18.07.2015

Jak dobrze być mną :)

Tytuł może trochę egoistyczny dzisiaj, ale jak Wam wszystko wytłumaczę, to chyba wybaczycie ;) Dzisiaj kolejny odcinek retrospekcji. I znów trochę wycieczkowo. Zapraszam Was mianowicie na moje małe subiektywne spojrzenie na Rogalin.



Wielkopolanki pewnie wiedzą, oglądające telewizję być może widziały spot reklamowy... Tak czy inaczej - pałac w Rogalinie od miesiąca jest znów otwarty dla zwiedzających. Remont, renowacja, rekonstrukcja - wszystko to trwało bardzo długo, ale było warto czekać!

Kto ma wspomnienia z tego pałacu takie jak ja? Puste pokoje. Stare, zniszczone meble. Nuuuuuda! Jedynie galeria obrazów utkwiła mi w pamięci ze szkolnej wycieczki. Po wielu, wielu lat znów tam trafiłam. Szykowałam się oczywiście, że jakoś po otwarciu, jak pierwszy szał minie, pojadę zobaczyć na co ta bardzo gruba kasa (prawie 40 mln zł) została wydane. No ale... dobrze być mną! Jako osoba prowadząca najbardziej chwalone centrum informacji turystycznej w regionie (serio), zostałam zaproszona na ekskluzywne zwiedzanie (razem z kilkoma radnymi) jeszcze przed oficjalnym otwarciem! Cały pałac nasz normalnie!

Nie będę Was zanudzała historią pałacu, ani wszystkimi etapami renowacji - to wszystko powie Wam wujek Google. Ode mnie dostaniecie zdjęcia tego, co przykuło moją uwagę :)

Na dzień dobry drogowskazy.

Proste, estetyczne, umieszczone dyskretnie we wszystkich istotnych miejscach. Nie nachalne a jednak zawsze widoczne. Konieczne przy tak rozległym i lekko pogmatwanym założeniu pałacowo-parkowym (galeria poniżej poziomu głównego placu, w parku najsłynniejsze wielkopolskie dęby: Lech, Czech i Rus, oddalone trochę mauzoleum).

Poniżej schody w pałacu z wielkim lampionem - żyrandolem.

Dwa słowa wtrącenia. Na schodach widzicie, że tkanina okrywa jeszcze dywan - dowód, że to naprawdę przed otwarciem było ;) Po drugie (i najważniejsze) - wszystkie wnętrza zostały odtworzone na podstawie zachowanych zdjęć archiwalnych rodziny Raczyńskich, wspomnień żyjących, mieszkających kiedyś w pałacu członków rodziny, oraz żyjącego do dziś służącego.

Trochę makabryczne wydały mi się kinkiety - ręce Maurów z latarniami :)


Niestety nie zrobiłam żadnych zdjęć na parterze. Po prostu tak mnie zatkało jak zobaczyłam to wszystko :D A bardzo żałuję, że nie mogę pokazać Wam jadalni... Nie zrobiłam też zdjęć pięknych lnianych rolet (w każdym oknie), więc jeśli się wybierzecie, to pamiętajcie o nich!

Największe cuda są jednak na piętrze. W tym największe cudo dla mnie - ale o tym będzie na końcu.

Poniżej zdjęcie toaletki w sypialni Heleny Raczyńskiej.

Toaletka jak toaletka (chociaż mi osobiście bardzo się podoba), ale chciałam Wam zwrócić uwagę, że to nie jest pusty mebel. Wygląda jakby właścicielka dopiero co z niego korzystała. I w ten sposób właśnie są urządzone wszystkie wnętrza - jakby mieszkańcy wyszli tylko na chwilę.

Aha! A to na ścianie to nie tapeta. To piękne tkaniny, robione na zamówienie w kilku krajach Europy. Generalnie dziewczyny - gapcie się na tkaniny wszelakie i obicia - cacuszka normalnie. Są nawet krzesła obite tkaniną z końskiego włosia (Kretowata - to chyba coś dla Ciebie!) - super w dotyku (pozwolono mi pomacać ;) ).
Poniżej taki mały detalik z wykończenia innego krzesła.


Tam gdzie na ścianach nie ma obić z tkanin, kolory farby są świetnie dobrane.

Naprawdę piękne odcienie. Przydałby mi się ich dekorator wnętrz ;)
Na powyższym zdjęciu z saloniku Heleny jeden z licznych w pałacu pieców. Wiele z nich zostało zrekonstruowanych ze zdjęć, a część wg zachowanych projektów i wzorów.

