Jak tam Wasze przygotowania do Świąt? Ostatnia prosta czy może daleko w polu tak jak ja? Za chwilę będę jeszcze dalej, bo teraz pora na obiecany daaawno temu post z naszej wyprawy w Karkonosze. Oczywiście nie ma szans, by wszystko upchnąć w jednym wpisie, chociaż byliśmy tam raptem dwa i pół dnia.
Niestety prognozy pogody przed samym naszym wyjazdem się popsuły. Liczyliśmy na piękne, jesienne słońce, a tu klapa. Już sam dojazd nastrajał pesymistycznie, gdy wszędzie dookoła mżawka. Na calutkiej trasie. Jak pech to pełną gębą.
Trasę wybrałam nową, żeby nie zanudzić się na śmierć ;) W końcu ile razy można tą samą drogą śmigać? W pewnym momencie mnie natchnęło. Wjechaliśmy do wsi Sędziszowa, a trybiki w mojej głowie zaczęły działać - skąd ja znam tą nazwę?? No więc tego... Ze studiów chociażby durna babo! Przecież sto lat temu to nie było, to po co ta amnezja ;) Szybki postój i zaciągnęłam moich chłopaków przed Organy Wielisławskie. Tzn. zaciągnęłam... Podjechaliśmy pod samiusieńką ścianę ;)
Stamtąd już tylko rzut beretem i dojechaliśmy do Karpacza. Tyle lat jak mnie tam nie było! Ale w końcu Młody dorósł do tamtejszych szlaków, więc wszystko wraca do normy. Gdzie mieliśmy nocleg, to następnym razem Wam napiszę, bo miejsce jest godne polecenia. My jednak bez większego roztkliwiania zameldowaliśmy się szybciutko i ruszyliśmy zaliczyć bardzo ważny punkt naszego wyjazdu. Tzn. z punktu widzenia Młodego, ale my dobrzy rodzicie jesteśmy, więc nie protestowaliśmy zbytnio ;)
Zdjęcie nie najlepszej jakości, bo z komórki, ale chyba wiadomo o co chodzi. Muzeum Lego. Dla samej radości Młodego warto było, a i nam się podobało.
Makiet jest wiele, na dwóch piętrach, prawie na każdej można czymś poruszać (dźwignie i przyciski przy stanowiskach) - radość do upadłego.
Po prostu bajer ;)
Chyba nie muszę pisać, że Młody nie chciał wychodzić? Mamy już zapowiedziane, że przy następnej bytności w Karpaczu znów się tam wybierzemy ;) Jeśli macie fanów klocków Lego w domu to polecam. W Karpaczu są dwa takie "muzea". My byliśmy w tym "wyżej", niedaleko deptaku.
***
Kolejny dzień z pogodą nie był wcale łaskawszy. Mżawka od rana taka, że nic nie widać. Plany trzeba było zmodyfikować (jak to ja, miałam już wszystkie trasy wyznaczone tydzień wcześniej) i zamiast ruszać w góry, wybraliśmy się na zamek Chojnik. Oczywiście nie tym utartym szlakiem z Jeleniej Góry, tylko od d... strony, bo pamiętałam, że to ciekawsza trasa. Miałam rację. Na tyle ciekawsza, że kiedy szliśmy spokojnie i cicho przez ten siąpiący las, nagle coś nam zachrumkało tuż przy samej ścieżce. Zamarliśmy, serce w gardle, no bo przecież Młody. Na szczęście przelazły i nas olały. Dziki znaczy się. M. szedł przodem i widział je kątem oka. Twierdził, że 4. Potem w opowieściach było ich 6 w porywie do 7. Coś w stylu taaaaaką rybę złowiłem ;)
Po chwili namysłu ruszyliśmy dalej - wracanie byłoby głupotą, bo w tamtym kierunku udał się właśnie zwierzyniec. Tym razem już z okrzykami na ustach, hałasem i tupaniem, a M. nawet zdobył "broń".
Teraz się z tego śmiejemy, ale wówczas nie było nam zbyt wesoło.
Na szczęście zamek był tuż tuż i mogliśmy schować się w bezpiecznych i jakże przesiąkniętych wilgocią murach :D Chłopaki zwiedzali każdy zakamarek. Ja szczerze powiedziawszy miałam trochę dość i robiłam dobrą minę ;)
Widok z wieży dech w piersi zapierał.
Taaa! Jasne! :D Mina Młodego mówi chyba wszystko ;) Ale wiecie co? Był z siebie dumny!
I ja z niego też! Bo chociaż pogoda paskudna, dreszcz grozy na szlaku, to dzielnie maszerował, nie marudził (serio!) i jeszcze się uśmiechał na koniec.
