20.09.2014

Niedoczas zidentyfikowany

Prawie dwa miesiące mi uciekły. Nie wiem gdzie i nie wiem jak. Żyję w ciągłym niedoczasie. Każdego, po prostu każdego dnia, brakuje mi dokładnie trzech godzin. 3 godziny - tyle dokładnie wynosi mój niedoczas. Gdybym miała ten ekstra czas, to bym w końcu wyrobiła się ze wszystkim. I z ogrodem, i z syfem (inaczej już nie idzie tego nazwać) w domu, i z nauką (szkolenie z egzaminem na końcu mnie dopadło), i z zabawami z Młodym. I może nawet czas dla męża by się zmaterializował ;)

Ja wiem, że można iść później spać. Wiele kobiet tak robi. Mi kiedyś też się udawało do północy dzień przedłużyć. Ale teraz nie ma wybacz - 22ga i ja już nie wiem jak się nazywam. Oczy zamknięte i w pół minuty śpię. No źle mi z tym...

Na blogu była cisza od Łagowa. Fiu, fiu - to środek lata wtedy był! Potem popełniłam jeden błąd - złapałam zaległości z czytaniem wpisów z obserwowanych blogów i chciałam je nadrobić, zanim napiszę sama coś nowego. Chyba łatwo zgadnąć, że do tej pory tych zaległości u Was nie nadrobiłam?

No nic... Daję sobie kolejnego kopa w cztery litery i do przodu. Co uciekło nie wróci i szkoda teraz czasu na gonienie tamtych spraw. Niestety nawet zdjęcia mam z przeszłości i sporo się zdezaktualizowało, więc dosłownie mini migawki.

Żurawina moja. Obecnie już czerwona i trochę ograbiona przez sójki (wystrzelam je któregoś dnia!).

Pomidorki mi się udały. I koktajlowe i te zwykłe. Zero pomocy z mojej strony (patrz opcja niedoczas) i dały radę.

Nawet dziecię moje, które jest antypomidorowe (w każdej postaci, czyli zero zup, sosów a nawet ketchupu) na takie własne się skusiło :)

Papryka też ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu "wyszła". Na pewno w przyszłym roku pojawi się więcej i do tego zdecydowanie dodam ostre.

Właściwe jedyne kwiaty (poza rudbekią), które tak naprawdę pojawiły się w ogrodzie. Podziękowania należą się mojej sąsiadce zza płotu :)

Inne kwiaty naprawdę w liczbie sztuk = 1, jako przedstawiciele gatunku ;)

A na koniec macham ja - bo jestem i żyję. Zdjęcie oczywiście z przeszłości ponad miesięcznej ;)

Teraz sezon grzybowy już zaczęty. Chorobowy zresztą też. Popełniłam też kilka słoików (dosłownie) - głównie jako przymiarki pt. "co będzie smaczne".

Natomiast największym wydarzeniem była wizyta u Niezapominatki. Ciepła, fajna, miła dziewczyna, mieszkająca dosłownie 10 minut drogi autem ode mnie! Mam nadzieję, że mnie jeszcze kiedyś zaprosi, bo naprawdę miło spędziłam u niej czas :)

To tyle na dziś. Teraz jeszcze odpowiem na Wasze komentarze z poprzedniego posta, bo nawet z tym nawaliłam ostatnio...



37 komentarzy:

  1. Moja droga, ja też mam problem z wolnym czasem. Na blogi, (łącznie z własnym) jest tylko weekend i urlopy... Od jakiegoś czasu mam dwie prace, także ten odlot o 22-giej, a nawet i cząściej jest mi dobrze znany. Czasami nawet zasnę szybciejniż moi chłopcy....hihi!
    W tym roku Ja też nie jestem zadowolona z mojej części warzywnej w ogrodzie. Nadzwyczaj dorodnie obrodziła tylko kukurydza.Pomidorów i ogórków w ogóle w tym roku nie siałam... Jakoś tak wyszło... :(
    Kurcze, gdzie na jaki blog nie wejdę i dziewczyny się pokazują, to szczena mi opada, takie świetne kobietki... Niezła z Ciebie d..a! ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą niezłą d..ę jak mówisz zawdzięczam sile ssącej Młodego sprzed paru lat :D I tak jakimś cudem się utrzymuje ;) Poza tym udało mi się tą d... tak ustawić, że nawet tłuszczu nie widać na tej fotce. Ale jest! Zapewniam!
      I jakoś tak pociesza mnie to, że nie tylko ja na pysk lecę :) U mnie jutro jedyny dzień jak wyspać się mogę... W soboty pracuję, a w wolne poniedziałki i tak muszę wstać, żeby Młodego do przedszkola odstawić. Jutro piżama do południa! :D

      Usuń
    2. Nie wiem kiedy miałam piżamę do południa :D Tyle a propos niedoczasu!
      Buziaki!

      Usuń
    3. Chodzenie w piżamce nie znaczy leżenia w łóżku ;) Po prostu nie trzeba rano się "wbijać" w świat otaczający :) Zazwyczaj narzucony sweterek i do kieratu domowego ;) Niedziela to jedyny dzień bez niedoczasu na szczęście. A z Twoimi pobudkami o świcie to rzeczywiście byłoby ciężko z tą piżamą do południa :D Nawet ja bym nie dała rady!

