W końcu doczekaliśmy się porządnego wejścia. A może wyjścia? No drzwi generalnie! :)
Drzwi pojawiły się jako pierwsze, niecałe dwa tygodnie temu. Niestety ostatnio największe prace odbywają się u nas w niedziele. Z drzwiami było tak samo. A jak wiadomo "Niedzielna praca w gówno się obraca" (za przeproszeniem). No i rzeczywiście - mój palec przekonał się o tym na własnej skórze. Podejrzewam jednak troszeczkę, że był to zamach na moje życie ze strony M. ;) No bo jaki mąż przyskrzyniłby zawiasami palec własnej żony?! Niby wypadek, ale wiecie... Miałam przykręcić dolny zawias do framugi, a tu AŁA!! Ponieważ oboje byliśmy już w tym momencie poranieni, to górny zawias i regulacja zostały olane "na potem". Jednak nie dało się drzwi przez to otwierać, bo się zacinały... Ale ja, zdolna i sprytna kobitka, jak tylko w poniedziałek wyprawiłam męża do pracy, to sama samiuteńka zrobiłam to sprytnie. I oto - voila!
W pełni sprawne i działające drzwi. Nie ma schodów? Jeszcze nie dawno nie było nawet dziury w tej ścianie, więc kto by się schodami przejmował ;) Zresztą póki co będą tylko takie tymczasowe, bo tutaj ma jeszcze powstać przedsionek, ale to już na przyszły sezon - teraz się nie wyrobimy.
Musicie wiedzieć, że do tej pory wchodziło się u nas przez taras. Na starych drzwiach balkonowych był zamontowany zwykły patentowy zamek. Wystarczyło pewnie mocniej kopnąć żeby wejść. A same drzwi stare i "przewiewne" :) Ich wymiana odbyła się w ostatnią niedzielę (znowu!). Zapowiadało się, że mission impossible, bo sama nowa framuga z jednym skrzydłem nieruchomym waży ho, ho! Ale wyobraźcie sobie, że we dwójkę z mym Małżem daliśmy radę (a trzeba je było jeszcze przytargać z garażu). Bez pomocy, bez łachy innych osób. A co! Oczywiście demontażem starych zajął się M.
Trochę powalczył, trochę poprzeklinał i efekt jest:
Na tym zdjęciu możecie zobaczyć trochę naszej wnętrzarskiej masakry, ale uspokajam, że idzie ku lepszemu ;) Do Świąt jakoś to ogarniemy (pytanie tylko do których...).
Sesję z otwieranym nowym oknem tarasowym dopiero zrobię, bo pogoda nieprzychylna ostatnio, ale małe "przed" i "po" mogę pokazać.
Prawa strona jest nieruchoma, natomiast dwie pozostałe otwierają się "całościowo", tzn. jest ruchomy słupek pomiędzy nimi. Latem więc będzie piękne, szerokie wyjście na taras. Sam taras jak widzicie zagracony po tych wszystkich remontach. Niestety domaga się również nowej nawierzchni, bo po tych 30-kilku latach nie trzyma już poziomu zupełnie :)
Muszę się Wam jeszcze pochwalić jakiego mam artystycznie zdolnego Małża. W sobotę, po krótkim wypadzie moim i Młodego, czekała nas niespodzianka. Mój zdolny M. przygotował dynię na Halloween! I to nie byle jaką, tylko wyciętą na kształt Om-Noma. Dla niewtajemniczonych - to taki zielony stworek ze wciągającej gierki na telefon lub tablet, w którego zagrywa się Młody (i my zresztą też). Powiem szczerze, że mi zaimponował mój mężczyzna, bo ja bym nie dała tak rady. Planowałam co prawda zrobić dynię dla Młodego i nawet wzięłam z domu rodzinnego przydasia do drążenia, a tu takie zaskoczenie!
A na koniec migawki z mojego ogrodu.
Jakiś czas temu udało mi się wsadzić borówkę brusznicę i żurawinę oraz jabłonkę, a dąb w narożniku działki mienił się pięknymi kolorami:
Niestety jeszcze sporo zostało mi do wsadzenia (w międzyczasie dotarła nowa dostawa ze szkółki), a łopatę wczoraj złamałam! Do tego pomocy brak, bo wiadomo M. albo w pracy, albo działa remontowo, a Młody... No cóż - niezbyt jest pomocny ;)
Tak więc trzymajcie za mnie kciuki, bo nie wiem jak to wszystko ogarnąć!