Zeszliśmy już jednak krótkim szlakiem do Jeleniej, a M. skoczył na parking, na którym zostawiliśmy auto i nas uratował od zamarznięcia.Ach przygoda...
W kolejnym poście szlag gignat (dla Młodego), poprawa pogody, lepsze widoki i pyszne jedzonko.
A dziś pozostaje mi Wam życzyć spokojnych i radosnych Świąt. Być może z brudnymi oknami, ale za to z wielkim uśmiechem na twarzy :)
Ania
Ha ha ha... fajny przerywnik w świątecznym rozgardiaszu!
OdpowiedzUsuńSzczególnie widok z wieży mi się spodobał, dla takich widoków warto zdobywać wieże ;)
Narobiłaś mi chętki na taką wyprawę, chociaż nasza Zuzka w bojach zaprawiona nie jest i obawiam się, że szybko by wymiękła. Ciekawa jestem ile lat ma Wasz synek, chyba jest w podobnym wieku co Zuza (8lat będzie miała w marcu).
Tobie i Twojej rodzince również radosnych, zdrowych świąt! :)
Tak, widok z wieży niezapomniany ;) Co do wędrówek, to nasz Młody też zawodowcem nie jest, bo jakby nie patrzeć, to raz do roku wyjeżdżamy. W zeszłym roku wymiękł dopiero na sam koniec mega trasy, w tym roku (o czym w kolejnym poście pewnie) padł dopiero w "bazie".
UsuńA Młody jest rok młodszy od Twojej Zuzy - z końcem lutego będzie miał 7. Więc jeśli on daje radę, to ona też da :)
Dzięki za życzenia :)
Ty wiesz, czym dla Niego była ta przygoda z lego? No pomyśl, z czym można porównać taką radość? Sama bym zahaczyła, choć pokoleniowo... sama wiesz.
OdpowiedzUsuńWeselcie się!
Mam co najmniej kilka porównań ;) I co tam pokolenia - my sami fajnie się tam bawiliśmy. Tak Młody to dobry pretekst, żeby takie miejsce odwiedzić :D
UsuńMy jakoś ominęliśmy to muzeum. W planach było w razie niepogody. A w domu mam maniaka klocków Lego:)
OdpowiedzUsuńU nas akurat niepogoda się trafiła. Ale w planach było tak czy inaczej. W końcu taki wspólny wyjazd to ma być radocha dla wszystkich :)
UsuńRadosnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mam nadzieję, że Wasze właśnie takie były :)
UsuńWow! Ale fotorelacja! Szkoda, że Karkonosze nie są po drodze na Mazury, bo bym też tam zahaczyła, i jeszcze to całe muzeum Lego to i mój Joshua by też sobie nie darował...hihi!;)
OdpowiedzUsuńKochana Aniu, życzę Wam zdrowych, radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia i jakby co, to i cudownego startu w Nowy Rok 2017!
Uściski! :)
Takie niby sobie prywatne muzeum, ale ktoś miał fajny pomysł :)
UsuńDziękuję bardzo za życzenia. Mam nadzieję, że Wasze święta były udane i że jakoś pozbierałaś się z choroby ;)
Ania my aktualnie jesteśmy na etapie fascynacji Lego Duplo, ale myślę że ta pasja rozwinie się w podobnym kierunku co u Twojego chłopca.
OdpowiedzUsuńNa Zamku Chojnik jeszcze nie byłam...a teraz możesz się śmiać ;)
Mina Młodego bezcenna ...no i panorama ;)))
U nas też od Duplo się zaczynało. Teraz "pływamy" w lego, ale co tam - Młody tworzy swoje różne budowle i rozwija zdolności manualne i wyobraźnię.
UsuńZ Twojego braku wizyty na Zamku Chojnik oczywiście, że się śmieję. I to głośno! Słychać u Was? ;)
Panorama świetna. Chyba tylko raz jak byłam na tej wieży pogoda była ok :D
Najpierw z dziećmi tam gdzie Wy;))) ...a potem z kumplem w Tatry. Jest jedna rzecz, którą szczególnie poświęciłem dla Staruszki a mianowicie góry. Od pięciu lat to kompletnie zakurzony temat. Właśnie postanowiłem, że w 2017 wracam tam. Czem prędzej!