Poniżej Zbrojownia. Z kolejnym dowodem na to, że zdjęcia robione przed otwarciem. Na tych drewnianych stelażach zawisły zbroje, miecze i inne takie standardowe wyposażenia sali balowej ;) Bo pierwotnie takie było przeznaczenie pomieszczenia. Jednak gdy Polska utraciła niepodległość to szlag jasny trafił chęci na tańce chyba i zrobili sobie taki dekor patriotyczno-militarny ;)

Ale mnie nie zbroje interesują oczywiście. Nawet piękne witraże, które tam są, nie wzbudziły takiego mojego zachwytu jak... ten stół bilardowy :D Jest wypasiony, wielki, ciężki, pachnący jeszcze świeżym drewnem. Stół zrekonstruowano w Anglii na podstawie fotografii. Rękodzieło jak się patrzy... Ręcznie rzeźbiony, siatka ręcznie pleciona, skóra ręcznie cięta. Miodzio!


A teraz pomieszczenie, które zrobiło na mnie największe wrażanie. Taka wisienka na torcie. Być może po części dlatego, że jestem nieuleczalnym bibliofilem ;)

Najpierw jeden smaczek z tego pomieszczenia, żeby potem skupić się na tym co najważniejsze.
Poniżej złocona kołyska (a właściwie mini lektyka). Kiedy pojawiał się nowy członek rodziny, to w niej właśnie był prezentowany światu.

Niestety zdjęcie nie oddaje tego blasku jakie wywołały promienie zachodzącego słońca odbite na tych złoconych zdobieniach.

I teraz - ta dam! Biblioteka wg projektu Zygmunta Hendela. Cacko. Pachnie świeżym dębem jeszcze. To jest miejsce do czytania książek dopiero. A jakby się tam blogowało! Wow! :D

Widzicie te refleksy na szybach? Szkło wykonane dawną techniką, pięknie nierówne, pomarszczone... Tylko półki jeszcze puste ;)


I jeszcze antresola na te rzadziej czytane pozycje ;) Ręcznie kuta balustrada...


Piękne kręcone schody. Idealne. Z leciutką balustradką. Ech... Można tylko powzdychać i pomarzyć...


Głupkowaty uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały czas ;)


Na koniec garść informacji praktycznych. W wakacje można zwiedzać codziennie oprócz poniedziałków od 10ej do 17ej. Zwiedzanie całości (pałac, powozownia, galeria, gabinet londyński) kosztuje 35 zł, ulgowy bilet 25 zł, uczniowie i studenci (7-26lat) płacą tylko złotówkę. Płatność jedynie gotówką póki co. Środy natomiast są za darmo :) Niestety jest kilka minusów, które mi osobiście bardzo nie pasują... Po pierwsze - bilety na zwiedzanie pałacu mają dzienną ograniczoną ilość. Jeśli w dany dzień o rana będą tłumy, a my przyjedziemy po południu, to może się okazać, że do głównej części pałacu już nie wejdziemy. Po drugie - zwiedzanie odbywa się w grupach do 25 osób co pół godziny (turyści indywidualni), pod opieką personelu muzeum. Samo zwiedzanie pałacu zajmuje ok. 45 minut. Niestety ponieważ przejście jest w grupach, to nie można samotnie się poszwędać i zwiedzać swoim tempem. Bardzo, bardzo duży minus! Gabinet londyński i galeria antenatów, galeria obrazów i powozownia takich ograniczeń nie mają. Fajnie natomiast, że do zwiedzania pałacu można wypożyczyć darmowe audioprzewodniki, a w galerii obrazów tablety z prezentacją audio/video.

Mimo tych kilku minusów i tak warto się wybrać. Naprawdę. A już najlepiej przy okazji wpaść na małą kawkę do centrum informacji w Puszczykowie, którą podam własnymi rączkami ;)


To co? Udanych wycieczek Wam życzę :)


31 komentarzy:

  1. Oj, no to mus prawdziwy!!! Byłam tam tak dawno (kiedy jeszcze było otwarte), że nie pamiętam nic poza żyrandolami w pokrowcach;))) książki są przecież w Biblio na przeciwko Muzeum w Poznaniu;))) Ta nowa biblio do mnie nie przemawia;))) balustrada za to identyczna do tej, jak a jest w starej części Biblio (od Palcu Wolności) - charakterystyczne ma te elementy "wojskowe" - chyba że berdysz to się nazywa fachowo, ale nie znam się;))) - ta siekierka, znaczy się;))
    O koniach mi nie wspominaj nawet - dzisiaj chirurg na moje pytanie o to, kiedy możliwe konie, parsknął śmiechem;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie Raczyńskim ta rózga liktorska jakoś szczególnie do gustu przypadła ;) A część książek mogliby oddać teraz do Rogalina. Chociażby same okładki na pokaz :D
      Chirurg jakoś mało współczujący... Ale nieźle sobie tą girkę załatwiłaś, skoro do chirurga udać się musiałaś.

