10.02.2015

Przegląd... spraw różnych i szybkie rozdanie

Chociaż kilka dni już minęło, to spieszę donieść, że wszystko u mnie ok. Tzn. w sprawie zabiegu ok. Ktoś nade mną czuwał w szpitalu i przyjęto mnie na oddział jako pierwszą (niektórzy musieli się naczekać, że ho, ho). Pomimo poślizgu w planowanych operacjach mój zabieg odbył się jeszcze tego samego dnia. O 13ej generalnie było już po wszystkim i gdyby nie konieczność zostania na obserwacji, to mogłabym śmigać do domu. Pomimo moich obaw przed znieczuleniem jakoś poszło - może dlatego, że dożylnie a nie przez maskę ;) Teraz jeszcze tylko zdjęcie szwów w piątek, wyniki w następnym tygodniu i przyzwyczajenie się do blizny.

Niestety kiedy emocje opadły, mobilizacja organizmu oklapła, to zaraz się rozłożyłam na wrednego bakcyla, którego dostałam od moich chłopaków. W jeden wieczór mnie nie było. Całe szczęście, że to już po zabiegu, bo inaczej byłby przełożony i kolejne miesiące czekania... Jednak jakoś szczególnie pochorować sobie ani poużalać się nad sobą nie mogłam, bo Młody po chwilowej niedzielnej poprawie w jakiś drugi etap przeszedł. Było nawet pobieranie krwi (tragedia na samą myśl), ale na szczęście udało się opanować chorobę i obeszło się bez antybiotyku.

Teraz sobie siedzimy razem w domku i doglądamy siebie nawzajem. Mój M. poskładał się jakoś ostatecznie i w poniedziałek wyruszył na kilka dni na snowboard. Niech sobie pojeździ - po powrocie czeka go wiele wyzwań remontowych i ogrodowych ;) My przynajmniej mamy spokój, żeby wycierać nasze nochale.

Spokój też miałam, żeby się rozłożyć z moimi zapasami nasion i zrobić przegląd. Już czas najwyższy, żeby zaplanować co, gdzie i jak. Nie mogę się doczekać pierwszych siewów. Z racji braku szklarni jeszcze chwilę muszę się wstrzymać, bo moja rozsada domowa wyleci później od razu do ogrodu. Ogrodniczki wiedzą jak ciężko jest wysiedzieć, gdy w powietrzu czuć już wiosnę prawie ;)

Na tym zdjęciu wygląda to może skromnie, ale to są takie wielowarstwowe stosiki, pomieszane wg moich różnych dziwnych kategorii :) No i oczywiście dzisiaj jeszcze dokupiłam kolejne 4 paczuszki :D Wierzcie mi, że to są jednak takie zupełnie, zupełnie konieczne i podstawowe. No... wg mnie oczywiście ;)

Kolejny przegląd odbył się dzisiaj. Tym razem przegląd nowego Cud Miód Boxu. Od kilku miesięcy zamawiam sobie czasem takowy. Zawsze jednak jako prezent dla samej siebie z jakiejś okazji. Ten był na zachętę, żeby zabieg dzielnie przetrwać ;)

Jeśli nie wiecie jeszcze co to jest, to tak w skrócie - taka paczka niespodzianka. Opłacacie takiego Boxa, ale nigdy nie wiadomo co się w nim znajdzie i co miesiąc jest inny. Same naturalne i eko produkty. Rzeczy, które czasem się ogląda na półkach (przynajmniej ja) w sklepie ze zdrową żywnością, ale ponieważ ich nie znamy, to nie bierzemy. Fajna okazja, żeby wypróbować. U nas chipsy jabłkowe już zostały pochłonięte przez Młodego, a prażona ciecierzyca jutro będzie jako dodatek w zupie. Syrop imbirowy natomiast otworzę zaraz po napisaniu posta i zrobię sobie pyszną herbatkę z nim :)

Ostatni przegląd to ten na którego punkcie mam ostatnio świra. Też ogrodowy, ale na papierze bardziej. Pojawiło się nowe czasopismo na naszym rynku - Gardeners' World. Tytuł dobrze znany na Wyspach, a teraz u nas, spolszczony. Ja się bardzo cieszę, bo uwielbiam angielskie ogrody i angielski sposób podejścia zwłaszcza do uprawy ogródków przydomowych i warzywników. Jest tego masa w tej gazecie. Za to reklam jak na lekarstwo ;) Szczegółową recenzję tego tytułu możecie znaleźć u Magdy.