OdpowiedzUsuń"Cały dzień chodziłem po lesie
Biorąc w ramiona buki
Porosłe mchem jak żubr
Tyle lat się znamy
Tyle wędrowaliśmy po górach
Cały dzień padał też śnieg chociaż
Komnaty lasu ustrojone wieńcem liści
Teraz wszędzie biało
Idąc wyprowadzam ścieżkę z lasu
Macha wesoło kosmatym ogonem
Trzyma się nogi
Góry odprowadziły nas pod dom
Który stoi na placu snu
Za tydzień w oknach będą
Srebrne ikony mrozu
Wszędzie biało
Na końcu zimy
Stawiam człowieka jak kropkę"
„Wiersze z połonin” Jerzy Harasymowicz
To ogromne poświęcenie. Ja bym chora była bez widoku gór chociaż raz do roku. Owszem były takie lata (dość pojedyncze od czasów studenckich), że mnie zabrakło na południu i czegoś w życiu brakowało. Na góry się po prostu choruje. Co tu dużo mówić, zamiast być na swoim własnym absolutorium, wolałam ten czas spędzić w górach :D A i Młody jedne ze swoich pierwszych kroczków na szlakach stawiał. Jak tak sobie myślę, to nieźle go już przepędziliśmy ;) W 2017 jeszcze jedna powtórka z Karkonoszy, a potem Bieszczady i Tatry przed nami mam nadzieję. Bo o ile Bieszczady w miarę obeszłam na obozie półwędrownym daaawno temu, to po Tatrach biegałam raz. Na praktykach studenckich. A póki jeszcze siły, sprawność i odwaga są, to marzy mi się Orla Perć...
UsuńNo poświęcenie jest. I dla uzyskania równowagi psychicznej właśnie tego roku chcę to nadrobić;) Którejś jesieni, jakoś na początku studiów z dwoma kumplami wybraliśmy się na dwu i pół tygodniowy maraton od Beskidu Żywieckiego, przez Sądecki, Niski i całe Bieszczady do źródeł Sanu. Spanie na sianie z pajdą świeżego chleba z masłem i mleka za free od gospodarza, albo spanie pod gołym niebem nad Soliną itp rzeczy, które możliwe były jeszcze w latach 90-tych:) (a może i dzisiaj) to wspomnienia, które zwłaszcza teraz hipnotyzują mnie nawet bardziej niż wtedy. A Tatry pamiętam właśnie szczególnie z Orlej. W szczególności Kozi Wierch - to trzeba przeżyć. Póki co jednak Orlą polecam, ale bez najmłodszych;) Razu pewnego widziałem właśnie na Orlej ojca z ok. 13-14 letnią córką. Przeżyłem szok.
UsuńPiękne wspomnienia. Z tym spaniem pod gołym niebem, to nie wiem czy by teraz przeszło - tylu "życzliwych" dookoła...
UsuńNa Orlą spokojnie - Młodego nie wezmę. Wystarczy, że na siebie będę musiała uważać (i na męża). Nie mogę dodatkowo o Młodego drżeć!
Aniu! Samych dobrych dni w Nowym Roku! Spełniania kolejnych marzeń i wiele radości!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tobie również tego samego życzę :)
UsuńCo tam okna- ja umyłam, ale do Świat nie było tego widać, lego to super sprawa mój syn ma 25,a z lega nie wyrósł ha ha , świetny wypad takich i podobnych chwil z Rodzinką życzę na ten Rok pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mój też nie wyrośnie zbyt szybko. Bo jak pomyślę ile w te klocki już zostało zainwestowane, to włos się jeży :D Dziękuję za życzenia. Już po cichu planuję kolejny wyjazd ;)
UsuńNo i są Karkonosze, na które czekałam i przyznam, że czekam na więcej ... widoków też :)
OdpowiedzUsuńOby zawsze tak radośnie, z przygodami w Nowym Roku dla Was wszystkich !!!
Niestety (jak widać na załączonych obrazkach) w pierwszy dzień widoków nie było :D Ale już zaraz drugą część wrzucam i tam same zdjęcia na zewnątrz ;)
UsuńOby jak najwięcej takich wypadów rodzinnych, tych chwil nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci dorosły, mają własne wypady,swoje sprawy.... życie.
Super zdjęcia,na 6 pięknie uchwyciłaś przyrodę.
Oczywistą sprawą jest, że modele są bardzo przystojni i tu nie ma dyskusji :)
Bo przyroda tam piękna (jak zresztą prawie wszędzie). Modele dzielni, a to jeszcze ważniejsze :)
UsuńFantastyczna relacja. Chętnie zwiedzimy kiedyś te miejsca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Aniu i pięknego tygodnia życzę!
Izuniu, sądzę, że bardzo by się Wam tam podobało. A chłopakom w Muzeum Lego na pewno! W ostatniej części tej relacji polecę m.in. nasze miejsce noclegowe - może Wam się przyda przy planowaniu wycieczki :)
Usuń