      Usuń
    2. Chirurdzy tak mają - zawsze do przodu są;)))
      A ksionszki lepiej niech zostaną w Poznaniu - i tak do Kórnika już trzeba jeździć ;) Chociaż w takich okolicznościach przyrody to szalenie miło poczytać;)))

      Usuń
    3. No to mówię - same okładki na pokaz ;) Po te półki smutne póki co...

      Usuń
  2. Noooo dobrze być Tobą ;) a biblioteka zupełnie jak moje marzenie. Może kiedyś jak się wybiorę w podróż szlakiem starych zamków i pałaców to wpadnę i tam... na kawę też ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że zdjęcia nie mogą oddać zapachu tej biblioteki... :) Mam nadzieję, że kiedyś wybierzesz się w moje rejony i wtedy zapraszam na tą kawkę!

      Usuń
  3. Ach jakie te schody są cudowne:)) Takie wycieczki to coś dla mnie,uwielbiam! Jednak rzeczywiście zwiedzanie nie przypadło by mi do gustu z powodów o jakich piszesz,,,nie lubię się tak ciągać ze wszystkimi,każdy przecież na co innego lubi zwracać uwagę , masz rację że to duży minus :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schody są naprawdę wspaniałe! Minus spory, ale na szczęście plusy przeważają :)

      Usuń
  4. Szkoda, ze do Rogalina mam taaaak daleko z mojego domu rodzinnego w Polsce, ale moze kiedys bedzie okazja tam zawitac :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A być może jadą w odwiedziny do domu rodzinnego uda Ci się taką trasę opracować? :)

      Usuń
  5. Faktycznie fajnie być TOBĄ Aniu:)))) Te schody mnie zachwyciły!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czasem fajnie być mną - naprawdę :) Schody rewelacja!

      Usuń
  6. DZiekuje za cudowna wycieczke!
    Ja niestety nie bylam tam...wieki...
    Ale taka wycieczka z Toba to wspaniala odskocznia od codziennych zajec.P
    Pozdrawiam)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda Ci się za jakiś czas tam wybrać. Cieszę się, że chociaż wirtualnie mogłam pokazać Ci to miejsce :)

      Usuń
  7. Dzięki za cudną wycieczkę:) Kolejny punkt obowiązkowy na mapie kraju:) W ogóle musimy przyjrzeć się bliżej Wielkopolsce.. Biblioteka The Best, marzenie..! Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkopolska ma wiele do zaoferowania, tylko trzeba się dobrze rozejrzeć :) Chociażby takie miasteczko jak moje - znajduje się tutaj replika statku Kolumba w skali 1:1... no i ja ;)

      Usuń
  8. wow, jakie zakręcone schody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet bardzo. Ale do tego pięknie wykończone i dopieszczone ;)

      Usuń
  9. Słyszałam relacje na żywo i na świerzo, ale ta połączona z fotkami jest obłędna. Już się nie mogę doczekać jak Sprężyna wróci z wakacji! Hop do przyczepki i pałac księżniczki jest nadz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie się wybierzcie. Myślę że Wam się dziewczyny spodoba bardzo :) Jestem ciekawa wrażeń!

      Usuń
    2. Sprężynka uwielbia domki Księżniczek, szczególnie że często przechadzają się z księciem po parku (ślubne sesje zdjęciowe) ale ma wtedy radochę :)

      Usuń
    3. Sesje najczęściej mają w poniedziałki, kiedy muzeum jest zamknięte, bo wtedy ludzie w kadr nie wchodzą ;)

      Usuń
  10. Te schody, ta biblioteczka...cudeńka:) No cóż, nam zwykłym śmiertelnikom starczy powdychać z zachwytem...myślę że tamtejsza biblioteka jest wielkości mojego domu:) Życie jednak (podobno) zaczyna się po 40 tce, więc jeszcze wszystkie drzwi stoją przed nami otworem :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biblioteka owszem spora, ale spodziewałam się, że jednak większa. Tak więc mamy jeszcze szansę ;)

      Usuń
    2. Po tych wichurach w lesie dużo drzewa leży. Tak więc dziewczyny materiał jest, teraz tylko brać i strugać :D

      Usuń
    3. Ale sugerujesz wyprawę po dęby rogalińskie? :D

      Usuń
  11. Chyba byłam dziwnym dzieckiem , o takiej biblioteczce marzyłam już jako kilkulatka. Nawet pamiętam tytuły filmów historycznych gdzie podobne lokum , okupowali starsi panowie przed naradą wojenną ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale chciałaś też palić cygara i popijać brandy, czy samo lokum Ci wystarczało? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No tak, faktycznie fantastyczne! Dlaczego nie wiedziałam dotąd, że prowadzisz centrum informacji turystycznej? Następnym razem przyjedziemy do Ciebie się doinformować :)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że już wiesz i następnym razem braki nadrobicie :D

      Usuń

Dziękuje za Twoją wizytę i komentarz :)