14.01.2017

Karkonosze - część 2 - wejście na Śnieżkę

Kolejny dzień naszego pobytu był już pogodowo bardziej przystępny. Co prawda rano, gdy wyjrzałam przez okno, szału nie było, ale przynajmniej ta upierdliwa mżawka odpuściła. Podjęliśmy więc próbę zdobycia "Góry UFO" (czyt. Śnieżka). Był to cel Młodego od zeszłego roku, kiedy po prostu zabrakło nam czasu (i sił).

Dzisiaj duuużo zdjęć. Taka historia obrazkowa 😉 Zaczynamy!

Mina i postawa M. mówią wszystko, co myśli o robieniu zdjęć co 5 kroków 😏

Chmury szczyty przesłaniają, ale my mamy plan do wykonania!

Różowy kolor - podejście; fioletowy - zejście. Start i meta przy różowej strzałce. Zaplanowane dłuższe postoje w schroniskach: Nad Łomniczką, Dom Śląski i Jelenka.

Skoro faceci nie chcą pozować, to będą mieli zdjęcia tyłków swoich 😛

 Tam gdzie strzałka, tam czeka nas wybawienie w postaci schroniska Dom Śląski.

Przy Wodospadzie Łomniczki przerwa musi być.

 Mały myśliciel rozważa w co się wpakował z takimi rodzicami.

I do tego jakie widoki (nie mam na myśli siebie 😁)!


Jednak co z tego, skoro po obrocie o 90 stopni mamy tak:


Do Domu Śląskiego dotarliśmy. Musicie uwierzyć na słowo. Byliśmy tak skonani, że nikt o zdjęciach nie myślał. W trakcie podejścia zaczęliśmy odczuwać wiatr i spadek temperatury. Marzyliśmy tylko o czymś ciepłym do jedzenia. To ciepłe coś okazało się rosołem z proszku (jakiś inny wybór niby był, ale kolejki takie, że czas oczekiwania nieludzki - wycieczki szkolne). Nie wybrzydzaliśmy. Chociaż po pysznym rosole poprzedniego dnia (polecę różne miejsca w kolejnym poście), nawet Młody odczuł różnicę.

Posililiśmy się, ogrzaliśmy, Młody zrobił niezbędne zakupy (o tym też następnym razem), założyliśmy dodatkowe warstwy na siebie, pożyczyliśmy czapki (to ja od Młodego) i wystawiliśmy nosy na zewnątrz.

A tam takie widoki:

Widok na czeską stronę.

Widoki widokami, a Śnieżka sama się nie zdobędzie. Oczywiście nie dla nas emerycki szlak niebieski (Droga Jubileuszowa) łagodnie opasujący szczyt. My ruszamy na zawijasy...

Młody medytuje?

Sam szczyt nadal w chmurach. Ale dopingując się nawzajem dotarliśmy!

Dawno temu, gdy byłam piękna i młoda (teraz jestem młoda i piękna 😝), na studiach miałam okazję zwiedzać obserwatorium. Stąd te strzałki.

I nagle... uwaga, uwaga...


Chmury rozwiało, słońce zaświeciło!


Lepiej być nie mogło. Nagle ukazały nam się piękne widoki:
widok ze Śnieżki na Dom Śląski
Ta żółta chatka to Dom Śląski właśnie.

Nawet Młody zlokalizował Słonecznik i Pielgrzymy.

widok ze Śnieżki
 Widok na Karpacz i Jelenią Górę.

 Młody pierwszy raz dostał do ręki moją lustrzankę i w końcu mam zdjęcie z moim mężem 😍

Na zdjęcie musieli się też załapać Julian i Wełenka (w naszych rękach) - stali towarzysze Młodego w wyprawach.

Niestety polskie schronisko na Śnieżce jest nieczynne od czasu uszkodzenia dachu pewnej zimy kilka lat temu. Zawitaliśmy więc do sklepiku / baru czeskiego, sprytnie urządzonego w kontenerze.

Młody uprawia gimnastykę, a ja wbijam pieczątki.

Ostatnie zdjęcie na szczycie i pora ruszać, by zdążyć przed zachodem słońca.

