Słowo się rzekło i klika słów o dachu dzisiaj.
11 września pojawili się u nas "fachowcy" od zdzierania azbestu. Tak, tak - mieliśmy to cudo tutaj na dachu i to jeszcze zalane betonem, by twardo i płasko pod papę było. Wyglądało to już dość słabo:
W tym roku dofinansowanie 100% na rozbiórkę i utylizację azbestu, więc chcąc nie chcąc lepiej było skorzystać. Termin bardzo niefortunny, ale nie mieliśmy za bardzo wyboru. Ekipa, która się zjawiła przyprawiła nas raczej o opadnięcie rączek. Total recydywa i BHP pojęciem obcym dla nich. Uciekłam z Młodym do mojego brata, a M. dzielnie został na stanowisku.
Trociny, słoma i Bóg wie co jeszcze - to była cała nasza izolacja :)
Jak pozbyliśmy się panów i azbestu to do akcji wkroczył dzielny M. "Wyrzeźbił" więźbę, ułożył wełnę, przykręcił osb, a przyjaciel nasz poratował w kwestii zgrzewania papy.
Najgorsze na szczęście za nami. Bo oczywiście jak dach nam zerwali, to opady deszczu wykończyły tutaj M. Mnie z Młodym akurat nie było, gdy deszcz zaatakował o 3ej nad ranem i zaczął sobie kapać w domku gdzie popadnie (mimo wydawałoby się szczelnej płachty rozpostartej na dachu). Jakby współczując tatusiowi Młody tej samej nocy wygenerował sobie super gorączkę, więc nikt nie spał tej nocy, chociaż o 100km byliśmy oddaleni ;)
Już na szczęście końcówka i niedługo pochwalę się naszym nowym, szczelnym, ocieplonym dachem :)
***
A poza tym nic nowego. Pech grzybowy zdecydowanie odpuścił i nawet po godzinnym spacerze z Młodym udało nam się przynieść coś ślicznego :)
Ta łubianka maślaków, to efekt 15 minutowej działalności zbieraczej na ugorze tuż za naszym płotem. A "zajączki" (nie znam oficjalnej nazwy) znalazłam pod świerkiem w ogrodzie tuż przy furtce nieomal.
Ważniejsze i cenniejsze są jednak te cuda:
Rydze pojawiły się ostatecznie w tajnym miejscu mojej mamy :) Podgrzybki takie podrośnięte i zdrowe czekały na samym początku najbliższego nam lasku. No a sowy (tudzież kanie)... Te to zrobiły mi największa niespodziankę, bo ukryły się sprytnie między dwoma świerkami srebrzystymi tuż przy płocie od frontu ogrodu naszego! Piękny prezent od tego naszego skrawka ziemi :)
***
Jeszcze wspomnę tylko, że moje plany ogrodowe rozwijają się z dnia na dzień. Nie wiem tylko skąd wziąć czas, dodatkowe ręce i siły na nie ;) Zaczynam już obmyślać warzywnik na nowy sezon. Chyba ostatecznie udam się tam z miarą i zimą będę rozrysowywać różne opcje - kredki też pójdą w ruch! Może zapędzę się z tym na cały ogród nawet :) Przystąpiłam też do Klubu Pożądanego Nasionka - Na Ogrodowej. Oczywiście póki co nic nie wnoszę (bo nic nie mam), ale Bubisa ulitowała się nade mną i wyglądam już listonosza z niecierpliwością.
***
Co tam jeszcze...? Praca ciągle się szuka i jakoś nie chce mnie odnaleźć. Sikorki wydziobują piankę uszczelniającą przy oknach, a sójki szaleją w ogrodzie. Wróbelki ulokowały się na wierzbie. Odwiedza nas również pan dzięcioł. A Młody przez okno tarasowe podgląda małego kotka, którego czasem dokarmiamy. Wnętrze domu nadal nie zachęca, ale da się żyć (chociaż wiele osób się dziwi jak dajemy tu radę). Ale woda bieżąca jest (chociaż nadal zimna tylko), prąd też (no... może wczoraj nie koniecznie akurat) i internet mobilny daje radę. Czego chcieć więcej?! No dobra - prysznica z ciepłą wodą, piekarnika i pralki ;) Ale to też już bliżej niż dalej przecież!
***
Dziękuję Wam za każdy komentarz. To tak miło, że komuś chce się tu zaglądać i jeszcze ślad po sobie pozostawić :)
Nieustajaco podziwiam Twojego M. Bardzo profesjonalnie do wszystkiego podchodzi- mój też sobie radzi, ale do takich spraw jak dach nigdy by się nie wziął...a grzybków zazdroszcz ę u nas w tym roku nie było na działce ( za sucho) tylko pieczarki łąkowe i kilka kozaków...