I tutaj mam dla Was małą niespodziankę. Przypadkowo stałam się posiadaczką dwóch tych samych numerów tej gazetki.

Bardzo chętnie oddam jedną Wam. Ale uwaga - są pewne wymogi. Po pierwsze - musicie mieć ogródek (przepraszam wszystkie bez). Po drugie - musicie w nim działać. Po trzecie - konieczne jest posiadanie chociaż malutkiego warzywnika. Zaglądam do Was, to wiem jak jest ;) I jak - znajdzie się ktoś taki? Kto pierwszy w komentarzu ten lepszy :)
Na zachętę jeszcze mały rzut oka:

Jak możecie zauważyć mój egzemplarz ma już pełno przyklejonych zakładek i karteczek w środku ;) I dzięki tej gazecie przekonałam ostatecznie mojego M., żeby zrobił mi wzniesione grządki na ten sezon. Jednak obraz działa na facetów dużo lepiej niż słowa ;)

To tyle u mnie. Biegnę dorzucić do pieca a potem poleżeć trzeba i odetkać zatoki jakoś ;)

P.S. Candy rocznicowe się szykuje...

36 komentarzy:

  1. Ja, ja! Mam ogród... ogrodzisko nawet, mam w nim warzywnik i... działam!
    Czy spełniam kryteria? Wiem, że zaglądasz i wiesz ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że spełniasz. Poza tym po akcjach z owcami należy Ci się chociaż taka nagroda ;) Podeślij mi swój adres. Chociaż jakbym napisała - "Ta szalona od owiec w R." to też pewnie by doszło... ;) :D

      Usuń
    2. Pewnie by doszło ;)
      Ale największą nagrodą za akcje z owcami jest to, że są wreszcie w domu... i wreszcie panowie postawili solidne ogrodzenie (moje wcześniejsze prośby były puszczane mimo uszu...)
      Adres już wysyłam. Jakże się cieszę ;)Dziękuję!

      Usuń
    3. Ja też się cieszę i mam nadzieję, że owce nie dorwą się do lektury ;)

      Usuń
  2. No a teraz spokojnie mogę napisać, że po pierwsze - to ulga, żeś już po zabiegu. I może już w końcu przestaniecie wszyscy chorować, bo podobno wiosna idzie ;))
    Po drugie - fajny pomysł z tym boxem-niespodzianką. Prażona ciecierzyca brzmi obłędnie ;)
    A po trzecie... ja już też przebieram nóżkami na myśl o sezonie ogrodowym i nasionka skupuję. I też trudno i zachować umiar... Grządki wzniesione sprawdzają się rewelacyjnie!
    Uściski i wygrzewaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą wiosną, to ponoć u nas za półtora tygodnia może być i ponad 10 na plusie! Szaleństwo... A moja teoria co do zachorowania po zabiegu jest taka, że na ponad 24h miałam odstawioną siłownię i dlatego padłam ;) Prażoną ciecierzycę dzisiaj sprawdzimy z Młodym. Wygląda bardzo zachęcająco. A przy nasionach w sklepie to już siebie po łapach biję. Zrobiłam listę i postanowiłam dzielnie się jej trzymać!