Taaak... Zawsze jest dobra pora na czeskie piwo 😏

A teraz patrzcie ten motyw. Kilka minut schodzenia i...

To trzeba mieć szczęście...

To jeden z moich ulubionych szlaków w Karkonoszach - ścieżka Czarnym Grzbietem przez kosodrzewinę.

Czarny Grzbiet z dzieckiem

Przy punkcie widokowym Młody znów wyprosił aparat:


Rozpoczął się przedostatni odcinek naszej wycieczki - dojście do czeskiego schroniska Jelenka.

Czarny Grzbiet w Karkonoszach

Większość osób ze Śnieżki wraca do Domu Śląskiego lub od razu schodzi / zjeżdża na czeską stronę. Dlatego szlak i schronisko mieliśmy tylko dla siebie. Odpoczęliśmy w Jelence, doszliśmy do Sowiej Przełęczy i ruszyliśmy ostro na dół Sowią Doliną, gdzie towarzyszyły nam odgłosy rykowiska (momentami bardzo blisko).

Czas już gonił, więc zdjęć brak. Młody dopiero na sam koniec zaczął dawać oznaki zmęczenia. Dosłownie ostatnie 10 minut. Po wejściu do naszego pokoju - padł...


Bez obaw - po 5 minutach takiego podłogowego relaksu wstał rześki jak skowronek. To z nami było gorzej 😉

Młody traumy nie ma i już jest gotów na powtórną wyprawę i zdobycie trasy, na którą (z racji pogody) tym razem nam się nie udało wybrać. Termin już jest - końcówka maja 😊

Mam nadzieję, że głód pewnych osób na ten post został zaspokojony 😀 Komentujcie śmiało. Następnym razem pożegnanie z Karpaczem i polecę Wam kilka moich ulubionych miejsc. A potem już czas wrócić do rzeczywistości i zacząć myśleć o wiośnie!

Ania

24 komentarze:

  1. Fajna przygoda. Ja lubię chodzić po górach, natomiast reszta kocha morze i podwodny świat. Synuś turysta jak się patrzy!
    Pozdrawiam serdecznie-D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście cała trójca jest "górska", chociaż nad morze też lubimy się wybrać :)

      Usuń
  2. Podziwiam i podziwiam... Moja kondycja niestety nie pozwoliłaby mi na takie eskapady (może jak schudnę!) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie przesadzaj. Wystarczy dostosować tempo do swoich możliwości. Przecież to nie jest wyścig! A ja, jak widać na zdjęciach, uzupełniałam kalorie w płynie, żeby bilans wycieczki wyszedł na zero ;)

      Usuń
  3. Ale pięknie.Aż mnie wstyd , gdy pomyślę jak ja dawno nie chodziłam po górach.Koniecznie coś z tym muszę zrobić.Mały jest Wielki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bez wyprawy w góry chociaż raz do roku robię się bardzo nerwowa ;) Mały wcale nie jest taki mały, bo dość wyrośnięty na swój wiek ;) Ale tak - jest Wielki! :)

      Usuń
  4. Dzielny Mały Człowiek! Tarasa piękna i można się ciut zmachać:) Śnieżka kapryśna bardzo, gdy byłam w Karkonoszach pierwszy raz, ani razu nie wylazła zza chmur:)) A te kawałki szlaku w kosodrzewinie - boskie! Dobrego roku dla Was Aniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co podchodzić. Powiem szczerze, że miałam obawy, czy Młody da radę Doliną Łomniczki. Ale jeśli to podejście zaliczyliśmy, to już żaden szlak nam nie straszny w Karkonoszach :)

      Usuń
  5. Już rozumiem czemu tak nam te opowieści dawkujesz. Taki suspens... :) Fajnie wracać w takie miejsca. Młody musiał być z siebie suuuuuuuper dumny. W ogóle nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Mieszkanie za blisko Tatr sprawia jednak, że człowiek się ogranicza. A z tego co widzę, to fantastyczne miejsce na wyprawy.
    PS. że też ci się chciało tyle strzałek robić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę przecież wszystkiego za jednym zamachem wrzucić - byłby post kobyła. Mogłabym bardziej okroić zdjęcia i relacje, ale blog to przecież też trochę pamiętnik dla mnie ;) Karkonosze to dla nas treningi przed Tatrami. No i zdecydowanie bliżej mamy. I jakoś dobrze mi tam :)
      P.S. Jak wpadłam w strzałkowy szał, to już nie mogłam się powstrzymać :D