OdpowiedzUsuńtrzymam mocno kciuki za to bliżej , żeby było już!
serdeczne
Ja go też ciągle podziwiam, ale chyba za cicho to robię, bo mu mało tych zachwytów ;)
UsuńA "bliżej" będzie "już" chyba jak w Totka wygramy ;)
Brawo Aniu za ten dach :P wszystko zrobicie, tylko wszystko tez wymaga czasu i niestety kaski...- kazda , nawet najmniejsza rzecz to...KOSZT:O) wiem cos o tym bo konczymy remont naszego mieszkania (niestety na wynajem) na Szamotulskiej w poznaniu...- ladnie bedzie, ale nerwow juz mi brak i siwych wlosow przybylo... Trzymam kciuki:O)
OdpowiedzUsuńania
No gdyby nie ta kasa... Ale co tam - inni mają gorzej, więc my damy radę na pewno. Tylko czasem ręce opadają jak patrzę na kolejną fakturę :/
Usuńnie ma to jak mieć już dach nad głową,a syn nie mógł pozwolić,żebyś spokojnie spała,gdy tata walczy na placu boju.mama nadzieję,że mu już mija(synkowi:-)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDach jakiś tam był. Ale teraz zdrowy i ocieplony w końcu :) A Młody cóż... Już mu mijało, ale wykluło się coś nowego :/
UsuńTak.,mäz "zlot raczka" to skarb.Nie chodzi tylko o to ze potrafi,ale i ile sie zaoszczedzi....
OdpowiedzUsuńGrzyböw zazdroszcze....u nas ... nie mam orientacji i w obcych lasach..oj lepiej nie myslec gdzie bym wyszla i jak do domu trafila .:))
A z praca nie przesadzaj,nie zajac-nie ucieknie !!!! Ja od tej nadobowiazkowosci (jest w ogöle takie slowo w j.polskim) nabawilam sie problemöw ze zdrowiem..Tak wiec na luzie..niech lezy,niech sie poniewiera ( no,nie bez przesady ) ale podchodzic do tego na luzie...
Milego dnia zycze-u nas pieknie swieci slonce :))
Że praca w domu nie ucieknie to wiadomo. Zwłaszcza w warunkach remontowych nie ma co się spinać ;) Ale mi chodzi bardziej o pracę zarobkową - bo z jednej pensji i to nie kokosów, to trzeba czasem mocno pogłówkować, żeby na wszystko starczyło...
UsuńA lasy czas poznać! GPS do telefonu i ruszaj :)
pracy ogrom, ale fotorelacja ukazje jak jej ubywa, powodzenia
OdpowiedzUsuńNa szczęście niedługo wszystkie większe roboty będą gotowe. Ale ja już czekam na te wykończeniowe sprawy, jak np. wykończenie otworów wokół okien, żeby cegły nie straszyły ;)
UsuńMój M też wiele potrafi ,ale za dach to by się chyba nie wziął ,MĘŻUŚ Ci się trafił ,że pozazdrościć !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zbierać grzyby ,ale w tym roku kompletnie nie mam czasu,czego strasznie żałuję.
Pozdrawiam Was Aniu i życzę powodzenia :)
No nie da się ukryć, że zdolna bestia z tego mojego małża :)
UsuńJa teoretycznie też czasu na grzyby nie mam, bo tyle innych rzeczy do zrobienia, ale co tam - inne sprawy nie zając, a grzyby nie będę czekać :)
Poważna sprawa z tym dachem - podziwiam Twojego M.
OdpowiedzUsuńa grzybki luuubię, ale nie zbieram, bo kompletnie sie na nich nie znam;/
buziaki
U mnie zbieractwo grzybowe zaszczepione jeszcze za malucha, więc zbieram czasem na węch ;) Już się cieszę na zupkę na święta!
UsuńAle pracy. Podziwiam i zycze wytrwalosci. Grzybki mniam!
OdpowiedzUsuńDach to kolejny krok milowy w naszym remoncie. Teraz już chyba z górki? :)
UsuńNiesamowite ile macie tam pracy!!!! Ale czego się nie zrobi dla swoich własnych czterech kątów? Z niecierpliwościa czekam na ogródek:-)
OdpowiedzUsuńPracy to nam na kilka lat spokojnie starczy ;) Najważniejsze, że te własne cztery kąty są i jest nad czym pracować. Na ogródek ja też czekam! :) Tylko te dni coraz krótsze i zakwasy w rękach coraz większe ;)
UsuńMacie zaparcie i konsekwentne dążenie do celu. tacy jak wy góry przenoszą:)
OdpowiedzUsuńŚciskam was mocno a rydzów zazdraszaczam bo ja jeszcze nie, bo ja jeszcze nigdy:)
To nie zaparcie, tylko wizja tego jak może być. To nas jeszcze trzyma przy życiu ;)
UsuńJa rydze pierwszy raz w zeszłym roku, gdy moja mama odkryła to bardzo nietypowe miejsce. Wcześniej to nawet na oczy nie widziałam. Teraz już nie ma, ale jak za rok znowu będą to zapraszam Cię na wyżerkę!
Uwielbiamy zbierać grzybki! Myszy już od czerwca nerwowo czekają na wycieczki do lasu i nie mogą się tych małych cudeniek nawąchać :)
OdpowiedzUsuńI absolutely love your blog and find a lot of
OdpowiedzUsuńyour post's to be exactly what I'm looking for. Does one offer guest writers to write content for you personally?
I wouldn't mind composing a post or elaborating on a few of the
subjects you write regarding here. Again, awesome web site!
Review my web-site ... Best web hosting Australia 2012