Krótka historia z życia naszego wzięta. Do czego Waszym zdaniem służy szydełko? U nas dość często służy do wyjmowania małych klocków lego z dziur na śruby w łóżeczku Młodego. Jak się okazuje nie tylko w tym celu szydełko współpracuje z lego. Parę wieczorów temu Młody oglądając bajkę bawił się bezmyślnie jednym klocuszkiem (takim okrąglutkim), a ja mu herbatę w kuchni szykowałam. I nagle zawołanie, które zwatowiło mi nogi: "Mamo, utknął mi klocek w nosie i nie mogę oddychać!". Jak miło, że nie padłam z wrażenia na miejscu ;) Pędem na ratunek i: wydmuchiwanie nic nie dało. Patrzę do środka - cholerstwo tkwi już dość głęboko. Błyskawiczna wizja jechania do szpitala (godzina 20-ta, ja już myśląca o ciepłym łóżeczku) - o nie! Tylko czym wyciągać?! Pęseta nie sięgnie i nie złapie. Ta-dam! Chwyciłam latarkę i szydełko 3mm. Młodego tak zmroziła ta wizja, że ani drgnął. A ja wprawnym ruchem lekko półobrotowym do nosa i dawaj. Udało się! Jeszcze tylko szybko winko dopadłam, żeby nerwy ukoić ;) Tak więc - pielęgnujmy rękodzieło w domach naszych!
***
Jakby ktoś jeszcze nie zauważył, to wiosna pełną gębą. Przez różne przypadłości chorobowe i pogodowe z pracami ogrodniczymi nadal w tyle jestem, ale wczoraj udało mi się co-nieco nadgonić.
Przede wszystkim zebrałam się na odwagę, by przyciąć papierówkę. Czytałam już od stycznia jak się do tego zabrać, naoglądałam się dziesiątki schematów, ale obawa była. Jednak chęć ratowania drzewka wzięła górę. Przez wiele lat papierówka była przesłonięta wielgachnym krzaczorem jaśminowca. Niemal zero dostępu do słońca. Jabłonka radziła sobie jak umiała i wypuściła gałęzie w górę, ale ile można. Krzaczor już przed zimą został wycięty w pień a na wiosnę należało drzewko ciut odmłodzić. Póki co delikatnie, żeby szoku nie doznało. Jakoś poszło i jestem z siebie dumna :)
To mój zestaw młodego sadownika.
A to już omawiana papierówka:
Wprawne oko zauważy, że jeszcze sporo trzeba przy niej zrobić, ale na ten rok cięcia jej wystarczy - naprawdę spora gałąź z góry poleciała.
W ciągu ostatnich dni rozochociły się moje krokusy wysadzane jesienią na wrzosowisku.
Liczę na to, że rozkręcać się będą w kolejnych latach.
W ta wielka piękność uchowała się na tej rabacie gdy ją zakładałam - piękna niespodzianka.
Odkryłam też w ogrodzie dwa miejsca z przylaszczkami (że to przylaszczki do dzięki Magdzie z Barw Ogrodu wiem teraz). Cudne fioletowe kwiatuszki (chociaż na zdjęciu niebieskie wyszły) - mam nadzieję, że będą się rozrastać.
Ciekawe, czy kiedykolwiek się tego śniegu styropianowego pozbędę z ogrodu...?
A na koniec muszę się Wam pochwalić, że końcu pierwsze nasionka posiane. Wczoraj z Młodym zagospodarowaliśmy inspekt, który Połówek sklecił mi ze starego okna. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa i ogromnie Ci Mężuniu dziękuję za niego :)
W sumie niezbyt dużą przestrzeń udało nam się podzielić tak, że są i marchewki, i rzodkiewki, i natka, i szczypiorek, i sałata, i szpinak, i koperek. Wszystko z myślą o podskubywaniu przez Młodego, a nie do szerszego wykorzystania ;)
Wykorzystaliśmy kolorowe patyczki z opisem gdzie co jest, żeby nawet Połówek się potem zorientował co to za roślinki ;)
Mam nadzieję, że dzisiaj też nam się uda coś ogrodowego popełnić, chociaż po wczorajszej walce z piłą mam zakwasy w rączkach ;)
Ściskam ciepło razem ze słońcem i przypominam spóźnialskim o candy :)
Ściskam ciepło razem ze słońcem i przypominam spóźnialskim o candy :)
O ja cie to byla akcja szydelko, dobrze ze wszystko pomyslnie sie skonczylo.
OdpowiedzUsuńNa przycinaniu i w ogole na drzewkach wogole sie nie znam, ale papierowki uwielbiam :) Te kolorowe punkciki w ogrodzie jak potrafia pozytywnie nastroic, ja moge na nie patrzec izachwycac sie godzinami (no moze przesadzilam, bo tyle wolnego czasu to ja nie mam)
usciski
Ja mam świetną zabawę w detektywa - tropię nowe roślinki w najmniej spodziewanych miejscach :) Można przepaść nad każdym kwiatuszkiem!