      Usuń
  6. Super rodzinka w komplecie :)Ile lat ma Twój młodzieniaszek? 8? My planujemy w tym roku również wybrać się w góry jak Bóg da. Bardziej po płaskim. Dolinki z wózkiem może jakiś łagodniejszy pagórek, żeby nie umrzeć z nosidełkiem na plecach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młody z końcem lutego skończy 7 lat. Ale jest bardzo wysoki :) Jak Młody był zdecydowanie młodszy, to jeździliśmy w Góry Stołowe i Młodego w chuście z przodu nosiliśmy (później już sam tam śmigał) ;) Tam szlaki są krótsze, minimalne podejścia, dogodnie zlokalizowane parkingi. A o wycieczce w Karkonosze z wózkiem pisała nie tak dawno Kamila z Home Fragrance ;)

      Usuń
  7. Wiesz, co jest najfajniejsze? Że Młody zapamięta to wszystko na wieki wieków, że dajecie mu pasję i wspomnienia. Och, żeby już wiosna chociaż...[wzdech].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zapamięta. Ale przede wszystkim, że złapał bakcyla! W sumie każda nasza wycieczka przynosi jakieś wyjątkowe wspomnienie - a to dziki na szlaku, a to wyścig z zachodem słońca, a to M. po kolano władował się w błoto... Wizyta w każdym schronisku to obowiązkowa czekolada z bitą śmietaną (jeśli tylko jest). Obowiązkowo pieczątka do książeczki GOT, Młody zbiera przypinki i magnesy z miejsc, które odwiedził. To wszystko osładza to zmęczenie i zachęca do kolejnych wypraw. Przy tej wyprawie pojawiła się też duma w jego oczach, a może niebawem doceni wspaniałe widoki...
      A wiosna już niebawem :) Przybędziesz na spotkanie "po-Gardeniowe"?

      Usuń
  8. Ania kapitalny post , powinnaś częściej zdawać takie relacje z wycieczek!
    Od tej strony nie wchodziłam na śnieżkę...bo wiadomo dzieci. a z ostatniej wyprawy pamiętam najbardziej to że się nam woda skończyła , a piwo które mąż mi kupił w schronisku smakowało jak żadne inne ;)))
    Młody -zuch chłopak!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacje dawałabym częściej, gdybyśmy częściej jeździli na takowe ;) Niestety portfel jakoś nie rozumie tej naszej chęci ;) Piwo w górach zawsze smakuje przepysznie :D Młody zuch, ale nie ma z nami lekko ;)

      Usuń
  9. Uwielbiam takie wpisy! Można troszkę po podróżować, rozmarzyć... Tak dawno nie łaziłam po górach, że teraz z całą mocą zatęskniłam. Nie miałam do tej pory postanowień noworocznych, ale teraz chyba już mam :)
    Dla Młodego - szacun!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam jest strasznie źle, jeśli nie uda się chociaż na te dwa dni w roku w góry wyskoczyć. Z racji odległości są to zawsze Sudety. Jak jakiś nadmiar gotówki się pokaże, to w planach są też Bieszczady, no i oczywiście Tatry :)

      Usuń
  10. A jakim cudem nie wstąpiliście do Janic?!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się szczerze, że bardzo chciałam, ale: a) krępowałam się jednak trochę :) i b) w obie strony podróż mieliśmy w kiepskich warunkach i skupiliśmy się na bezpiecznym dotarciu na miejsce. Ale jeśli możemy wpaść na małą herbatkę, to plany na kolejną wycieczkę są na końcówkę maja :)

      Usuń
  11. Wspaniała fotorelacja, super. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja bym tam jeszcze zjadła karkonoskich opowieści, nie mniej dziękuję i za te wyczekiwane górskie opowieści, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety niewiele więcej można uzbierać z 2 i pół dnia pobytu :) Ale za kilka miesięcy znów tam będziemy.

      Usuń

Dziękuje za Twoją wizytę i komentarz :)