Z przyjemnością oglądam wasze remonty i kibicuję mocno:) Będziecie mieli piękny dom bo zbuduje go miłość!! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńChyba, że się wykończymy w międzyczasie ;) Żartuję oczywiście.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Kochana - takie wsparcie mentalne bardzo się przydaje w chwilowych kryzysach :)
Widać postępy, a i mąż w koncu pokazał co oprócz budowlanki potrafi- dynia super pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńOj on bardzo dużo takich różnych rzeczy potrafi, tylko musi mieć wenę twórczą :)
UsuńTo teraz będziesz częsciej wchodzić czy wychodzić? hi hi hi
OdpowiedzUsuńDrzwi drzwiami, ale otoczenie to Ty masz tam boskie:-)
Wolałabym wychodzić - do ogrodu. Tylko ostatnio coś nie mogę się z pogodą zsynchronizować :) Otoczenie dopiero będzie boskie. Zobaczycie za... kilka lat :D
UsuńAle się u Was dzieje :) Wytrwałości życzę - będzie pięknie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze dużo wody w Warcie upłynie zanim będziemy mogli ze spokojem ducha spocząć :)
UsuńAniu wybacz, ale zamiast zachwycać się drzwiami, wzrok skupiłam na bluszczu...ale masz czarodziejskie obejście!
OdpowiedzUsuńNo i bardzo się cieszę, bo specjalnie starałam się złapać ten bluszcz na ujęciach! Drzwi jak drzwi - zwykłe przecież. Radość, że już są.
UsuńTrzymam kciuki i podziwiam poczynania zarówno Twoje jak i Twojego Małżonka. My z teściową tylko wnosiłyśmy narożnik i go składałyśmy, bo nie mogłyśmy doczekać się przyjazdu naszych facetów:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i bardzo Wam kibicuję!
lena
P.S. Zapraszam na moje pierwsze Candy:)
Na meble itp. sprawy to ja już w ogóle nie czekam na M. Szkoda czasu, skoro sama szybciej to zrobię i dokładnie tak jak chcę :)
Usuńale fajne zmiany:)) pozdrawiam i podziwiam za siłę i umiejętności-brawo!!!!!!
OdpowiedzUsuńU nas zmiany już standardowo, czyli skokowo. Albo mamy przestój, albo wielki krok naprzód.
UsuńCiągłe zmiany i cały czas do przodu , tak trzymać!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochani serdecznie :)
U nas nie można się nudzić. Ciągle coś do zrobienia jest :)
UsuńMy, ja jestem na etapie zakupowym- z uwagi na znikającą ulgę vatowską , a i na naszej budowie coś ciągle do przodu....pozdrawiam i podziwiam piękne okno...
OdpowiedzUsuńTo zakupy tak jak u nas. Na szczęście te największe już za nami, bo mam dość ;) Dla mnie już czas na remont wnętrz, ale niestety M. nadal mnie stopuje, bo nie da się ukryć, że kilka ważniejszych rzeczy jeszcze do zrobienia jest...
UsuńRewelacyjna dynia ;D
OdpowiedzUsuńMi też się bardzo podoba! Ale trochę zazdrosna jestem, że tak wyszła Małżowi ;)
Usuńobłędny widok:) marzę o takich przeszklonych drzwiach:)
OdpowiedzUsuńMoim marzeniem są takie zupełnie składane i odsuwane na bok, no ale to chyba jak w totka wygram :) Zresztą te też "dają radę" i jaka satysfakcja, że sami zamontowaliśmy (i działają)!
UsuńAnulka, robi sie coraz bardziej domkowo...- jak sa drzwi to jest DOM.
OdpowiedzUsuńBuziaki
:******
Dokładnie Aniu - drzwi to krok milowy. Drzwi do mojego domu... Jak to ładnie brzmi :)
UsuńGratuluję wygranej niespodzianki w moim Candy, proszę o adres na maila
OdpowiedzUsuńDziękuję. Oczywiście widziałam, tylko jeszcze czasu nie starczyło na tego maila ;)
UsuńWitaj !!!
OdpowiedzUsuńRobi sie coraz przyjemniej u Was!!!!
I w domu i na zewnatrz!!!!
Jeszcze troche a remont bedzie tylko wspomnieniem!!!
Pozdrawiam
Oby! Ponieważ ja nie mogę jeszcze działać wewnątrz, to spełniam się ogrodowo :) Ale już niedługo poprawi nam się estetyka wnętrz mam nadzieję.
Usuń