UsuńO Mamo.. Przeżycia z szydełkiem nie zazdroszczę... Dobrze, że sprawa rozwiązana pomyślnie:) A w ogródku.. Ho, ho:) Kwiatki śliczne a inspekt super pomysł:) Jabłonka odwdzięczy się na pewno:) Pozdrowienia i dobrego weekendu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Młody nie powtórzy w najbliższym czasie takich atrakcji. A na jabłonkę bardzo liczę. Gadam do niej codziennie, żeby wiedziała, że ma wsparcie ;)
Usuńwidzę wiosennie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPamietam jak mojemu siostrzencowi utknala witamina C, oj to byl problem, poniewaz zaczela ogromnie piec i bez lekarza sie nie obylo ;)))
OdpowiedzUsuńSuper miec takie swoje warzywa na wyciagniecie reki :)))
Na szczęście to był tylko klocek - bez tendencji do puchnięcia czy innych dodatkowych atrakcji. A warzywka zobaczymy - mam nadzieję, że cokolwiek się uda :)
UsuńKochana, ja sama samiutka miałam kiedyś utknięty w nosie groszek ;)...
OdpowiedzUsuńU nas ostatnio przepadł pilniczek do paznokci, ponieważ M naprawiał kabel do internetu..
Ale to nic, ważne, że wiosna w końcu przyszła!
pozdrawiam,
m.
Pilnik to u nas standardowe narzędzie pracy do spraw wszelakich ;) Ja jakoś uniknęłam pomysłów z wpychaniem sobie przedmiotów do nosa. Pewnie dlatego nie spodziewałam się tego ze strony Młodego! A wiosna tak - hura, hurrra!
UsuńTak szydełko pożyteczna rzecz :) też mam kilka trików opanowanych. Mnie też jeszcze czasami coś zaskakuje w ogrodzie, na początku, pierwszej wiosny, byłam wciąż zaskoczona i cieszyłam się jak dziecko, odkrywając nowe roślinki, wyłaniające się z zarośli. Mamy taki inspekt, mój mąż też mi taki sprezentował w poprzednim roku, kiedy zobaczył, że nie mieszczę się ze wszystkimi rozsadami :))Serdeczności ślę i udanego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńMój ten inspekt dla świętego spokoju zrobił, bo już od jesieni mu dziurę w brzuchu wierciłam w temacie ;) Ja strasznie się cieszę z tych wiosennych kwiatuszków, bo generalnie nie sądziłam, że cokolwiek się pojawi. Dziadkowie użytkując ten ogród zaczynali sezon późną wiosną, więc nie spodziewałam się takich wczesnych roślinek.
UsuńAnulu, matko jedyna, ty jesteś matka jak marzenie:) Wydłubać takie, szydełkiem, pediatrzy za głowę się łapią:) ściskam i Młodego też
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że matka najpierw automatycznie działa i dziecko ratuje, a potem dopiero myśli ;) Ale co tam - jestem z siebie dumna :D
UsuńCoś takiego któryś z moich chłopców też sobie uczynił! Pamiętam, że nogi też mi się ugięły, jak musiałam klocka z nosa wyciągać, niestety nie pamiętam czym to było wyciągane, ale na pewno nie szydełkiem, bo Ja robótkowa to raczej nie jestem...hihi! ;)
OdpowiedzUsuńU mnie już po krokusach.... Ba! Nawet magnolie przekwitają....
Uściski..........
U mnie te pierwsze krokusy też już poszły. Trzymają się jeszcze te wsadzane ostatniej jesieni dopiero.
UsuńCo do akcji klockowej, to nie wiem skąd chłopcy takie pomysły biorą. Boję się co to dalej będzie ;)
pracowicie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJesteś na mojej liście blogów wiec będę tu często, Zapraszam również do siebie , do czytania i komentowania, zorganizowałam również candy http://lesia-rekodzielo.blogspot.com
Zapraszam Serdecznie i Pozdrawiam :*
Dziękuję za zaproszenie - zajrzę na pewno jak tylko się ogarnę czasowo troszeczkę :)
UsuńNajbardziej podoba mi się inspekt do podskubywania. Muszę sobie taki sprawić :)
OdpowiedzUsuńInspekt musi być, bo Młody już strasznie się niecierpliwi, kiedy będzie mógł skubać :)
UsuńAniu ja miałam bardzo podobna przygodę w dziecinstwie. Byłam dzieckiem niesamowicie trudnym do upilnowania, wszędzie wesząłm i wszystko musiałam dotknąć. Włozyłam sobie do nosa fasolkę która nabrzmiała od wilgoci:) i skończylo sie na szpitalu i pomocy chirurga...było nieźle:) Dobrze, ze szydełko miałaś pod ręką:) A wiosna w ogrodzie piekna...
OdpowiedzUsuńFasolkę?! OMG ;) Co to za pomysły dzieci mają jednak... :D
UsuńGratuluję Ci najpiękniejszej wiosny na balkonie :) Bardzo się cieszę z Twojej wygranej.