      Usuń
    4. Ja wam coś powiem, czy powtórzę, bo u mnie na blogu to też był swego czasu temat - ja W PIŻAMIE odwożę dziecko do szkoły, robię zakupy, jestem na stacji pkp z Księciem i w milionie innych miejsc, potem jak wrócę z rozwożenia to dopiero się przebieram jak człowiek w niepiżamę;) Grunt to smart odzież wierzchnia;)))

      Usuń
    5. Pamiętam czasy jak często gęsto mi się tak zdarzało :D Teraz to w poniedziałki ewentualnie jak Młodego do przedszkola odstawiam. Odzież wierzchnia robi swoje ;)

      Usuń
  2. A może to takie przesilenie po prostu? Każdego chyba czasem dopada coś takiego, mnie dopadło już kilka razy. A w ogóle to 22 godz. to też moja godzina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to "przesilenie" trwa od kiedy wróciłam do pracy :D Ale co ja na to mogę, że tych 8 godzin snu to konieczne minimum dla mnie? ;) Klub 22ej jak widzę jednak nie jest taki mały :D

      Usuń
  3. Aż się wierzyć nie chce, że to już dwa miesiące. Kiedy to minęło? Floksy masz przecudne, u mnie prawie w ogóle nie kwitły w tym roku. A pomidorki... Szczęściara jesteś, że do Ciebie zaraz nie dotarła. To chyba w rekompensacie ze wiosenne straty :) Bardzo jestem ciekawa jak się nazywa to cudo, które pojawiło się u Ciebie w liczbie sztuk 1.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Floksy podarowane ostatniej jesieni przez sąsiadkę i zgodnie z jej sugestią podsypane kwaśną ziemią - bo ponoć lubią. Może dlatego tak ładnie im poszło? A o zarazie w ogóle nie myślałam, w myśl zasady że co ma być to będzie i może dlatego mnie ominęła? No i miałam też trochę olew na nie właśnie przez wcześniejsze straty w uprawie ;) Co do "cuda" to jest to najzwyklejsza ostróżka :)

      Usuń
  4. Aniu nie wracaj do tych dni , które uciekły, już u progu jesień Laska z Ciebie ,że hej i tak trzymaj ściskam Dusia - jak wrzosowisko - powstaje ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzosowisko jakoś żyje. To jedyny fragment ogrodu, przy którym udaje mi się regularnie coś porobić. Niestety kilka wrzosów wypadło (ale nie te od Ciebie!) i jedna borówka brusznica. Winne są koty - grrrr.... Mam jednak kilka wrzosów zakupionych, które muszę dosadzić. Właśnie czekam na jakąś przerwę w opadach, żeby wyskoczyć do ogrodu ;)

      Usuń
  5. To chyba kazda z nas ma tak.....
    Ja mialam cale lato przerwe...Tak w ogöle..jakos ostatnio sie porobilo,ze albo impreza,albo wyjazd i malo mnie w domu...wiec nie ma kiedy cos nadprogramowego zrobic....
    Ogrödek cudowny!!!! Nie mialas przypadkiem tez jagöd???
    Pozdrawiam))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam u siebie jagodę kamczacką. Ona owocuje jako chyba pierwsza w całym ogrodzie. Z czterech maleńkich krzaczków zbiór był całkiem udany. One też czekają na chociaż pół godzinki z mojej strony - odchwaścić, podrzucić im jakiś dobroci do "jedzenia".
      Co do ogródka jako całości, to Małż chyba minimalnie chociaż docenił radość własnych plonów i jest szansa na jego pomoc w cięższych pracach ;)

      Usuń
  6. Świat pędzi, a my za nim staramy się ze wszelkich sił nadążyć :)) każda z nas jest uwikłana w jakiś niedosyt czasowy, tak,że każda chwilka,w której można zwolnić jest bezcenna :) ja w niedzielę nie ściągam szlafroka przed 12 w południe i to mój czas :) potem już pędzę... aż do kolejnego niedzielnego poranka, buziaki :)
    ps. w ogrodzie rewelacja! u nas w tym roku było mokro, zbiory nędzne:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie ma szans na "mokro". Nawet po ulewach momentalnie sucho się robi. Piach, piach i jeszcze trochę więcej piachu... Więc ze zbiorami to też różnie bywa. Nie wszystko się udaje. A jeśli jakieś robactwo na to wlezie to już koniec zabawy zupełnie.
      P.S. Ja już bez piżamy w dołkach startowych na przebłysk słońca czekam ;)

