Wbrew tytułowi posta, wcale nie będzie on o dekoracjach jesiennych w domu. Do tego jeszcze dłuuuga droga. Obecnie cieszę się, że na głowę nie kapie ;)
W poniedziałek udało mi się wreszcie wrócić do domu. Młody się w miarę podleczył, brat przyjechał jako zmiennik, żeby ogarnąć ojca trochę, więc po kolejnym już pakowaniu powrót do mężunia :) Stan remontowo-budowlany oczywiście nadal trwa. Obiektywnie patrząc to jakaś masakra jest, a po tygodniowych rządach M. miejscami wygląda lekko meliniarsko ;) Mimo tego wszystkiego fajnie być w swoim domku w końcu. Nikt nie marudzi jeśli nieumyty gar stoi do następnego dnia, a góra ciuchów czeka na składanie. Marudzić mogę tylko ja ;)
W sprawie update'u, to M. nadal dach robi (w pojedynkę nie tak prosto), ale rzeźba już jest i osb też (dach płaski mamy). Jak pogoda nie nawali, to w weekend jest szansa na papę. W poniedziałek dojechał też piec do kotłowni i teraz czeka grzecznie w kolejce "domowych rzeczy do zrobienia" na podłączenie. Póki co eksploatujemy naszą kozę i nie marzniemy.
Wczoraj, korzystając z pięknej pogody, wzięłam się za moje mini wrzosowisko. Jak pisałam ostatnio, Dusia sprawiła mi ogromną radość niespodziankową paczką. Trzy krzaczki wrzosów to już dobry początek! Idąc za ciosem okazyjnie kupiłam sobie jeszcze trzy (gdyby nie ten nasz budżet, to i 30 byłoby mi mało), więc miałam nad czym pracować. Najpierw musiałam odzyskać kawałek ziemi z tego naszego buszu.
Kilka godzin przekopywania, oczyszczania ziemi, wycieczek na kompostownik, sadzenia, podlewania i teraz mam tak:
Na kolejnym zdjęciu widać nasz "piękny" gąszcz. Musicie mi wierzyć na słowo, że wśród tych wiechci ukrywają się szparagi. Odgruzowanie ich to kolejna sprawa na mojej liście "rzeczy do zrobienia" :)
A dzisiaj, ponieważ Młodego jeszcze zatrzymałam w domu w ramach rekonwalescencji, wybraliśmy się do pobliskiego lasku. Oczywiście nie znaleźliśmy ani jednego grzyba w nim :) Za to na pobliskim ugorze obłowiliśmy się w maślaki.
Jak zawsze w swoim szale zbieractwa nie powstrzymałam się przez zbieraniem nawet tych malutkich. I teraz czeka mnie "uroczy" wieczór (a pewnie i kawałek nocy) oczyszczania ich ;) Lepiej już zacznę...
Uwielbiam maślaczki! Wrzosowisko urocze-jak się rozrośnie będzie imponujące:-)
OdpowiedzUsuńGdyby jeszcze tylko chciały same się obierać ;) Mam nadzieję, że wrzosy zechcą się rozrosnąć. Ale z serca dane, więc chyba nie mają wyboru.
UsuńNie mam serca do zbierania grzybów, ale na wigilię zawsze coś musi być :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa wręcz przeciwnie - uwielbiam! Dlatego zawsze z utęsknieniem czekam na jesień :)
UsuńJezu z tymi maślakami:) Nie zbieram ich jeśli nie muszę a w tym roku na szczęście nie muszę:) Dobrze poczytać wieści z waszego brzozowego lasku i pozdrowić z własnej brzeziny na Brzozowej:) Buziaki gorące od cioci ze wsi
OdpowiedzUsuńJa co roku mówię sobie, że koniec z maślakami. I w zeszłym roku prawie ich uniknęłam całkowicie. No ale w tym to jedyne grzyby, które mnie polubiły ;) Także strasznie Ci zazdroszczę tych Twoich prawdziwków! Buziaki ciotuniu ;)
Usuńmiłego oczyszczania.zanim się obejrzysz,a wrzosowisko Ci podrośnie i nie będzie wolnego miejsca.
OdpowiedzUsuńTrzymam za to kciuki!
Usuńładnie w tej Twojej brzezince...
OdpowiedzUsuńA dziękuję. Rzeczywiście są takie fragmenty, które już cieszą oko, a inne jeszcze w wyobraźni :)
UsuńDobry początek na wrzosowisko. A może jakieś grzybki we wrzosach też się kiedyś znajdą, bo to taki mini las u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMini las to jest plan na część ogrodu. A jak się grzyby same nie wprowadzą, to na pewno będę starała się zaszczepić grzybnię! Takie własne grzybki to moje marzenie. I to nie koniecznie tylko maślaki ;)
UsuńPięknie kochana w tej Twojej brzezinie ,ale czyszczenia maślaków nie zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJa sobie też, ale jakoś się udało. Jedynie pół dnia mi uciekło ;)
Usuń...grzyby.... oj jak mi tego brakuje!!!! W PL jezdzilismy na grzyby do lasu prawie co sobote...Uwielbiam zupe grzybowa...uwielbiam grzyby..ale mi ochoty narobilas na grzybki....
