tym roku z warzyw zrezygnować, bo? Może przeprowadzka, bo i ogródek w sumie mały.... Fakt, można sobie odpowiednio wszystko inaczej rozplanować i na małej przestrzeni... Także dałaś mi kopa i kupuję warzywne nasiona! :)))
OdpowiedzUsuńPomidorki koktajlowe czy sałata zawsze się gdzieś zmieszczą ;) A jak będzie trzeba, to donice też się mogą przeprowadzić. Kupuj, kupuj - nie ma to jak radość ze swoich zbiorów na talerzu :D
UsuńHa:) Robią wrażenie te Wasze prace:) Szalenie podoba mi się konstrukcja grządek:) Powino w nich być dobrze roślinkom wszelkim... Wiem Aniu, że są rośliny przeznaczone do upraw w doniczkach:))) Ale nasz ogródek to przede wszystkim brak słońca, a bez słońca hodowla utrudniona:)) Ale kto wie, jak ostatecznie urządzimy się w tym ogródku, możne spróbuję ... W tym roku dalszy remont a z remontami roślinki się nie lubią.. Krokusy masz cudne! Moje dopiero zielone części wystawiły.. Jednak Północ to Północ:) Dobrego weekendu!
OdpowiedzUsuńWiadomo, że bez słońca ciężko, ale coś na pewno da radę ;) Może Ci się uda znaleźć jakiś przychylny kącik? U nas też remont i wiele roślin cierpi przez nieuwagę mojego M. (oczywiście nie robi tego specjalnie... chyba!), ale nie mogę sobie odmówić przyjemności ogrodowych :)
UsuńNo to poszalałaś:) Piękne te Twoje grządki, ja jakoś nie mogę się przekonać (może dlatego, że ciągle coś zmieniam i później byłby kłopot;:)) Nie chce Cie martwić, ale w zeszłym roku mój przesadzony wiosną czosnek padł niestety. W tym sezonie mam cały warkocz polskiego zdrowego czosnku zakupiony na bazarku, więc wysadzę raczej dopiero jesienią. Ale do gruntu poszła już dymka i rzodkiewki:) Reszta wyrasta na parapetach i mimo ładnej pogody wyciąga listki na długich łodyżkach.
OdpowiedzUsuńW ten weekend jestem zajęta, następny (oprócz 21) mam wolny - kolejny znów zajęty, a później to już święta...ale pasują mi piątki popołudniami. Inne dni niestety pękają w szwach. Miłego weekendu!
U mnie niestety straszny piach, o czym pisałam już wielokrotnie. Żeby niektóre uprawy miały w ogóle jakieś szanse, to i tak musiałabym przekopać miejsce pod warzywnik z tonami kompostu, nawozu i poplonu, żeby doprowadzić do jako-takiej użyteczności. Prościej i szybciej w tym wypadku postawić te kwatery ;) Czosnkiem się nie martwię - jak da radę to ok, jak nie to trudno. I tak jest mu na pewno lepiej w tym nowym miejscu, więc chociaż końcówkę życia będzie miał komfortową :D Za dymkę się biorę w poniedziałek jeśli pogoda pozwoli ;) A rzodkiewka to jedna z tych co czeka na nowy warzywnika. Siewki u mnie też strasznie się wyciągają i tylko je obracam w kółko, żeby chociaż równomiernie to szło :D
UsuńMi piątki pasują, chociaż ten najbliższy to od 17:30, żebym po pracy zdążyła dojechać. Wiem jednak, że Niezapominatka ma zajęty weekend od 20-go...
ojej, jak bym chciała:-) a ja nawet komentarzy pod własnym postem nie mam czasu napisać. Śnieżyce w Turwi będą kwitły jeszcze przez dwa- trzy tygodnie, pojechałabym!
OdpowiedzUsuńSzkółkę Piotra K i ja uważam za godną polecenia.
Co do ogródków balkonowych, to dziś: https://www.facebook.com/events/331272200402076/
Im dalej w wiosnę tym gorzej z czasem ;) Mam nadzieję, że uda Ci się wybrać "na śnieżyce" i piękną relację nam pokażesz :)
UsuńTakie wysokie grządko-skrzynie wypatrzyłam kiedyś w programie tv i od razu zapowiedziałam, że takie chcę :) mam nadzieję, że się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na pewno sprawdzą się u mnie lepiej niż stan obecny ;) Po skończonym sezonie na pewno napiszę moje uwagi i spostrzeżenia do takiego sposobu uprawy :)
UsuńMoje fioletowe krokusy też wyszły. Cieszę się, że nie smakowały nornicom. Bardzo podobają mi się podniesione grządki, ale ja mam taki duży ogród, że musiałabym zrobić wiele, a fundusze skąpe. Planuję zrobić wzniesiony ogródek ziołowy. A u Ciebie tyle już wykonanej pracy. Ja dopiero będę wysiewać nasionka w szklarenkach. Och gdybym mieszkała bliżej pisałabym się na to spotkanko. Kocham Poznań mam tam swoje dziecię. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMój warzywnik to raptem 4 skrzynie będą, ale i tak obecna powierzchnia upraw zwiększy się tym sposobem czterokrotnie. Przygotowanie pod tradycyjną uprawę i potem dbanie o to byłoby ponad moje możliwości czasowe. Takie grządki obecnie wydaja mi się najlepszym rozwiązaniem, ale to się oczywiście okaże na koniec sezonu ;)
UsuńSpotkanko póki co odłoży się trochę w czasie. Może więc Ci się uda np, odwiedzając dziecię? :)
Piękne krokusy, muszę się pokusić o takie u siebie :)
OdpowiedzUsuńTeż już widziałam pierwsze motyle, czekam na ładny weekend mam nadzieje ze następny taki będzie, wiosenny a nie jesienny jak ten teraz :(
Grządki drewniane świetne czekam na kolejną relację :)
Pozdrawiam,
Mayu
Te krokusy to w większości z paczki "mix" z wyprzedaży w LM sprzed 2 lat. Kupione "za grosze", wsadzone przed samą zimą (tą poprzednią oczywiście) i jak pięknie dają radę :)
UsuńGrządki mam nadzieję sprawdzą się. Już za kilka dni będą wypełnione i z pierwszymi siewami.