      Usuń
    2. Ja co roku kupuję za dużo i potem mi zostają... teoretycznie do wykorzystania w następnym sezonie. Ale następnego roku znowu kupuję za dużo... ;))

      Usuń
    3. Eeee, ja mam tak samo. To jest nieuleczalne więc zupełnie się nie przejmuj. To taka gorączka ogrodnicza na koniec zimy ;) Ja z tego powodu mam tyle fasolki do wysiania, że wszystkich sąsiadów będę mogła obdzielić :D

      Usuń
  3. Noszkurcze ;) nie mam ogródka. Ale jak już będę go mieć to będę się chwalić, że ho ho. Na pewno się o tym dowiesz. Pozdrawiam :)
    Ps: nie mam ogródka ale nie mogę się doczekać odpowiedniej pory na wysiew ziół :) do doniczek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ziołami na parapety planuję zacząć w ciągu najbliższych dni! Taki mały miks kuchenny powstanie ;) A ogródka Ci życzę, bo to sama radość.

      Usuń
  4. Kurcze, wygląda na to że z ogródkiem jestem druga :D

    Ja też już się nie moge siania doczekać - mam szklarnię, więc mnie jeszcze bardziej kusi na nowalijki... tylko w weekend śniegu u nas napadało, to trochę moje zapędy ostudziło. Ale raczej nie na długo :D
    Póki co jestem twarda i nie zaglądam na półki z nasionami w sklepie :D

    Zdróka życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteś dzielna z tym niezaglądaniem. Mnie by i wołami nie powstrzymali :D Jakbym tak więcej czasu miała, to bym się nie hamowała w moich zapędach. To lepsze dla mnie niż kupowanie ciuchów czy innych pierdół ;)
      A gazetkę polecam Ci jeśli gdzieś dorwiesz. Ja zamówiłam sobie prenumeratę - pierwszy raz w życiu :D

      Usuń
  5. niech te wszystkie choróbska omijają Was coraz szerszym łukiem ;-) Inkwi była czujna jak widzę ;-)) całuski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że to kolektywne chorowanie, to takie zakończenie sezonu z przytupem ;) Wiosna za progiem, więc nie ma już czasu na zatkane zatoki, gorączki i kaszle!

      Usuń
  6. No to wracaj do pełni sił i nie bierzcie już żadnego choróbska pod swój dach. No cóż na gazetkę nie zdążyłam, a wygląda interesująco. Jak będę w wielkim mieście poszukam. Co do nasionek to ja tak sobie dawkuję po jednej paczuszce. Na razie mam rzeżuchę i bazylię. Tej pierwszej już porcję zjedliśmy, następne rosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to się tak dało zatrzasnąć drzwi chorobie... Młody chyba by musiał przestać chodzić do przedszkola (z czego na pewno byłby zadowolony!). Ja nie potrafię sobie dawkować nasion. Gdy stoję przed regałem z nimi, to się czuję jak dziecko w cukierni ;)

      Usuń
  7. Wracajcie do zdrowia, szybciutko. "Zaraz" wiosna nadejdzie :) Ja też już po porządkach w nasionach. Serdeczności i utulenia posyłam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zdrowiem staramy się jak możemy. Takie porządki w nasionkach to sama radość i ratunek dla nas - ogrodników, zanim wiosna nadejdzie, prawda? :D

      Usuń
  8. Ciesze się, że wszystko dobrze się skończyło:))) Ależ Ty już jesteś przygotowana do wiosennego siewu...podziwiam Aniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę, że mam to już z głowy. Niby nic, ale jak wisi nad człowiekiem, to nie można się skupić na innych sprawach. A co do siewów to ja już na tyłku nie mogę usiedzieć! Nasiona przeglądam w te i nazad. W drodze do pieca głaszczę (!) moje paletki do wysiewania. To już jest szajba po prostu :D

      Usuń
  9. Ależ forma;))) Mnie coś "bierze" - leczę się syropem sosnowym i malinami suszonymi;))) A mój warzywniak w tym roku ożyje, albo nie wiem co!!! W zeszłym był skopany i przygotowany, a ja.. tyle miałam roboty, że... zapomniałam zasiać;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas syrop sosnowy jest dla Młodego. Dla nas wersja na spirytusie :D Widzę, że do warzywnika masz podejście takie jak ja - będzie się waliło, paliło, gradobicie po plecach atakowało a zrobię! W zeszłym roku porobiłam rozsady, a potem dostałam pracę i organizacja się posypała a tym samym doglądanie grządek też. W tym roku jest lepszy plan ;)