Podziwiam odwagę mamy i syna.mój rzucałby się jak pchła.u nas deszczowo,ale tulipany już kwitną.wiosna...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lena
P.S. nareszcie mogę pisać komentarze:-) tylko postòw moich nie widać.
Do zobaczenia,nie wiem do kiedy;-)
Może spróbuj zmienić przeglądarkę w komputerze, albo chociaż ją uaktualnić? Ja przy dwóch poprzednich postach miałam problem z dodaniem zdjęć :/
Usuńa to ci historia ,ja bym się nie odwazyła szydełkiem klocka wyciągać ,odwagi to Ci nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńKiedyś mój mały połknął prawie łańcuszek ,dobrze ,że zdążyłam w ostatniej chwili złapać za wystający z buzi koniec!! Chłopaki tak już mają ,z córcią nie miałam takich niespodzianek :)
Inspekt świetny pomysł i kwiatuszki sliczne :)
Pozdrawiam Was serdecznie.
Trochę odwagi, ale i sporo lenistwa, bo nie uśmiechało mi się do szpitala jechać o tej porze ;) Jakoś psychicznie jestem przygotowana na rozcięte skronie, zdarte kolana itp. itd. Nie sądziłam jednak, że z Młodego taki głuptas i do nosa sobie coś wciśnie!
UsuńInspekt to pełne dzieło M. z mojego pomysłu, ale bardzo liczył na Wasze pochwały :D
Inspekt masz przepisowy. Powodzenia w uprawach. Ja w zeszłym roku badałam na zielono ;).
OdpowiedzUsuńNie szkoda tego pięknego krzesła...
Inspekt normalnie recyclingowy, ale daje radę. Wczoraj aż się zdziwiłam jak w nim ciepło! Mam nadzieję, że coś z tych moich upraw wyjdzie - jestem "napalona" że ho, ho ;) A krzesło czeka na lepszą pogodę i poleci pod szlifierkę i impregnat. Jest za ciężkie i zbyt kanciaste, żeby w naszym mały domku go używać, a na taras i do ogrodu będzie w sam raz.
UsuńAniu, ostatnio moja okulistka spóźniła się na wizytę, utknęła w szpitalu, jakieś małe dziecko wsadziło sobie ,,tic-taca,, do oka....nawet nie pytaj jak to się skonczyło...dobrze ,że u Was obyło się bez ,,przebojów,,
OdpowiedzUsuńPapierówki to smak dzieciństwa...szkoda ,że te drzewa nie są doceniane...i wygrywają z nimi jabłka niczym z kolorowanki ;(
Ja nawet nie pytam jak można sobie tic-taka to oka wsadzić!? Mam nadzieję, że Młody po tej swojej przygodzie jakieś sensowne wnioski wyciągnął ;)
UsuńPapierówki to też dla mnie dzieciństwo. Pyyych jabłka. Dla mnie nr 1 po prostu. Dlatego tak się cieszę, że mam tą jabłonkę u siebie i że jest jeszcze dla niej szansa. W zeszłym roku, żyjąc w totalnym cieniu, wydała 3 owoce. Dwa zażarły owadziska, ale jedno się uchowało dla Młodego. On zjadł, ale ja sobie powąchałam chociaż ;)
jak dobrze mieć szydełko:))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńPełna pochwała rękodzieła moim zdaniem ;)
UsuńU Ciebie już wiosna rozgościła sie na dobre, ja jutro zabieram się do siania, ale będzie sie działo doczekac sie nie mogę.
OdpowiedzUsuńcudne to krzesełko, nie szkoda Ci go:))
Pozdrawiam cieplutko!
Krzesełko będzie odnowione, więc spokojnie. Już niebawem razem ze stołem rozgości się na tarasie :) Bardzo jestem ciekawa Twojego siania - mam nadzieję pochwalisz się? :)
UsuńGratuluję zachowania zimniej krwi ;) Ja to panikara jestem. Coś w tym jest, skoro tak wiele dzieci coś sobie do nosa wkłada ;)
OdpowiedzUsuńPapierówka kojarzy mi się z wyjazdami do babci na wieś :)
Zawsze robimy soki na zimę z papierówek :)
Ja to panikuję po fakcie w takich sytuacjach. Najpierw podświadomość rusza do działania, a potem już właściwa ja pędzę po łyczek winka na ukojenie nerwów ;)
UsuńPapierówka to wspomnienie dzieciństwa - dla mnie najlepsze jabłka. Inne jem z rozsądku, a tylko te z miłości :)
Nie ma to jak mieć talenty wszelakie i... zimna krew :) Pozdrawiam wiosennie :)
OdpowiedzUsuńDlatego talenty wszelakie należy rozwijać. Ale nikt mi już nie powie, że szydełko jest dla starych babć ;)
UsuńMnie też by zmrozilo na myśl o szydelku w nosie .... nigdy nie wiadomo,kiedy będzie ono jak widać pomocne .... dobrze,że z sukcesem akcja ...
OdpowiedzUsuń