OdpowiedzUsuńJa wczoraj tez kupilam wrzosy,bo te co ostatnio kupilam zostalo przez tydzien moje jnieobecnosci zasuszone.....
Zupa grzybowa to jest to! U nas obowiązkowo na Święta. Na szczęście na zupę udało mi się uzbierać a do kapusty mam jeszcze od zeszłego roku. Bo ten zeszły rok, to był bardzo grzybowy u mnie :)
UsuńA coś o zasuszonych roślinach po powrotach wiem aż za dobrze ;)
Całkiem przyjemnie tam u Ciebie. Zabawy w ogrodnika zazdroszczę, ale może kiedyś i ja się pobawię :D Zebrane grzyby są takie cudne. Ja tez nie lubię ich czyścić, ale ich zapach rekompensuje wszystko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-D.
Wszystkie inne grzyby to ja mogę czyścić, ale z maślakami to zawsze tyle babrania się... Jak to jednak się mówi - na bezrybiu i rak ryba ;)
Usuńapowiada sie ładnyogród:)))))
OdpowiedzUsuńTak, tak - potencjał ma duży. Zobaczymy za kilka lat co udało mi się z nim zrobić :)
UsuńANUS; BRZEZINA PIEKNIEJE W OCZACH- ZAZDROSZECZE WAM TEGO OGRODU; MACIE SOJ KAWALEK I ZIEMI I NIEBA :P A SZPARAGA ZIELSKO ZALAPALO SIE TEZ DO ZDJECIA WIERZE NA SLOWO ALE I WIDZE :)))))
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM I SCISKAM
A.
Oj tymi szparagami to muszę się zająć jak najszybciej, żeby na przyszły rok były większe zbiory niż tylko kilka sztuk :)
Usuńkiedyś będziesz te zdjęcia oglądała ze wzruszeniem...kiedyś jak już Twój ogród będzie coraz piękniejszy i dopieszczony...;-)))wrzosy są piękne , bardzo je lubię zaraz po lawendzie;-)))a zbiór grzybów imponujący. Ja się zupełnie na nich nie znam.Pozdrawiam i zdrówka życzę;-))
OdpowiedzUsuńTen ogród to "zabawa" na wiele, wiele lat. Chociaż w mojej głowie jest oczywiście gotowy. Gdzie nie spojrzę, to widzę oczyma wyobraźni jak to będzie za kilka lat :)
UsuńI lawenda też musi być - obowiązkowo. Ale wszystko po kolei!
Fajnie zagospodarowany kawałek ziemi:))) Będzie pięknie jak się wrzos rozrośnie. Co do grzybów to i ja niezadowolona jestem z tegorocznego zbioru, same maleńkie podgrzybki przynoszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się przyjmie przede wszystkim. Z moją ręką do roślin to bywa tak różnie. Jak za bardzo chcę, to raczej się nie udaje...
UsuńA maleńkimi podgrzybkami, to ja bym nie pogardziła. Takie ususzone są potem najfajniejsze do zupy i kapusty na święta :)
maślaczków zazdroszczę! a miejsce dla wrzosów super, fajna kompozycja! No i trzymam kciuki za M. i dach! ( przy okazji- chyba miałaś na mysli więźbę, nie rzeźbę ;-)))
OdpowiedzUsuńHa, ha, Kochana! On mi cały czas przez telefon zdawał relację, że rzeźbi więźbę, więc to już teraz rzeźba niemal jest ;) Oczywiście nie dosłownie rzeźbił, tylko przycinał, zbijał, skręcał i co tam jeszcze można z nią robić. Ale jak coś się długo i mozolnie robi, to mówimy, że się rzeźbi w gów...e (za przeproszeniem) i tak już wyszło :))
UsuńA maślaczki wyrwały mi dzisiaj kilka godzin z życiorysu, jajeczniczka pyszna ale jakoś nikt nie docenił :/
Fajny zarys wrzosowiska , powoli za rok może dwa będzie wrzosowo ,że hej, a grzybki uwielbiam [ tylko nie zbieram] pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę potrafiła się nimi dobrze zająć i że się odwdzięczą :) Jeszcze raz pięknie Ci dziękuję Dusiu!
Usuńjesień u Ciebie taka cudna!!!
OdpowiedzUsuńKolorowa i spokojna :) Bardzo się cieszę na te wszystkie zmiany jesienno-zimowe, bo nie miałam jeszcze okazji podziwiać ich w tym ogrodzie :)
UsuńANIU -ZAPRASZAM DO MNIE PO WYROZNIENIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO kurcze! Chyba zapomniałam ;) Dzisiaj wpadnę.
UsuńMmm grzyby :) Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńFajne miejsce na wrzosowisko :)
Mam cichą nadzieję, że z czasem uda mi się grzybki zaprosić do ogrodu :)
Usuń