      Usuń
  10. O, a ja nie zdążyłam!:)
    Za to zdrówka ci pożyczę i całej rodzinie. Niech dobre anioły czuwają nad wami. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno byłoby przed Inkwi zdążyć, bo była czujna bardzo :D Za życzenia zdrówka ślicznie dziękuję - przydadzą się. A anioły na pewno czuwają, bo ze wszystkiego pozwalają nam wyjść obronną rękę :) Chociaż przydałby nam się taki domowy, do spraw codziennych jeszcze ;)

      Usuń
  11. I ja życzę zdrowia:) I super wiedzieć, że Gardeners World - jeden z moich ulubionych programów tv - jest również w formie czasopisma, no i że dostępny u nas:) Ogród a szczególnie warzywnik, to moje marzenie:) Póki co pozostają mi "balkonowe wprawki". I tu moje pytanie - gdzie kupujesz nasiona? Masz jakąś sprawdzoną firmę, której nasiona są, nazwijmy to "eko"? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na balkonie też można poszaleć. Coraz więcej odmian przeznaczonych jest właśnie do uprawy w pojemnikach :) Jeżeli chodzi o nasiona, to nie mam jeszcze takich wymagań ;) Zresztą na naszym rynku nie spotkałam się jeszcze z eko nasionami. Są takie na pewno w Anglii i w zeszłym roku załapałam się na takie u Kasi Bellingham (a właściwie to Na Ogrodowej). Kasia co roku zbierała zapisy na takie nasionka i robiła hurtowe zamówienie, ale nie wiem czy w tym roku już jest po, przed czy jak.
      Ja swoje nasiona kupuję w Leroy, dzisiaj w Obi, czasem nawet w Biedronce. Być może takie nasiona są jakoś "zaprawiane", ale aż tak się nie znam. Dla mnie najważniejsze, by już potem sama uprawa była eko :) I potem można samemu nasiona zebrać - tak planuję w tym roku zrobić i jeśli się uda, to będę mogła się podzielić.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź:) Też uważam, że to, że sama uprawa eko to już baaardzo dużo:) A nad "przetworzeniem" nasion zaczęłam się zastanawiać, gdy przypadkiem natrafiłam na artykuł na ten temat i przeżyłam szok, że i tu również możliwa taka ingerencja człowieka:( Na szczęście dla moich planów "uprawowych" balkonowych niewiele już pamiętam:) Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Ja też gdzieś coś kiedyś czytałam na ten temat, ale na szczęście amnezja zadziałała ;)

      Usuń
  12. Na początek - zdrowia życzę:) eh, nasionka, aż serce rośnie. Dziś pogoda była prawdziwie wiosenna, aż poczułam zew:) czas zacząć nowy sezon! A co do gazety - świetna pozycja, muszę się z nią zapoznać. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zew już mam ogromny :D A gazetkę naprawdę polecam. Na początku tygodnia powinien być już dostępny drugi nr.

      Usuń
  13. nawet nie wiedziałam,że takie czasopismo jest.oglądałam program na domo+ o tym samym tytule.Planowanie i u nas się odbywa.
    zdrowia życzę
    lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazetka jest bardzo fajna i "warzywnym" ogrodnikom polecam zdecydowanie. Planowanie już na całego ;)

      Usuń
  14. Dzięki za info o gazecie. Widzę w niej znajome twarze z programów ogrodniczych, które oglądam na kanale DOMO. Uwielbiam te programy są takie budujące, sympatyczne i praktyczne, jedynie martwi mnie to, że u nich ciut lżejszy klimat niż u nas :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacje w gazetce są przystosowane (specjalnymi wtrąceniami) do naszego klimatu. Naprawdę można się dużo dowiedzieć z tego magazynu - przynajmniej ja, raczej początkujący ogrodnik tak uważam :)

      Usuń

Dziękuje za Twoją wizytę i komentarz :)