      Usuń
  7. Tak się zastanawiam, że ten niedoczas trzygodzinny to ma każda psiapsiółka zapracowana z którą rozmawiam na ten temat niewygodny:) Z zegarkiem - każdej brakuje TRZECH godzin. Czas leci nieubłaganie do przodu, niewiarygodne że lato tak przeleciało przez palce...a tak niedawno z sadzonkami wiosennymi biegałam. To i ja mam rzut beretem do Niezapominatki:) Myślę że zlocik jakiś trzeba by obgadać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak! - magiczne TRZY godziny! Ja jeszcze resztek nasion nie zdążyłam gdzieś dobrze schować po wiośnie - serio... A ze zlocikiem jestem na tak. Trzeba namówić Niezapominatkę jak już się urlopować przestanie :) Kto z okolic Poznania jeszcze chętny? :)

      Usuń
    2. To Ty tez z WLKP??? Gdzie??? Północ czy południe??? Bo ja na południe;)

      Usuń
    3. O ile pamiętam dobrze, to Magda na północ od Posen - chyba że mi pamięć szwankuje. Ja to wiadomo, że rzut malutkim beretem na południe. Natka 10 minut ode mnie to też łatwo pierścień wytyczyć ;) A Ty jakie odległości? :D

      Usuń
    4. No ja mam dalej - 50 kilosów na południe;)

      Usuń
    5. Twoje 50 minus moje 15 to już tylko 35 zostaje ;)

      Usuń
    6. O!!! To jest dobra odległość na meeting;)))

      Usuń
  8. Niedoczas to u mnie zagościł się na dobre! Moja doba kurczy sie w zatrważającym tempie...ale plony Aniu warte pochwały i kwiatuszki śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak człowiek był młodszy, to jakoś takich problemów nie było ;) Człowiek im starszy tym wolniej robi, czy więcej chce zrobić?

      Usuń
  9. Kiedyś też zyłam w takim niedoczasie, o wiele za długo i to niestety wtedy, kiedy mój syn był mały, teraz ogromnie tego żałuję, bo pewnych rzeczy nadrobić się nie da, w przeciwieństwie do wpisów na blogach :-) Myślę, że to jest własnie t, że w pewnym momencie swojego zycia człowiek próbuje łapać dziesięć srok za ogon i wydaje mu się, że niby je złapał i trzyma w garści, ale to jest złudne...chce sie mieć i chałupę ogarniętą, obiadki ugotowane, plus praca a najważniejsze nam umyka niestety...ale się ropzpiasałam...ale ajko starszej koleżance wolno mi się powymądrzać hi hi hi Może zimą w te dłuższe wieczory czas się odnajdzie?? tego Ci zyczę:-) buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Młody jakoś zawsze potrafi się przebić i dla niego czas się materializuje. Cała reszta za to leży i kwiczy ;) Zimą chyba rzeczywiście trochę lepiej będzie, bo ogród "odpadnie". Za to teraz przydałoby się go na tą zimę przygotować, a z tym słabiutko...

      Usuń
  10. I u mnie to samo, padam po 22. A jeszcze z miesiąc temu mogłam pół nocy przesiedzieć i malować.
    Mam nadzieje,że to przesilenie i szybko minie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ciebie to chyba rzeczywiście przesilenie jesienna. Szczęściara... Bo u mnie tak od kwietnia jest ;)

      Usuń
  11. Wiesz Aniu , ja już głupieję i nie wiem czy te braki godzinowe zwalić na czasy , czy tempo w jakim żyjemy...szybciej, więcej , zaraz , za chwilę, już, teraz...
    Trzymam się swoich priorytetów i niektóre tematy odpuszcza, bo po prostu się ,,nie da,,



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba takie czasy - jakkolwiek oklepane jest to hasło. Musimy pracować (przynajmniej zdecydowana większość musi), zajmować się domem, rodziną... A już naprawdę superwoman muszą być te, które do tego mają ogród, marzy im się pełna spiżarnia (no mi np.), chcą się spełniać poprzez hobby itp. itd. No jak? Trzeba mieć priorytety, trzeba odpuszczać jak piszesz, ale mi czasem smutno, że nie mam już sił i czasu, żeby np. przekopać grządkę ;)

      Usuń
  12. Oj, i ja tak miewam :) Może by tak poprosić męża, żeby tak zegarek o te trzy godzinki przestawiał w czasie snu... eee... głupi pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by nie przeszło... Po pierwsze po jednej takiej akcji bym zatłukła go (nawet jakby na moją prośbę to było), po drugie byłabym zombie przez cały dzień potem ;)

      Usuń
  13. Wiem o czym mówisz chudzinko ,mnie ciągle czasu brak !!!! Ty masz małe dziecko ,szkołę ,pracę, ogródek .....nie bądz więc taka surowa dla siebie,uważam ,że dajesz radę i to na wielki plus :)

    Pozdrawiam gorąco .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie szkołę całą tylko szkolenie ;) Jeszcze 3 tygodnie zostały... Coś tam może daję radę, ale chciałabym więcej! Dla własnej satysfakcji ;)

      Usuń
  14. u nas zupa pomidorowa mogłaby być codziennie, ale pomidory nietknięte. Tylko ja je jem:) Powodzenia na egzaminie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam straszną ochotę na pomidorową! Ale już wizja osobnego gotowania dla Młodego i dla nas nie jest tak fajna...

      Usuń

Dziękuje za Twoją wizytę i komentarz :)