Hejka, imponujące;)))
OdpowiedzUsuńCo do spotkania to owszem, ale z moimi planami to masakra!!! W następny weekend mam gości już od czwartku, a w kolejny sama jestem gościem;) Piątki odpadają, bom do ósmej na posterunku... Kiepsko to widzę....
Piątki do ósmej to jakaś kara. Wychodzi na to, że trzeba przełożyć meeting na czas poświąteczny, jakiejś deszczowej (no bo nikt z ogrodu Magdy czy mnie przy słońcu nie wyciągnie) soboty...
UsuńU mnie tez fioletowe zakwitły w połowie tygodnia, a te najjaśniejsze właśnie się pokazują. Takie maluchy, a tyle radości. Te białe z fioletowymi plamkami na Twoim zdjęciu są prześliczne. Muszę coś takiego wyniuchać na przyszły rok. Ależ tam u Ciebie się dzieje. Grządeczki szykują się elegancko, zieleninka zadziornie. Oj to będzie wiosna na całego. Zmobilizowałaś mnie ostatnio więc i u mnie pierwsze siewy wreszcie się podziały. Ściskam Cię mocno i niezmiennie zdrowia i energii dla całej rodzinki.
OdpowiedzUsuńTe białe to trafiły mi się fuksem - mix krokusów z LM. I bardzo ładnie się rozrastają. Wyszły też z ziemi jako jedne z pierwszych. Grządeczki na pewno będą eleganckie, tylko pytanie jak dadzą radę. Twoje siewy już widziałam i bardzo się z nich cieszę. Znowu będzie pięknie i kolorowo u Ciebie!
UsuńWOW!!! piękne grządki będą - ja tez mojego w tym roku przekonałam do wzniesionych rabat, ale nie wiem czy powstaną.... może go zdopinguje Twoim postem ;-P całuski
OdpowiedzUsuńJak już jest drewno, to roboty z przygotowaniem (przynajmniej tej męskiej roboty) nie ma zbyt wiele. Mojemu M. zajęło to dosłownie kilkanaście minut. Potem ewentualne zabezpieczanie i napełnianie zabiera czasu trochę, ale to już moja działka, wiec M. nie marudził. A przekonałam go zdjęciami w gazecie :D
Usuńu nas też wiosna.Czy białe krokusy mają fioletowe akcenty?bardzo mi się podobają:-)Już rozglądam się za gazetą,ale chyba u mnie jej nie ma.Widzę praca u Ciebie wre.
OdpowiedzUsuńChętna na spotkanie.Czekam na konkrety.
pozdrawiam
lena
Tak, tak - te białe mają fioletowe płatki u podstawy i rozchodzącą się od tego smugę. Pierwszy nr gazety moja mama dorwała w jakimś dużym markecie (Tesco? Kaufland?), a ja już potem skusiłam się na prenumeratę. Jeden nr to co prawda 12 zł, ale ponieważ to dwumiesięcznik to warto sobie odżałować. Jeśli chodzi o moje potrzeby "wiedzy ogrodowej" to jest to najlepszy obecnie tytuł na rynku.
UsuńW sumie na miesiąc takie czasopisma średnio wynoszą tyle samo co ten dwumiesięcznik,a świeższe spojrzenie na sprawy ogrodowe,by się przydało.Tym bardziej,że lubiłam ten program.Kiedy będę w Poznaniu muszę gdzieś go dorwać i zobaczyć,czy warto:-)
UsuńUwaga na te pottagery, bo choć urody im nie brakuje, rozwalają się po dwóch sezonach:) Testuję osobiście. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJa sama też im nie wróżę długowieczności :D Wiem jednak, że bardzo ułatwią mi pracę i pomogą spełnić plany warzywnicze ;) Do tego sporo czasu mi przyoszczędzą, więc inwestycję uważam za całkowicie uzasadnioną. Oczywiście jaka jest prawda wyjdzie w praniu ;)
Usuń